Ich dzieła fascynują fanów ambitnej animacji na całym świecie, a w światku filmowym traktowani są z niemal nabożną czcią. Ich samych natomiast, zaczarował przed ponad 30 laty Bruno Schulz. – Czuliśmy się jak pionierzy, prezentujący tego niezwykłego artystę zachodniej widowni, dla której był zupełnie nieznany – mówią bracia Quay w wywiadzie dla tvn24.pl.
- To wszystko zaczęło się od Andrzeja Klimowskiego, który w 1974 roku powiedział: "Powinniście to przeczytać – zdradzili bracia Quay. Artyści posłuchali się polskiego plastyka i od tamtej pory wpadli w Schulza.
Lalkowe "Sklepy cynamonowe"
Efektem tej fascynacji była przede wszystkim "Ulica Krokodyli" – wydana w 1986 roku animacja, oparta na opowiadaniu Brunona Schulza z tomu "Sklepy cynamonowe". Do dzisiaj, oniryczna opowieść zrealizowana głównie za pomocą animowanych lalek, uznawana jest za największe dzieło braci Quay.
Na tym jednak nie koniec schulzowskich inspiracji filmowców. – Chcemy nakręcić film na podstawie tomu opowiadań "Sanatorium pod klepsydrą" – zapowiadają bracia. Jednak na pytanie: kiedy? odpowiadają, że w ciągu następnych 10. Lat. – Tyle mniej więcej trwa od czasu pojawienia się pomysłu, do jego realizacji – śmieją się animatorzy.
Inne "Sanatorium"
Mimo, że plany na zrobienie tego filmu są wciąż mgliste, to bracia wiedzą, że nie chcieliby robić filmu takiego, jak Wojciech Has w swoim "Sanatorium pod klepsydrą" z 1973 roku. – Has zrobił bardzo duży film, w którym zawarł elementy z różnych utworów Schulza. My chcemy stworzyć miniaturę, krótką animację opartą o jedno opowiadanie – przyznali bracia.
Następny przystanek - Lwów
Fascynacja polskim krajem, jego literaturą i historią przełożyła się w pewnym stopniu na życie prywatne filmowych bliźniaków. Jak mówią, mają w Polsce teraz wielu przyjaciół, dlatego chętnie i często nad Wisłę przyjeżdżają. Podróżują też po ziemiach, które związane są z polską historią, choć dzisiaj już w granicach naszego kraju nie są. Zainteresowanie twórczością Schulza zawiodła ich doi Drohobycza, rodzinnego miasta pisarza. – Nie byliśmy natomiast jeszcze we Lwowie, to nasz następny przystanek – planują Quayowie.
Scenariuszowi mówimy "nie"
Podczas wcześniejszej konferencji prasowej, bliźniacy zdradzili pewne ekstrawagancje dotyczące ich filmowego warsztatu. – Nigdy pracujemy ze scenopisem. Przenigdy – twierdzą. Jak dodają, piszą scenariusz, żeby otrzymać dofinansowanie do projektu. Gdy jednak już je mają – to scenariusz leci do śmieci. – Filmy tworzymy spontanicznie, z tego co właśnie tkwi nam gdzieś w głowach.
Po prostu "bracia Quay"
Sposób to najwyraźniej dobry, bo bracia Stephen i Timothy Quay cieszą się niewątpliwym szacunkiem filmowców i popularnością fanów animacji. Mówi się o nich zawsze "bracia Quay", bo zachowują się jak pomyłkowo rozłączone dwie połowy jednej osoby. Gdy przychodzi zacytować zdanie, rozpoczęte przez jednego, rozwinięte przez drugiego i zakończone przez pierwszego, to staje się jasne, dlaczego w rozmowach z nimi nie używa się imion.
Oprócz wspomnianej "Ulicy krokodyli", do najważniejszych dzieł braci zalicza się pełnometrażowe "Instytut Benjamenta" (1995). Widz niezainteresowany animacją mógł zobaczyć próbkę ich możliwości w "Stroiciel trzęsień ziemi" z 2006 roku oraz we "Fridzie" Julie Taymor z Salmą Hayek w roli tytułowej. Bracia Quay nakręcili bowiem minutową scenę wizji Fridy Kahlo podczas śpiączki.
Bracia Quay gościli w Poznaniu podczas I Międzynarodowego Festiwalu Filmów Animowanych "Animator". Więcej na ten temat znajdziesz TUTAJ.
Źródło: tvn24.pl