Senator z Kujaw i Pomorza padł ofiarą oszustów, którzy metodą "na policjanta" wyłudzili od niego ponad czterysta tysięcy złotych. Śledczym udało się zablokować pieniądze na rachunkach bankowych parlamentarzysty. Jest duża szansa, że je odzyska.
- Senator został oszukany metodą "na policjanta" na kwotę 430 tysięcy złotych. Wszczęliśmy śledztwo w tej sprawie - powiedziała szefowa Prokuratury Rejonowej w Brodnicy Alina Szram.
Jak dodała w rozmowie z tvn24.pl, śledczym udało się zablokować środki na rachunkach. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że pieniądze nie trafią w ręce oszustów.
Polska Agencja Prasowa dowiedziała się, że chodzi o senatora z PSL. Rzecznik prasowy PSL Miłosz Motyka nie chciał skomentować sprawy. Powiedział, że jej nie zna. Dziennikarze TVP Bydgoszcz skontaktowali się z parlamentarzystą, ale ten także odmówił komentarza.
My także wielokrotnie próbowaliśmy się z nim skontaktować, ale nie odbierał telefonu.
Śledczy o szczegółach oszustwa
Sprawę wyjaśnia Prokuratura Okręgowa w Toruniu. Jak tłumaczy rzecznik prasowy Andrzej Kukawski, do parlamentarzysty zadzwonił rozmówca, który podał się za funkcojnariusza Centralnego Biura Śledczego Policji.
- W dniu 10 grudnia do parlamentarzysty RP na numer stacjonarny jego biura senatorskiego zadzwonił mężczyzna, który przedstawił się jako nadinspektor Marek Boroń z Centralnego Biura Śledczego Policji i poinformował go, że prowadzi śledztwo w sprawie hakerów w bankach i musi mu pomóc w rozbiciu tej grupy. Rozmówca wskazał, że w ramach prowadzonych czynności śledczych sprawdza on pracownicę jednego z banków w Jabłonowie Pomorskim w związku z czym, w celu jej weryfikacji, konieczne jest wykonanie przez pokrzywdzonego przelewu środków pieniężnych. Parlamentarzysta wykonał to 'polecenie', przelał pieniądze na konto jednej ze spółek z siedzibą w Świeciu nad Wisłą, której przedmiotem działalności było między innymi pośrednictwo w zakupie kryptowalut. Fałszywemu policjantowi wysłał także skan swojego dowodu osobistego - wyjaśnia prokurator.
I dodaje: - Dopiero po wizycie w banku w Toruniu, gdzie usiłował on wykonać kolejny przelew na polecenie dzwoniącego, a następnie na jednej ze stacji paliw w Grudziądzu, gdzie reprezentant opisanej wcześniej spółki przedstawił mu do wypełnienia Formularz Klienta, którego nie podpisał, zdał sobie sprawę, że został oszukany.
Po powiadomieniu organów ścigania oraz banku parlamentarzysty, w wyniku niezwłocznie zrealizowanych czynności, udało się zablokować środki pieniężne w kwocie 430 tysięcy złotych. Ustalono właścicieli kont, na które miały trafić wyłudzone pieniądze.
- W dniu 17 grudnia w godzinach porannych dokonano w Świeciu zatrzymania trzech udziałowców spółki: Katarzyny D., Dariusza D. oraz Przemysława D. W środę Katarzynie D. i Przemysławowi D. prokurator przedstawił zarzut popełnienia przestępstwa prania brudnych pieniędzy. Podejrzani złożyli wyjaśnienia, w których opisali swoje działania. Prokurator zastosował wobec nich środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji, poręczenia majątkowego oraz wobec Przemysława D. zakaz opuszczania kraju połączonego z zatrzymaniem paszportu.
Opisywane przestępstwa zagrożone są karą pozbawienia wolności w wymiarze od 1 roku do lat 10.
To już kolejny polityk oszukany w ten sposób. Wcześniej jeden z posłów odebrał telefon od mężczyzny podającego się za komendanta głównego policji, który zastrzegł, że to "sprawa wagi państwowej". Parlamentarzysta przebywający w hotelu sejmowym wpadł w pułapkę oszustów i przelewał im swoje pieniądze. Stracił 150 tysięcy złotych.
Źródło: PAP, tvn24.pl, TVP Bydgoszcz
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock