"Boskie torsy" z USA skuteczne rozgrzały Polki. Ściany Sali Kongresowej drżały od pisku i krzyku, wydobywającego się z setek kobiecych gardeł. - Było super - zgodnie mówiły portalowi tvn24.pl oglądające ich kobiety.
Warszawa, wtorek, godzina 18:30. Przed Kongresową gęstnieje tłum kobiet w strojach mniej lub bardziej wieczorowych. Mężczyzn prawie nie widać, a nieliczni obecni albo przemykają się zdezorientowani („Proszę pani, a dokąd one wszystkie idą? Co tu się dzieje?”), albo scenicznym szeptem zaczepiają: "Wejścióweczka, wejścióweczka potrzebna?".
W środku szampan, czerwony plusz i gęstniejąca atmosfera oczekiwania. Tancerze podgrzali emocje, pojawiając się na scenie z dwudziestominutowym opóźnieniem. Ale warto było poczekać.
Następne dwie godziny Chippendalesi z talentem, zaangażowaniem i robiącym wrażenie profesjonalizmem odgrywali kobiece fantazje. Na scenie pojawiali się robotnicy budowlani, hydraulicy, strażacy, lekarze, kowboje, piraci, więźniowie, gangsterzy, a nawet James Bond. Całość była przy tym histerycznie wręcz śmieszna, co jednak nie przeszkadzało ani rozentuzjazmowanej widowni, ani tancerzom.
Boskie ciała z wprawą pozbywały się kolejnych ubrań, a tareczki na brzuchach, bicepsy, tricepsy i czwórgłowe uda wyglądały dokładnie tak, jak powinny. Błysk w oku każdej z oglądających ich pań, oraz grzmiące oklaski i piski dobitnie o tym świadczyły.
Panowie pokazali (prawie) wszystko. Ukryte przed oczami reszty widowni części anatomii miały okazję oglądać tylko te szczęściary, które dostały się na scenę. A konkurencja była duża.
- Oni są super, świetnie zbudowani, fantastycznie się ruszają. Polskie chłopaki tak nie potrafią. Przyszłam tu specjalnie po to, żeby wejść do nich na scenę – mówi nam jedna z dziewcząt, której udała się ta trudna sztuka.
Na widowni siedziały kobiety w każdym wieku – od takich, które wyglądały, jakby bilet dostały w prezencie na osiemnastkę, do pań w wieku ich babć. Bawiły się wszystkie. Ostatnie numery to już czyste szaleństwo. To obserwacyjnie udowodnione: kilkaset kobiecych gardeł potrafi wydać z siebie pisk, od którego drżą ściany i chwieją się żyrandole.
Nieliczni obecni na widowni mężczyźni, głównie operatorzy i fotoreporterzy, czuli dość nieswojo. – To było socjologiczne doświadczenie – zdradził jeden z nich.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn