Aż dziewięć nagród, w tym wszystkie główne nagrody aktorskie, bardzo ważne dla amerykanów, trafiły w ręce obcokrajowców. Honor Amerykanów uratowali autorzy najlepszego filmu - bracia Coen.
Najbardziej oczekiwane nagrody za pierwszoplanową rolę męską i żeńską zdobyli w tym roku Francuzka i Irlandczyk. Najlepszą główną rolą żeńską okazała się kreacja Marion Cotillard, w filmie "Niczego nie żałuję". Oscar za główną rolę męską przypadł natomiast Danielowi Day-Lewisowi.
Ze statuetek za role drugoplanowe cieszyli się: Hiszpan, Javier Bardem za "To nie jest kraj dla starych ludzi", oraz Brytyjka Tilda Swinton za "Michael Clayton". Pozostałe statuetki obcokrajowcy otrzymali m.in. za dekorację, kostiumy, najlepszą oryginalną piosenkę i krótki film animowany - "Piotruś i Wilk".
Na otarcie łez
Najważniejsza statuetka zostanie jednak w USA. Najlepszym filmem roku okazał się film braci Ethana i Joela Coen "To nie jest kraj dla starych ludzi". Obraz ten został nagrodzony również za reżyserię, drugoplanową rolę męską (Javier Bardem), scenariusz-adaptację i montaż.
Zdecydowany faworyt wyścigu, film "Aż poleje się krew", zdobył jedynie nagrodę za zdjęcia i za główną rolę męską, Daniela Day-Lewisa. Lewis był faworytem w tej kategorii, jest to jego już drugi Oscar. Pierwszy dostał za rolę w "Moja lewa stopa".
W strugach deszczu
Tegoroczną ceremonię przyćmiły strugi deszczu, wyjątkowo rzadko spotykanego w Kalifornii. Organizatorzy gali byli zmuszeni rozstawić przezroczysty namiot nad czerwonym dywanem, aby deszcze nie zniszczył kreacji hollywoodzkich gwiazd.
Źródło: PAP, tvn24.pl