"Annette" Leosa Caraxa, czyli musical z Marion Cotillard i Adamem Driverem otworzył we wtorkowy wieczór 74. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes. Podczas gali honorową Złotą Palmę odebrała amerykańska aktorka i reżyserka, uwielbiana przez Francuzów Jodie Foster. Na czerwonym dywanie pojawiła się z żoną, aktorką Alexandrą Hedison, zachwycając fotoreporterów.
Uzasadniając na początku czerwca przyznanie Jodie Foster Honorowej Złotej Palmy za całokształt dokonań, dyrektor canneńskiej imprezy Thierry Frémaux ogłosił, że zostanie uhonorowana "za wspaniałą artystyczną podróż i za wyjątkową osobowość, ze skromnym, ale silnym zaangażowaniem, w niektóre z głównych problemów naszych czasów".
Foster aż siedmiokrotnie z filmami, w których grała lub które reżyserowała, uczestniczyła w canneńskim konkursie. Po raz pierwszy przyjechała na Lazurowe Wybrzeże jako trzynastolatka z "Taksówkarzem" Martina Scorsese, który zdobył wówczas Złotą Palmę. Tę honorową, odebrała wczoraj w Grand Theatre Lumiere z rąk Pedro Almodovara.
Filmowym wydarzeniem pierwszego dnia festiwalu był film otwarcia - bardzo oczekiwany pierwszy anglojęzyczny obraz francuskiego reżysera Leosa Caraxa "Annette", który mocno podzielił widzów.
Cannes 2021. "Annette" na otwarcie
"Annette" to musical od twórcy "Holy Motors", artysty rozmiłowanego w zaskakujących zabiegach formalnych, niewiele robiącego sobie z zasad "filmowej gramatyki". Część recenzentów nazywa ten film rock operą. Jeszcze inni muzycznym melodramatem. Bez wątpienia to jeden z najbardziej zaskakujących obrazów otwierających festiwal, z rewelacyjną kreacją Adama Drivera.
Bohaterowie mieszkają w Los Angeles. Ona (Marion Cotillard) jest odnoszącą sukcesy śpiewaczką operową, on (Adam Driver) - komikiem stand-upowym. Połączy ich szalone, nietuzinkowe uczucie. Chcąc umocnić swój związek, decydują się na dziecko. Po narodzinach córki, która po matce dziedziczy wspaniały głos, ich życie zmienia się nieodwracalnie. Niekoniecznie na dobre, bo wielka miłość niepostrzeżenie zyskuje tragiczny wymiar.
Jak każde dzieło Caraxa, film wywołał skrajne reakcje publiczności i krytyków. Od euforii po znudzenie. Od zachwytu po odrzucenie. "I znowu Cannes dopadła klątwa filmu otwarcia!". "Ten seans to prawdziwa droga przez mękę". "Ożywcze, zachwycające, imponujące nieposkromioną wyobraźnią". Tak różne opinie krytyków pojawiły się na Twitterze zaraz po pokazie.
Znany krytyk "Guardiana" Peter Bradshaw nazywa "Annette" "najciekawszym filmem otwarcia w historii festiwalu". Peter Debruge z "Variety" natomiast nie zostawia na obrazie suchej nitki, nazywając "poronionym, nieprzekonującym eksperymentem" a wreszcie "chóralną wersją TMZ" (mowa o plotkarskim serwisie poświęconym celebrytom), chóralną, bowiem bohaterowie wyśpiewują absolutnie wszystkie kwestie.
W Polsce dystrybutor Gutek Film przygotował dla kinomanów nie lada niespodziankę - dokładnie wtedy, gdy zaczął się pokaz premierowy pokaz "Annette" w Cannes, w wybranych kinach w Polsce można było go również wczoraj obejrzeć.
Oficjalną premierę "Annette" zapowiedziano na 20 sierpnia.
Cannes 2021. Honorowa Złota Palma dla Judie Foster
Odbierając Honorową Złota Palmę, Jodie Foster, absolwentka francuskiego liceum w Los Angeles (efekt posiadania matki frankofilki), dziękowała nienaganną francuszczyzną, wywołując euforię radości w Pałacu Festiwalowym.
Thierry Frémaux, wieloletni dyrektor canneńskiej imprezy za jej największy atut uważa "umiejętne łączenie wysokich standardów z popularnością". Należy do nielicznych hollywoodzkich gwiazd, które odnosząc gigantyczny sukces już w dzieciństwie, nigdy nawet nie otarły się o typowe dla młodocianych sław przygody z używkami, nierzadko z tragicznym finałem. Może dlatego, że we wszystkim lubi być w kontrze do świata?
Pokazała to, wstawiając się jako jedna z nielicznych za Melem Gibsonem, podważając wiarygodność oskarżeń o jego rzekomą homofobię, twierdząc, że są bezpodstawne, czego najlepszym dowodem jest ich długoletnia przyjaźń. Było to już po tym, jak po latach milczenia i obsesyjnego strzeżenia swojej prywatności Jodie dokonała coming outu (w 2014 roku), po raz pierwszy oficjalnie pokazując się z Alexandrą Hedison, którą wkrótce poślubiła.
"Już jako nastoletnie dziecko wiedziałam, że jeśli nie stworzę dla siebie strefy ochronnej, zabiorą mi dzieciństwo i rzucą na pożarcie tabloidom" - mówiła w wywiadzie. - Musiałam walczyć o wszystko - także o to, by pójść do Disneylandu, nie mając za sobą ekipy filmowej, trzymać się na uboczu, by zachować moje życie dla siebie" - podkreślała.
Martin Scorsese wspominał: "Nie pamiętam tak mądrego dziecka. Po szaleństwie, jakie rozpętało się po sukcesie 'Taksówkarza' (13-letnia Jodie za rolę dostała nominację do Oscara - przyp. red), większość dziewczynek odleciałaby do nieba. Ale nie Jodie. Nawet nie protestowała, gdy poinformowali ją, że nie będzie obecna na premierze filmu, bo jest od lat 16! Tylko wzruszyła ramionami: mam kupę zaległych lekcji do odrobienia - i po prostu poszła do domu. Wbiło nas w ziemię".
Po "Taksówkarzu" była drugą najmłodszą w historii aktorką (po Tatum O'Neal) nominowaną do Oscara. Ponieważ w filmie były sceny wymagające nagości, zastąpiła ją w nich jej starsza siostra. Matka zadbała o to, by dziewczynka nie do końca wiedziała, jaki odniosła sukces.
Po raz pierwszy przed kamerą stanęła w wieku dwóch lat. Jej matka, szukając dodatkowych źródeł dochodu, wpadła na pomysł, by córka grała z bratem w reklamówkach. Jodie zwróciła na siebie uwagę producentów i przez kilka lat pojawiała się na małym ekranie. Ale nie zaniedbała szkoły. Ukończyła z wyróżnieniem wspomniane liceum francuskie, płynnie mówi zresztą nie tylko po francusku, ale i po niemiecku. Skończyła prestiżowy Uniwersytet Yale (kierunek literatura). Nie chciała studiować aktorstwa. "Aktorstwo to dziwna robota, która stawia cię w bardzo niestabilnym miejscu. Nie dla wszystkich to jest dobre. Wciąż nie wiem, czy jest właściwe dla mnie" - tłumaczyła.
Gdy w trakcie jej studiów szaleniec John Hinckley Jr., chcąc zaimponować aktorce, postrzelił prezydenta Ronalda Reagana, przeżyła potworną traumę. Z uwagi na zamieszanie wokół jej osoby, przerwała na rok naukę. Odmawiała wypowiedzi na temat zdarzenia - Hinckley ostatecznie trafił do w zakładu psychiatrycznego. Po latach przyznała, że czuła się ofiarą tej tragedii i jeszcze skwapliwej zaczęła chronić prywatność.
Przełomem stała się rola w filmie "Oskarżeni" Jonathana Kaplana, w którym zagrała ofiarę zbiorowego gwałtu, walczącą o ukaranie winnych. Za ten występ dostała swojego pierwszego Oscara, a trzy lata później, dzięki roli agentki FBI w słynnym "Milczeniu owiec" Jonathana Demme'a, do jej rąk trafił drugi. Została pierwszą aktorką, która przed trzydziestką miała dwie statuetki. Ale aktorstwo przestało jej wystarczać. Zajęła się reżyserią.
Jej debiutem był dramat psychologiczny "Tate, mały geniusz", potem "Podwójne życie" z Melem Gibsonem, "Zakładnik z Wall Street", wreszcie seriale, w tym "House of Cards". Rozkręca się na dobre w nowej roli. Nie gra dużo, ale niezmiennie przypomina, jak znakomitą jest aktorką. Wśród jej kreacji wyróżnia się m.in. "Odważna" Neila Jordana, w której znowu wymierzała sprawiedliwość. O sprawiedliwość dla niesłusznie skazanego i przetrzymywanego latami bez wyroku w Guantanamo więźnia walczyła też ostatnio w filmie "Mauretańczyk". Za rolę otrzymała kolejny Złoty Glob. I tak właśnie jest postrzegana - jako silna kobieta, gotowa walczyć o sprawiedliwość z całym światem.
Uchodzi za najbardziej niezależną kobietę w Hollywood. Budzi szacunek. Nigdy nie czuła presji zrobienia wielkiej kariery. Może dlatego trwa ona tak długo.
Źródło: "The Guardian", "Variety", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA