Każdy chce móc się bawić, a ludzie lubią seks, lubią czuć się "na haju" - taka jest nasza natura. I ja nie mam zamiaru próbować mówić ludziom, co powinni, a czego nie. Ale chciałbym dodać do tego jeszcze coś więcej, swoje przesłane płynące z rastafari - mówi w jedynej rozmowie, z Esterą Prugar, wokalista i kompozytor Damian Marley, najmłodszy z dzieci Boba Marleya.
Damian Marley urodził się 21 lipca 1978 roku na Jamajce, jako najmłodsze dziecko legendy muzyki reggae Boba Marleya i jedyne z jego związku z Cindy Breakspearse, wokalistką jazzową i Miss Świata 1976.
Według informacji na oficjalnej stronie internetowej Boba Marelya, artysta miał jedenaścioro dzieci z siedmiu różnych matek, a także dwójkę adoptowanych, które narodziły się ze wcześniejszych związków jego żony Rity. Pojawiają się również informacje o innych domniemanych potomkach artysty, którzy nie są jednak oficjalnie uznani za dzieci muzyka. Siedmioro z jedenaściorga, w tym również najmłodszy syn, zostało muzykami.
Przyjmując przydomek "Junior Gong", który jest bezpośrednim nawiązaniem do pseudonimu swojego ojca - "Tuff Gong", Damian Marley rozpoczął karierę w wieku 13 lat - w 1992 roku założył grupę Shephards. Jeszcze w tym samym roku młodzi artyści otworzyli jamajski festiwal Reggae Sunsplash. Cztery lata później muzyk wydał swój debiutancki solowy album "Mr. Marley".
W 2001 roku ukazał się jego drugi studyjny krążek "Halfway Tree”" - tytuł albumu odnosił się do pochodzenia Damiana, którego matka urodziła się w bogatej rodzinie, podczas gdy ojciec wywodził się z biedoty. Rok później płyta została nagrodzona statuetką Grammy dla najlepszego albumu reggae. Od tego czasu artysta otrzymał jeszcze dwie nagrody w tej kategorii: za płyty "Welcome to Jamrock" (2006), której tytułowy utwór otrzymała również statuetkę za najlepsze wykonanie miejskie/alternatywne, i "Stony Hill" (2018).
Za produkcję lub współprodukcję wszystkich czterech solowych płyt Damiana odpowiedzialny był jego starszy brat Stephen Marley, który sam jest zdobywcą aż ośmiu nagród Grammy. Pod koniec lat 90. Stephen, Damian i Julian Marleyowie założyli niezależną wytwórnię płytową Ghetto Youths International, która współpracuje z twórcami reggae, reprezentując także trzy pokolenia rodziny, w tym Jo Mersa Marleya, Yohana Marleya, Hymna Marleya, a także Davida "Ziggy’ego" Marleya.
W 2011 roku swoją premierę miał singiel "Miracle Worker" - piosenka supergrupy SuperHeavey, założonej przez wokalistę The Rolling Stones Micka Jaggera i brytyjskiego muzyka i kompozytora Dave’a Stewarta. Poza Damianem Marleyem do swojego projektu artyści zaprosili także wokalistkę Joss Stone oraz indyjskiego producenta, wokalistę i kompozytora A. R. Rahmana.
Damian Marley poza własną twórczością zajmuje się także pisaniem oraz komponowanie piosenek dla innych, jest również producentem muzycznym, działa w studiu Lion's Den w Miami na Florydzie. Współpracuje między innymi z takimi postaciami, jak Sean Paul czy Cypress Hill. Jednym z jego najbardziej popularnych utworów jest wydany w 2018 roku "Speak Life", do którego teledysk wyświetlono ponad 40 milionów razy.
2 sierpnia artysta zagra koncert w Amfiteatrze Parku Sowińskiego w Warszawie. W rozmowie z Esterą Prugar mówi o swojej twórczości ("tworzę muzykę, bo ją kocham, a ojciec nie jest moją jedyną inspiracją"), rodzinie ("jest bardzo dużą"), o tym, jak pandemia wpłynęła na jego podejście do życia ("bez względu na to ilu masz fanów, choćby najwierniejszych, bez względu na jakąkolwiek sławę, tych rzeczy zwykle nie da się spieniężyć lub włożyć do garnka") i skąd pomysł, by zająć się ... nożami w ramach planu B na życie.
Estera Prugar: jedną z twoich pierwszych piosenek, które usłyszałam, było "Speak Life", które zrobiło na mnie wielkie wrażenie, głównie dzięki tekstowi, który niesie z sobą piękne przesłanie.
Damian Marley: Teksty piosenek są dla mnie poematami, ponieważ to, co mówimy, staje się prawdą - rzeczy, które wypowiadamy, manifestują się w naszej rzeczywistości i stają się prawdziwe. Wszystko to, co nas otacza, zostało stworzone poprzez ludzkie rozmowy, nawet drapacze chmur, bo ktoś musiał pójść do architekta i powiedzieć, że chce, aby ten zaprojektował budynek. To samo tyczy się muzyki. Dlatego ta piosenka jest o tworzeniu życia, o wzroście człowieka, o podnoszeniu nas na duchu.
Czujesz potrzebę edukowania poprzez muzykę?
Przychodzi mi to naturalnie. Śpiewanie o sprawach, wśród których dorastaliśmy na Jamajce. Muzyka reggae, a zwłaszcza twórczość mojego ojca, nawiązywała do polityki, niesprawiedliwości społecznych, nierówności, ale śpiewał również o tym, że chcemy tej równości i chcemy, żeby było nam lepiej. Chcemy miłości i ta potrzeba jest w nas zagnieżdżona.
Piękną cechą muzyki jest to, że ludzie czerpią z niej to, czego im potrzeba. Mniej ważne jest to, co ja chciałem powiedzieć danym tekstem, a ważniejsze jest to, co konkretny słuchacz potrzebował w nim usłyszeć. Wielokrotnie zdarzyły się sytuacje, kiedy okazywało się, że ktoś zinterpretował moje teksty w taki sposób, na jaki sam bym nigdy nie wpadł, bo te same słowa dla kogoś oznaczały coś zupełnie innego niż to, o czym myślałem, gdy je pisałem, a mimo to - gdy tłumaczyli mi swoją perspektywę - to, co opowiadali, wciąż zachowywało spójność i miało sens. I to jest coś wspaniałego, bo w ten sposób każdy z nas może mieć swoją własną, osobistą relację z utworem.
Poruszam w swojej muzyce tematy i kwestie, które mnie interesują, a jeśli coś mnie wyjątkowo poruszy i sprawi, że czuję potrzebę wypowiedzenia się ponad to, co pojawia się w moich tekstach, wtedy zajmuję stanowisko, wypowiadam się, biorę udział w dyskusji. Pomaganie ludziom jest ważne i tam, skąd pochodzę, stanowi istotny element tego, w co wierzymy.
Reggae jest chyba czymś więcej niż tylko muzyką, ale właśnie pewnym stylem życia.
Reggae ma pewne wibracje i jest z znane z tego, że posiada cel i zamysł, którym jest podnoszenie na duchu. Natomiast jeśli chodzi o styl życia, to ważną rolę w tej muzyce pełni rastafarianizm, który jest obecny we wszystkim, co robimy - w tym, co jemy, jak mówimy, jak żyjemy. Dlatego nasza muzyka także stanowi obraz naszych myśli i uczuć. Nie kalkulujemy, że akurat jest potrzeba poruszyć taki czy inny temat, ale jeśli poczujemy potrzebę powiedzenia o czymś - robimy to.
Wierzysz w to, że muzyka może zmieniać świat?
Muzyka już zmieniła świat. Patrząc choćby na czasy, w których mój tata był wschodzącym artystą, za posiadanie dredów na Jamajce można było zostać skazanym i to zmieniło się dzięki muzyce, która sprawiła, że dredy stały się akceptowalne. Muzyka dała nam wolność. Dlatego tak, muzyka zmieniła świat, nie mówiąc już o tym, jak bardzo zmieniła mój świat.
Ojciec jest dla ciebie ważną postacią i słuchając twojej muzyki, wydaje mi się, że ważne jest dla ciebie także to, aby kontynuować jego przekaz.
Więcej, chodzi o przekaz naszych przodków, nie tylko mojego ojca, bo jego twórczość także wynikała z chęci kontynuowania pracy, która zaczęła się przed nim i do dziś jest tym samym dziedzictwem, które kocham i ja - dziedzictwem Rastafari. To, co robił mój ojciec, miało takie same powody, jakie kierują nami dzisiaj.
Oczywiście ojciec jest dla swoich dzieci jedną z głównych inspiracji, a jego rola, w moim i mojego rodzeństwa przypadku, jest dodatkowo taka, że był naszym rodzicem. Tutaj nie chodzi tylko o niego, ale o cały ruch, którego był częścią - o ludzi i świadomość, którą podziela cała moja rodzina.
Jesteś blisko ze swoją rodziną?
Tak, mam bardzo dużą rodzinę ze strony obojga moich rodziców i wszyscy się bardzo kochamy.
Macie swoje tradycje?
Wydaje mi się, że jesteśmy na tyle zżyci ze sobą, że nie potrzebujemy specjalnych rytuałów, po prostu się przyjaźnimy, utrzymując stały kontakt. A jeśli spojrzeć na albumy tych z nas, którzy zajmują się muzyką, to łatwo zauważyć często pojawiającą się współpracę między braćmi.
Bycie dzieckiem legendarnego artysty według niektórych może być ułatwieniem kariery, ale wydaje mi się, że mierzenie się z takim dziedzictwem bywa też trudne.
Tak, ale wiesz co? Tworzę muzykę, bo ją kocham, a ojciec nie jest moją jedyną inspiracją, bo zawsze słuchałem bardzo wielu artystów, którzy mieli na mnie ogromny wpływ już od czasów mojej młodości.
Wychodzę z założenia, że ludzie słuchają muzyki, która im się podoba, a jeśli im się nie podoba, to jej nie słuchają, bez względu na nazwisko. Jeśli stworzę coś, co poruszy publiczność, to będą tego słuchać i reszta nie będzie ważna.
W 2011 roku ukazał się teledysk do piosenki "Miracle Worker" projektu SuperHeavy, założonego przez Micka Jaggera i Dave'a Stewarta, do którego zostałeś zaproszony. Jak wspominasz tę współpracę?
Świetnie! To była dla mnie okazja do nauki, bo mogłem przyjrzeć się z bliska pracy innych twórców, którzy na co dzień zajmują się inną muzyką niż ja. Grając na wielu scenach, na przykład podczas festiwali, mogę zobaczyć artystów, którzy grają rozmaite gatunki, ale bycie z tymi ludźmi w studiu, współpracując z nimi, pozwoliło mi na bliską obserwację różnych metod tworzenia i podejścia do twórczości.
Sensem bycia muzykiem jest bycie kreatywnym i otwartym na nowe doświadczenia i w SuperHeavy miałem okazję zobaczyć na przykład to, w jak wielu stylach można grać na tych samych instrumentach.
Dodatkowo na pewno dodało mi to sporo pewności siebie, ponieważ dostałem potwierdzenie, że moja praca jest doceniana, również przez inne środowiska muzyczne. Samo zaproszenie do udziału w tym przedsięwzięciu, wśród takich artystów, było dla mnie wielkim komplementem.
Ważniejszy jest sam proces tworzenia czy moment, w którym wychodzisz na scenę, aby podzielić się jego efektami z publicznością?
Na pewno uwielbiam pisać i komponować, nawet jeśli jakiś utwór nie jest dla mnie, ale pomagam w tworzeniu komuś innemu. To uczucie, kiedy dwie lub trzy osoby pracują w jednym pomieszczeniu i udaje nam się stworzyć utwór, który później poruszy słuchaczy nawet na całym świecie, jest niesamowite. Dotarcie do ludzi i dotknięcie ich w jakiś sposób poprzez muzykę to dla mnie magia. Siedzisz i nagle przychodzi do tego jakaś melodia, jakiś wers, które później mogą dotrzeć do człowieka, którego życie się dzięki nim zmieni. Pisanie, komponowanie i bycie na scenie są dla mnie najbardziej duchowymi przeżyciami, bo potrafią wywołać wręcz mistyczne odczucia.
Będąc często w trasie, nie mam okazji , aby zwiedzić miasta, w których gram, ponieważ po przyjeździe od razu jedziemy na miejsce koncertu, robimy próbę, gramy, a po kilku godzinach ruszamy dalej, żeby dotrzeć na kolejny występ. Z jednej strony podróżujemy po świecie, ale z drugiej często nie mamy okazji, aby go faktycznie zobaczyć.
Natomiast tutaj chodzi przede wszystkim o muzykę - radość, którą daje ludziom i o energię, którą w zamian dają mnie, a ona jest uzależniająca. Ta relacja między mną i publicznością jest tym, co najbardziej lubię podczas koncertów. Gdyby nie ona, to nie wiem nawet, czy jeździłbym w trasy, bo nie jestem wielkim fanem podróży.
Zdarza się, że po tych koncertach fani opowiadają ci o swoich przeżyciach związanych z twoją muzyką?
Tak i to dobre uczucie, które daje mi dużo satysfakcji, ponieważ dokładnie po to istnieje muzyka, aby pomagać i dawać ludziom pocieszenie. Dokładnie tym jest także dla mnie. Kocham jej słuchać i jeśli coś, co sam stworzyłem, może być dla kogoś tym, czym było wiele piosenek dla mnie - to czysta przyjemność. Daje mi to poczucie dobrze wykonanej pracy.
Jacy artyści byli ważni dla ciebie, gdy dorastałeś?
Jest ich bardzo dużo. Na pewno cały muzyczny katalog mojego ojca. Twórczość moich braci i sióstr. Shabba Ranks, Super Cat, Peter Metro, Shady, Nat King Cole i wielu, wielu innych.
To pytanie dla muzyków jest trudne, bo normalna osoba może mieć tę jedną piosenkę lub zespół, ale w moim przypadku jest naprawdę wielu twórców i wiele utworów, które sprawiły, że dziś jestem tym, kim jestem.
Czego szukasz w muzyce, której sam słuchasz?
Jestem tekściarzem, więc bardzo ważne są dla mnie słowa - mądre, ciekawe teksty. Ale istotny jest także aspekt rozrywkowy, bo na koniec dnia nie słucham muzyki wyłącznie z powodu jakichś wielkich przesłań. Tym bardziej, że słucham bardzo różnych gatunków, w tym gangsta rapu i hardcore'u.
Utwór musi mieć w sobie coś, co najpierw przyciągnie, a później będzie w stanie utrzymać moją uwagę. Nie słucham muzyki, która mi się nie podoba, chyba nikt tego nie robi, ale trudno wskazać na konkretne cechy, które sprawiają, że jeden utwór lubię, a innego nie. To jest coś nieuchwytnego, bo zdarzają się piosenki, w których tekst wcale nie jest rozbudowany, ale melodia jest na tyle dobra, że porusza tych samych słuchaczy, których w innym utworze zachwyciła właśnie warstwa tekstowa, bo odnaleźli w niej wiele ciekawych rozwiązań, połączeń i rymów. Chodzi o uczucie, którego nie da się podrobić, bo nie da się udawać, że lubi się piosenkę, która nam się nie podoba. Cokolwiek w niej zachwyca, musi być szczere.
W Miami, gdzie mieszkam, w swoim studiu jestem właściwie dzień w dzień. Dlatego większość muzyki, której obecnie słucham, to ta, którą tworzę lub współtworzę. Oczywiście kiedy nie pracuję i jadę samochodem, to słucham radia lub przesłuchuję różne nowości. Bywa i tak, że spędzam w studiu tak dużo czasu, że kiedy już z niego wychodzę, nie chcę słuchać niczego, aby pozwolić swoim uszom odpocząć. Czasami cisza też jest bardzo ważna.
Uważasz, że są tematy, których w muzyce nie należałoby poruszać? Jest w niej miejsce na jakieś tabu?
Nie. Musimy być wolni. Dawno temu, będąc częścią religii rastafari, nie mogliśmy wyznawać swojej wiary. Dlatego, jeśli my chcemy mieć prawo do tego, aby wyznawać nasze wierzenia, to inni też muszą mieć swoją wolność do tego, aby robić to, co chcą.
Najważniejszy jest balans. Jeśli chodzi o mainstream i media, to brakuje im właśnie równowagi. Każdy chce móc się bawić, a ludzie lubią seks, lubią czuć się "na haju" - taka jest nasza natura. I ja nie mam zamiaru próbować mówić ludziom, co powinni, a czego nie. Ale chciałbym dodać do tego jeszcze coś więcej, swoje przesłane płynące z rastafari - podnoszące na duchu, jak również to pozytywne, a nawet duchowe. Równowaga jest w życiu bardzo ważna.
Wspomniałeś o tym, że bardzo dużo czas spędzasz w studiu lub w trasie. Znajdujesz przestrzeń na to, aby móc przyjrzeć się zwykłemu życiu?
Większość czasu spędzam obecnie w Miami, ale kiedy już wracam na Jamajkę… Tam życie jest pełne wibracji i nie da się nie chłonąć tej energii, więc każdy mój powrót do domu jest bardzo inspirujący. Zwłaszcza dla mnie, bo nie jestem tam tak często, jakbym chciał, więc kiedy już przyjeżdżam, to jestem w pędzie. Każdy dzień jest zupełnie inny. Z kolei na Florydzie jest trochę inaczej. Jestem raczej nocnym markiem, więc zazwyczaj budzę się dopiero późnym popołudniem i wtedy czasami idziemy grać w piłkę nożną, a czasem zajmuję się obowiązkami domowymi lub wykonaniem kilku telefonów, dopóki inni ludzie są jeszcze w pracy. Tak to wygląda do godziny 21, kiedy przychodzi technik studyjny i pracujemy, zazwyczaj do jakiejś 6 rano.
W sierpniu, po przerwie spowodowanej pandemią, rozpoczynasz trasę koncertową. Na początku miesiąca pojawisz się w Warszawie. Jaki był dla ciebie ten czas ostatnich dwóch lat?
Myślałem o tym, że jako artysta powinienem nauczyć się jeszcze innego zawodu. Wydaje mi się, że dobrze by było, aby muzycy mieli dodatkowo jakieś namacalne umiejętności, bo śpiewać i grać będziemy umieli zawsze, ale na świecie istnieje już wystarczająco dużo muzyki, aby odbiorcy mieli czego słuchać do końca życia, nawet gdyby od dziś nie powstała już żadna nowa piosenka.
Pandemia pokazała mi, że bez względu na to, ilu ma się fanów, choćby najwierniejszych, bez względu na jakąkolwiek sławę, tych rzeczy zwykle nie da się spieniężyć lub włożyć do garnka. W jednej ze swoich piosenek napisałem taki wers: "Can you milk cows, even though you drive cars?" (Czy potrafisz doić krowy, chociaż jeździsz samochodami? - red.). Wszystko sprowadza się do najprostszych rzeczy w życiu - czy umiałbyś uprawiać farmę, czy wiesz cokolwiek na temat stolarstwa? Czy masz jakąkolwiek umiejętność, której efekty byłyby namacalne? Jako artysta tworzę coś, czego nie da się dotknąć i ostatnie dwa lata pozwoliły mi popatrzeć na świat z trochę innej perspektywy.
Patrząc ze strony słuchaczy, myślę, że praca artystów może nie być namacalna w dosłowny sposób, ale jestem przekonana, że w ciągu ostatnich dwóch lat te nienamacalne efekty waszej pracy - jak piosenki - były tym, co realnie pomogło wielu osobom w przetrwaniu tego czasu.
Miło, że tak mówisz, ale tutaj znowu pojawia się balans - ktoś może powiedzieć, że nie chodzi tylko o rzeczy namacalne i materialne, ale ja, jako artysta, muszę spojrzeć na swoje życie i powiedzieć sobie, że ono nie jest tylko i wyłącznie o muzyce.
A co, poza muzyką, chciałbyś robić?
W czasie pandemii oglądałem program o ludziach, którzy tworzą ostrza, jak miecze i noże, i to wydaje mi się być bardzo ciekawym zajęciem. Nie wiem, czy dałbym radę zostać profesjonalistą, ale myślę, że dobrze byłoby spróbować i sprawdzić, jakie inne pasje mogłyby się jeszcze we mnie narodzić.
Autorka/Autor: Estera Prugar
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Brian Cross