Na siódmej edycji festiwalu filmowego Era Nowe Horyzonty pokazanych zostanie ponad 350 filmów krótko i długometrażowych. Jednej osobie w trakcie dziesięciu dni nie uda się zobaczyć co najmniej 300 z nich – zapewne każdego z nich można żałować.
Te straty bardzo trudno nadrobić. Większość z tych obrazów nie trafi do naszej dystrybucji. Jakimś nadludzkim wysiłkiem, co roku, Roman Gutek z kilkoma zaledwie współpracownikami odnajdują wyjątkowe, zupełnie unikatowe kopie. Dlatego chcemy przedstawić krótką i subiektywną listę rzeczy, których na Festiwalu Era Nowe Horyzonty nie można przegapić. 1. Międzynarodowy Konkurs Nowe Horyzonty i wszystkie tytuły tego cyklu Konkurs spośród wszystkich cykli tematycznych od początku swojego istnienia wzbudza największe kontrowersje. Zdarzało się, że widownia wychodziła zawiedziona (czasem nawet przed końcem filmu). Bez wątpienia mniej ryzykowne jest wybrać się na seans z cyklu „Mistrzowie" lub skupić się na retrospektywie jednego ze znanych twórców. To jednak konkurs najlepiej spełnia założenia, jakie Roman Gutek zawarł w nazwie swojej imprezy. Normą bowiem jest, że w konkursie startują filmy bezkompromisowe, wyznaczające tę właśnie granicę, która całej imprezie wydaje się patronować. Moment, w którym da się zauważyć linia filmowego horyzontu. Jak sam Gutek przyznaje konkurs nie jest zestawem bezdyskusyjnym. To jednak wybór filmów, których nie da się łatwo zapomnieć. Na imprezie nie dającej się łatwo objąć pamięcią, wydaje się być wyborem najrozsądniejszym. Polecamy wszystkie tytuły. 2. Kino Helios Kiedy ponad rok temu po raz pierwszy zapowiedziano, że większość festiwalu odbędzie się we Wrocławskim multipleksie fani zadrżeli. Pojawiły się głosy, że nie uda się powtórzyć wyjątkowej atmosfery w molochu. Festiwal rozrastając się, zje swój ogon i zmieni się w imprezę jak inne. W oczach pojawił się strach przed kolorowymi czapeczkami i stoiskami z popcornem. Okazało się, że przedwczesny. Jedną z największych zasług Romana Gutka w trakcie ostatnich lat jest właśnie fakt, że festiwal przybiera na znaczeniu. Przyciągając coraz większą liczbę ludzi, staje się najważniejszym kulturalnym wydarzeniem wakacji. W tym roku seanse pokazywane będą w trzynastu różnych salach, z czego dziewięć znajduje się właśnie w Heliosie. Warto tam wejść i poczuć atmosferę. Dziwną przecież mieszankę. Okupacyjną. Fani kina niekomercyjnego panoszący się po klimatyzowanych salach wyposażonych w DolbySround. Przyjemny widok, tym bardziej, że tylko przez dziesięć dni w roku udaje się stworzyć tutaj ten paradoksalny, ambitny multipleks. To luksus. 3. Hal Hartley Co rok mamy do czynienia z niespodzianką. Co okaże się odkryciem? Retrospektywy okazują się być strzałami w dziesiątkę w przypadku filmowców i kinematografii w naszym kraju nieznanych, egzotycznych. W tym roku festiwal odwiedzi Hal Hartley, jeden z najciekawszych amerykańskich filmowców niezależnych końca XX i początku XXI wieku. Retrospektywie jego filmów towarzyszyć będzie promocja dwóch książek poświęconych jego twórczości. Filmowiec o powściągliwym, przeszytym ironią stylu wymyka się prostej charakterystyce. Tym większa okazja do tego, żeby zapoznać się z niemal całą jego twórczością. Warto przypomnieć, jak duże zasługi dla propagowania amerykańskiej awangardy ma festiwal Romana Gutka, na którym od pierwszej edycji systematycznie i treściwie mogliśmy zmierzyć się z filmami między innymi Jonasa Mekasa, Andy Warhola, John'a Cassavetes'a czy Jima Jarmusha. Przyjazd Hartleya wydaje się logicznym rozwinięciem tej „antyhollywoodzkiej" linii programowej. Tym bardziej emocjonującym, że dotykającym najświeższych nurtów w kinie niezależnym za Atlantykiem. 4. Federico Fellini W przypadku imprezy poszukującej nowych form, w sprawie tak dobrze znanego filmowca, jakim jest Fellini rodzi się pytanie o to czy warto? I odpowiedzią nie może być argument, że udało się sprowadzić odrestaurowane kopie. Nawet fakt, że niektóre z filmów zawartych w programie dużo trudniej zobaczyć od innych nie jest rozstrzygający. Felliniego na festiwalu obejrzeć nie tylko warto, ale jest on tutaj nieodzowny właśnie dlatego, że impreza ta z założenia promować ma filmy nowe i eksperymentalne. „Amarcord" czy też „La Strada" pozwolą nie stracić gruntu pod nogami. Ponieważ młodych i starych powinno się ze sobą konfrontować. I obojgu ta konfrontacja wyjść musi na dobre. Jeden film Felliniego to obowiązek uczestnika festiwalu, jak poranna aspiryna na odzyskanie równowagi po nocnej imprezie w klubie festiwalowym. 5. Retrospektywa filmów Zbigniewa Cybulskiego, Salto, reż. Tadeusz Konwicki. To może być wyjątkowa chwila, wykraczająca poza kontekst festiwalu. Zbigniew Cybulski, którego czterdziesta rocznica śmierci minęła w styczniu tego roku zostanie na festiwalu uczczony mini-retrospektywą filmów z jego udziałem – również zagranicznych, tych mniej w Polsce znanych. Jednym z najciekawszych zaplanowanych pokazów będzie Salto w reżyserii Tadeusza Konwickiego. W finale, uciekając przed zgrają próbujących ukamienować go oprawców bohater grany przez Cybulskiego wskakuje do pędzącego pociągu. Scena ta stanie się później jednym ze znaków rozpoznawczym aktora nazywanego „polskim Jamesem Deanem", którego tragiczny życiorys poprzez legendę przenikał się z nadzwyczaj wyrazistymi losami granych przez niego postaci. Zbigniew Cybulski 8 stycznia 1967 roku zginął tragicznie na dworcu kolejowym właśnie we Wrocławiu pod kołami ekspresu, do którego próbował wskoczyć.
Szczegóły na temat festiwalu na stronie www.enh.pl
Michał Sufin
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP