Dla polskich widzów na zawsze pozostanie przede wszystkim Hermannem Brunnerem, przeciwnikiem porucznika Hansa Klossa, oficerem SS z serialu "Stawka większa niż życie" Janusza Morgensterna i Andrzeja Konica, ale także królem Władysławem Jagiełłą w "Krzyżakach" Aleksandra Forda. Ma jednak na koncie mnóstwo głośnych kreacji teatralnych, głównie na scenach łódzkich i warszawskich. Emil Karewicz, wilnianin z urodzenia kończy dziś 95 lat.
Choć fanom serialu "Stawka większa niż życie" zapewne trudno będzie w to uwierzyć, sturmbannführer Brunner pojawia się zaledwie w pięciu z 18 odcinków słynnego serialu Janusza Morgensterna i Andrzeja Konica. Charyzma aktora i świetne rzemiosło sprawiły jednak, że wydaje nam się, iż Brunner gra w każdym. Rola na zawsze już przylgnęła do niego, zaś serial zyskał status kultowego.
Przed "Stawką..." inne ważne role
A przecież Emil Karewicz miał już wtedy na koncie świetne kreacje, m.in. w "Kanale" Andrzeja Wajdy, gdzie wcielił się w postać porucznika Mądrego lub w równie znakomitym filmie "Pętla" Wojciecha Jerzego Hasa według opowiadania Marka Hłaski.
Drugą rolą, która mocno przylgnęła do aktora, była kreacja Władysława Jagiełły w "Krzyżakach" Aleksandra Forda, największym w historii frekwencyjnym sukcesie polskiego filmu. Prezencja, wspaniała dykcja i tembr głosu uczyniły z niego idealnego kandydata do odtwórcy roli wielkiego polskiego władcy.
Ale Karewicz - urodzony w Wilnie, posługujący się wspaniałym, przedniojęzykowym "ł", którego dzisiaj młodzi aktorzy tak bardzo zazdroszczą starym mistrzom, ma na koncie również mnóstwo znakomitych kreacji teatralnych, zagranych na scenach całego kraju, a także w Teatrze Telewizji.
Droga do aktorstwa
Urodził się 13 marca 1923 roku w Wilnie, gdzie już jako mały chłopiec zdradzał zainteresowanie filmem. W wydanej przed kilku laty biografii "Trzy po trzy" wspomina obrazy kowbojskie, na które namiętnie chodził do kina. To one sprawiły, że postanowił zostać aktorem.
Jeszcze przed rozpoczęciem wojny niemiecko-radzieckiej (1941) debiutował w wileńskim Teatrze Małym, gdzie zagrał postać Małpy w "Kwartecie" Kryłowa. Karierę przerwał wybuch II wojny światowej. Młody Emil został żołnierzem II Armii Wojska Polskiego i przeszedł z nią szlak do Berlina. W wojsku także występował w teatrze.
Po wojnie ukończył Studio Dramatyczne Iwo Galla. Naukę w łódzkiej Filmówce przerwał, by rozpocząć karierę sceniczną. W 1950 r. zdał eksternistyczny egzamin aktorski i trafił na scenę Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Potem była scena Teatru Nowego im. Jaracza w Łodzi, a następnie teatry warszawskie - począwszy od Ateneum (1962-65), po Dramatyczny (1965-67), a wreszcie Teatr Nowy, wcześniej znany jako Ludowy.
Do jego głośnych kreacji na łódzkiej scenie, którą cenił sobie szczególnie, należą m.in role: Truffaldina w "Słudze dwóch panów" Goldoniego, Franciszka w "Zbójcach" Schillera, Gospodarza w "Weselu" Wyspiańskiego, czy Oktawiana w "Juliuszu Cezarze" Szekspira.
Po przeprowadzce do Warszawy na scenach teatrów - Ateneum, a potem Dramatycznego, nie dostawał ról na miarę swojego talentu. Ciekawsze zaczął otrzymywać po przeniesieniu się do Teatru Ludowego, w 1974 r. przemianowanego na Nowy. Zagrał tam m.in. Lapkina-Tiapkina w "Rewizorze" Gogola, Mecenasa w "Adwokacie i różach" Szaniawskiego, Hetmana Kossakowskiego w "Horsztyńskim" Słowackiego, Łomowa w "Oświadczynach" Czechowa czy Stomila w "Tangu" Mrożka.
Równocześnie realizował się jako aktor filmowy.
W kinie mistrzów
Jego pierwszą rolą filmową była rola George'a w "Warszawskiej premierze" Jana Rybkowskiego. W 1956 r. na ekrany wszedł "Kanał" Andrzeja Wajdy - film, którego data premiery utożsamiana jest z narodzinami tzw. szkoły polskiej. Obraz pokazujący ostatnie chwile Powstania Warszawskiego i oddziału żołnierzy AK próbujących przejść przez kanały do broniącego się Śródmieścia stolicy, zdobył Srebrną Palmę w Cannes ex aequo z "Siódmą pieczęcią" Ingmara Bergmana, a Karewicz zagrał w nim ważną rolę porucznika Mądrego - postać złożoną psychologicznie i niejednowymiarową, o której mówi, że takie lubił najbardziej.
Po tej roli nastąpił wysyp ciekawych propozycji. Był więc w "Cieniu" Jerzego Kawalerowicza prowokatorem Jasiczką, a w "Bazie ludzi umarłych" Czesława Petelskiego, znów opartej na opowiadaniu Hłaski - Tadkiem "Warszawiakiem". Rolę, która miała stać się milowym krokiem w jego karierze zagrał jednak dopiero w w w 1960 roku - w "Krzyżakach" Aleksandra Forda, adaptacji prozy Henryka Sienkiewicza.
Pierwotnie film miał reżyserować Andrzej Wajda, ale nie otrzymał zgody rządzących, co stało się powodem, dla którego opuścił najsłynniejszy wtedy Zespół Filmowy KADR. Film przejął będący wtedy ulubieńcem władz reżyser Aleksander Ford. Początkowo Emil Karewicz miał wcielić się w rolę księcia mazowieckiego, reżyser zadecydował jednak, że musi zagrać króla Władysława Jagiełłę.
To był sukces, o jakim nawet nie śniło się twórcom. W ciągu pierwszych czterech lat od premiery film obejrzało 14 milionów widzów, a do 1987 roku - 32 miliony. Karewicz jako król Władysław II Jagiełło, prowadzący oddziały Polaków, Litwinów i Rusinów ku zwycięstwu pod Grunwaldem - jednej z największych bitew średniowiecznej Europy, zachwycał dostojeństwem i charyzmą. Kiedy odbierając od posłańców dwa miecze, przesłane od pewnego zwycięstwa krzyżackiego mistrza Ulricha von Jungingena, wypowiadał słynne słowa: "Mieczy ci u nas dostatek, ale i ten przyjmiemy, jako zapowiedź zwycięstwa" - publiczność w kinach biła brawa i wstawała z krzeseł.
"Brunner nie strzelaj!"
Na taką rolę, jak ta w serialu Morgensterna i Konica aktorzy czekają czasem całe życie. Kiedy na ekrany zachodniego świata weszły pierwsze filmy o Bondzie, Andrzej Szypulski i Zbigniew Safjan postanowili stworzyć ich rodzimą wersję i napisali scenariusz w iście zachodnim stylu. Tak narodził się agent J23, czyli Hans Kloss - Polak Stanisław Kolicki, podstawiony Niemcom przez radziecki wywiad. Udało się to, bo był łudząco podobny do niedawno aresztowanego oficera niemieckiego.
Nowy Kloss zajmuje jego miejsce w Abwehrze i rozpoczyna misję szpiegowską. Jego głównym antagonistą jest inteligentny oficer SS Brunner - grany znakomicie przez Karewicza.
"Miałem być taką wredną przeciwwagą dla szlachetnego Klossa - wspomina Karewicz w wywiadzie. (...) No i mam nadzieję, że byłem. W tamtych czasach dziennikarze pytali mnie dość często, czy mam w sobie coś z Brunnera. Oczywiście nic. (...) Ze Staszkiem Mikulskim połączyła nas na lata może nie przyjaźń, ale ciepła zażyłość" - dodaje.
Cyniczny, przebiegły, ale zarazem fascynujący jako filmowy bohater Brunner, od początku będzie nieufny wobec "kolegi" z SS. Karewicz stworzył postać nie mniej kultową niż grany przez Stanisława Mikulskiego Hans Kloss, mimo iż na ekranie gościł niewspółmiernie mniej od głównego bohatera. Podwórka zaroiły się od nastolatków bawiących się w Klossa i Brunnera, a słynny okrzyk: "Nie strzelaj Brunner" jeszcze przez długie lata miał towarzyszyć aktorowi w miejscach, w których się pojawiał. Emitowany w latach 1967-68 serial, pół wieku później wciąż ma miano kultowego i należy do najchętniej oglądanych i powtarzanych rodzimych produkcji telewizyjnych.
W 2013 r. Patryk Vega zdecydował się nakręcić swego rodzaju kontynuację przygód Hansa Klossa - "Stawkę większą niż śmierć". W filmie bliższym przygodom Indiany Jonesa niż niemieckiego oficera wywiadu, Kloss tym razem wpada na trop skarbu zrabowanego przez nazistów. Starając się go zdobyć, stawia czoło swojemu odwiecznemu wrogowi Brunnerowi. Obraz nie porwał widowni, chwilami chyba niezamierzenie groteskowy, został przyjęty z mieszanymi uczuciami. To, co zwróciło uwagę i doczekało się komplementów, to właśnie kreacje Emila Karewicza i Daniela Olbrychskiego (oberführer Günther Werner).
Z ciekawszych ról filmowych Karewicza warto jeszcze wymienić te w filmach: "Świadectwo urodzenia", "Ostatni kurs", "Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię", "Jak rozpętałem II wojnę światową", "Hubal", "Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy", "Sekret Enigmy" czy "Polonia Restituta".
Niezapomnianą rolę aktor stworzył też jako Tomasz Łęcki, ojciec Izabelli Łęckiej, ukochanej Wokulskiego w znakomitej, serialowej wersji "Lalki" według Prusa w reżyserii Ryszarda Bera. Jako groteskowy safanduła - arystokrata-bankrut chwilami bawił, innym razem wzruszał - znów robił wielkie wrażenie. Świetnie zagrał też starego doktora Fausta w odważnej adaptacji Grzegorza Królikiewicza oraz Stalina w miniserialu o konferencji jałtańskiej.
Po raz ostatni na ekranach telewizorów pojawił się w 2015 r. w telenoweli "Barwy szczęścia". Od lat zmaga się z tzw. zespołem Meniere'a. - Mam niedotlenienie zmysłu równowagi. To bardzo niebezpieczne. Nie mogę już chodzić - wyznał po swoich 90. urodzinach.
Choć na ekranie tak chętnie obsadzany był w rolach czarnych charakterów, prywatnie uchodzi za ciepłego, obdarzonego poczuciem humoru człowieka. Poza aktorstwem pasjonuje go malarstwo - sam maluje i ma całkiem pokaźną kolekcję swoich prac. Ponadto kocha wędkarstwo.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: film polski, PAP, tvn24