- To były okropne chwile. Teraz, gdy tylko przychodzi alert RCB, od razu wracają najgorsze wspomnienia - mówi Alicja Tarkowska, sołtys Zawał pod Toruniem, gdzie 19 lipca 2015 roku przez wieś przetoczyła się trąba powietrzna. W kilka minut ludzie stracili swoje majątki. Najważniejsze jednak, że nikt nie zginął. Dzięki zaangażowaniu wielu osób, dziś wszyscy mieszkańcy, których dotknął żywioł, ponownie są "na swoim".
Była ciepła, słoneczna niedziela. 19 lipca 2015 roku. W Zawałach znajdujących się jakieś 15 kilometrów od Torunia nikt nie przeczuwał, że ten dzień może zakończyć się tak dramatycznie.
Czytaj też: "Ogromny huk i koniec świata. Wyglądaliśmy przez okna. Patrzyliśmy, co się wali po kolei"
- Było ciepłe popołudnie, około godziny 17. Graliśmy na pobliskim boisku w piłkę plażową. Było sporo dzieci ze wsi. Nagle pojawiło się ciemne niebo. Skończyliśmy grać, poszliśmy do domu. To była chwila. Duża ściana deszczu. Nie było widać tego, co po drugiej stronie. Od sąsiadów spod lasu poleciała w naszym kierunku trampolina i drzewa, które znajdowały się po prawej stronie, nagle zaczęły się kłaść - wspomina Alicja Tarkowska, sołtys Zawał.
Kilka minut dramatu
Trąba powietrzna, która nawiedziła Zawały, trwała dosłownie kilka minut. Wyrządziła ogromne straty. Całe szczęście obyło się bez ofiar.
- Jeden wielki huk i hałas. Gdy wyszliśmy na ulice i spojrzeliśmy w kierunku figurki, byliśmy przerażeni. Na jednym z budynków nie było górnej części dachu i poddasza. Wszędzie leżały kawałki blachy, styropianu. Poszliśmy w stronę transformatora, gdzie znajdowały się elementy komina. Jeden z domów został zrównany z ziemią. W głębi wsi były porozrzucane elementy dachu. Dzięki Bogu, nie było poszkodowanych - dodaje pani Alicja.
Przyjechało pogotowie. Jednej z mieszkanek, która po przyjeździe na miejsce zobaczyła swój dom, zrobiło się słabo. U innej z kobiet ratownicy wyciągnęli z ciała kawałki szkła, które dostały się, gdy zasłaniała swoje dzieci.
W sumie 33 budynki zostały uszkodzone. - Po nawałnicy, na drugi dzień zaczęły padać deszcze. Jeszcze dobrze dachy nie były osłonięte, a już trzeba było przed wodą chronić i ratować. U nas od piętra położył się szczyt budynku. Został wypchnięty do środka. To był pierwszy dom od tej strony wsi, natomiast całe epicentrum znajdowało się dalej. Położona była również cała połać lasu - wspomina Alicja Tarkowska.
Dramat mieszkańców rozegrał się na odcinku kilkuset metrów. Ci starsi do dziś twierdzą, że przed tragedią uchroniła ich figurka Matki Boskiej znajdująca się przy drodze. To właśnie mniej więcej w tym miejscu trąba powietrzna się zatrzymała.
Natychmiastowa pomoc
Pomoc przyszła bardzo szybko. - W pierwszej kolejności pojawiły się jednostki strażackie z całej gminy. Później dojeżdżały jednostki z powiatu. Pierwsze dodatki losowe w wysokości 5 czy 6 tysięcy były wypłacane na poczekaniu. Poza tym przyjeżdżali pomagać przedsiębiorcy z gminy Obrowo. Pomógł też oczywiście rząd i lokalny samorząd - zaznacza sołtys Zawał.
Potrzeba było kilku lat, aby odbudować i wyremontować wszystkie budynki. Dziś mieszkańcy mogą cieszyć się z powrotu "na swoje". Wydarzenia z 19 lipca zostały jednak w ich głowach. Jak podkreśla Alicja Tarkowska nie da się tego wymazać z pamięci.
- To były okropne chwile. Ludzie pamiętają i cały czas boją się. Teraz, jak tylko przychodzi alert RCB, to od razu wracają najgorsze wspomnienia. Gdy przychodzi 19 lipca każdego roku, wspominamy to, co wydarzyło się 9 lat temu. Nawet ostatnio, gdy byłam na zjeździe strażackim, to starsi panowie, którzy wtedy brali udział w akcji, wspominali - przyznaje sołtys.
Wtedy i dziś pani Alicja była sołtysem wsi. 19 lipca 2019 roku był na pewno najbardziej wymagającym dniem w jej pracy.
- Byłam tą osobą, która odpowiadała za kontakt między mieszkańcami a urzędem gminy. Na początku również z PSP z Torunia jeździliśmy i sprawdzaliśmy budynki. Dużo ludzi było bez prądu. Były domy, w których osoby chore potrzebowały na szybko agregata, bo lodówka, a w lodówce leki. Tych spraw było mnóstwo - wspomina w rozmowie z tvn24.pl.
Wszystkie ręce na pokład
W podobnym tonie wypowiada się wójt gminy Obrowo Andrzej Wieczyński, który doskonale pamięta tamte wydarzenia.
- Ogrom dobroci, która napłynęła od mieszkańców, instytucji, przedsiębiorców. Wielkie zaangażowanie samorządu. Osobiście bardzo to przeżyłem. Nie wyobrażałem sobie, że uda się to wszystko w tak szybkim tempie odbudować. Pierwsza pomoc to były te zasiłki w wysokości około 6 tysięcy złotych. Duża w tym zasługa również ówczesnych ministrów w tym między innymi Grzegorza Karpińskiego i Teresy Piotrowskiej. Państwo na pewno bardzo pomogło. Nieoceniona również była pomoc strażaków i lokalnych przedsiębiorców - mówi wójt.
Jak zaznacza Wieczyński, wydarzenia sprzed 9 lat odcisnęły swoje piętno na mieszkańcach Zawał. - Zostało to w świadomości, zwłaszcza ludzi młodych, dzieci. Oni to pamiętają. Ten uraz, strach. Cokolwiek zmienia się na niebie, to w mieszkańcach jest ten lęk, co może się wydarzyć - podkreśla Andrzej Wieczyński.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Alicja Tarkowska, tvn24.pl