Nowa, 17 już płyta ostatniego barda politycznego rocka, jak krytycy nazywają Bruce’a Springsteena, od kilku dni robi furorę na świecie. „Wrecking Ball" to dla wielu wręcz najlepsza płyta w jego muzycznej karierze, choć znakomitych było sporo. Kilkanaście piosenek opisuje stan ducha Amerykanów tak trafnie, że już typuje się ją na zwycięzcę przyszłorocznych Grammy, choć to dopiero początek roku.
62-letni Bruce znów jest na ustach całej muzycznej branży, a nowa płyta porywa zarówno jego starych fanów, jak i nową publiczność.
Album społecznie zaangażowany
Sam Springsteen mówi, że "Wrecking Ball" to jego najbardziej "gniewny" album od lat i z pewnością najbardziej społecznie zaangażowany. Porusza przede wszystkim kwestię ekonomicznego kryzysu. Obiektem ataku są finansiści i politycy odpowiedzialni za dramat zwykłych ludzi. Bruce’a niepokoi też słabość amerykańskiej demokracji, rzekomo ugruntowanej jak w żadnym innym miejscu na świecie. W dramatycznie brzmiącym, świetnym utworze „We Take Care of Our Own” pyta, dlaczego uczciwa praca nie daje już wolności.
Mnóstwo tu gniewu, przemawiącej wprost, mocnej muzyki rockowej ze znakomitymi tekstami. Bruce brzmi bogato i różnorodnie. Ale "Wrecking Ball" to coś jeszcze – to mimo elementów bluesa, folku i nawet hip-hopu, wyznanie wiary w rock and roll, gatunek niezmiennie najbliższy muzykowi. Mimo pesymistycznych tekstów, płyta porywa entuzjazmem i dynamiką.
Patriota krytyczny
Springsteen w swoich utworach zawsze był po stronie słabych i przegranych. Już w latach 70-tych zaangażował się w kampanię przeciwko energetyce atomowej, potem wspierał akcję Live Aid. W 1985 roku wziął udział, razem z innymi artystami, w nagraniu piosenki „We Are the World” Michaela Jacksona i Lionela Richiego, by zebrać fundusze na walkę z głodem w Etiopii. Najbardziej chyba zaangażowana jego piosenka "Streets Of Philadelphia" z filmu "Philadelphia" otrzymała Oskara i nagrodę Grammy.
Trudno więc się dziwić, że i tym razem reaguje zdecydowanie na to, co dotyka obywateli amerykańskich. - To, co się dzieje w naszym kraju jest złe, niepatriotyczne i nieamerykańskie – mówi na dostępnych w sieci nagraniach ze spotkań z publicznością, promujących płytę. - Nikt nie bierze za to odpowiedzialności. Mój patriotyzm jest krytyczny ale prawdziwy, zadaje niewygodne pytania i oczekuję odpowiedzi.
Ciekawe jak przyjął płytę, nucący jego piosenki na wiecach przed 4 laty, Barack Obama - zdeklarowany wielbiciel Bruce’a, i czy artysta tak ostro oceniający sytuację w kraju, poprze go znów w nadchodzących wyborach?
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mat. prasowe