Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu wśród właścicieli psów w Polsce pokutowało takie przekonanie, że po co to sprzątać po swoim pupilu. Piesek załatwił się na trawnik lub chodnik i wszystko było w porządku. Dziś mentalność ludzi posiadających psy, choć oczywiście nie wszystkich, zmieniła się. Na lepsze, na co uwagę zwracają specjaliści. Coraz więcej z nas ma przy sobie woreczek, rękawiczki lub łopatkę na psie odchody. W miastach poprawiła się też psia infrastruktura. Są dedykowane wybiegi dla psów oraz pojemniki na odchody. Jest dobrze, co jednak nie oznacza, że nie może być jeszcze lepiej. W opinii wielu ekspertów z psiej branży, jest ciągle wiele do poprawy.
- Z pewnością sytuacja znacząco się poprawia, jednak nadal problem jest bardzo duży i widoczny w większości miast. Z naszych obserwacji wynika, iż problem nie jest koniecznie związany z konkretną grupą wiekową czy mieszkańcami miast lub wsi. Źródłem jest raczej indywidualny poziom higieny oraz wzorce wyniesione z domu czy lokalnych społeczności. Na poprawę wpływa ogólna świadomość społeczna. Duża część opiekunów wie, ile pasożytów przenoszonych jest przez odchody, więc wspólne sprzątanie pomaga w zapobieganiu ich dalszego roznoszenia - wyjaśnia Joanna Grabowska, psia behawiorystka.
Czytaj też: Pies sąsiada załatwiał się na balkonie, odchody ściekały piętro niżej. "Sądziłam, że to woda z detergentem"
Grabowska zwraca uwagę na różnego rodzaju kampanie, które poruszają tę tematykę. W jej opinii "mieszkańcy miast, którzy nie posiadają psów, również zaczynają się angażować."
- Widać, że kulturowo jeszcze nie jesteśmy na etapie, aby sprzątanie po psach było ogólnie przyjętą normą. Miejmy nadzieję, że kampanie oraz rozwój wiedzy i świadomości wśród obywateli w końcu nas do tego doprowadzi. W miastach nadal brakuje śmietników. W samym Toruniu czy Bydgoszczy napotkamy długie odcinki trasy, na których nie ma żadnego pojemnika na odchody. Oczywiście nie usprawiedliwia to niesprzątania po swoich psach, jednak stanowczo pomogłoby to zmniejszyć problem - dodaje Joanna Grabowska.
Tych, którzy nie sprzątają, nie brakuje
Wśród nas cały czas są jednak tacy właściciel psów, którzy za nic mają sprzątanie po swoich pupilach. Skąd to się bierze? Zdaniem Joanny Grabowskiej, "nie ma jednej przyczyny" tego stanu rzeczy.
- Jedno to na pewno długie lata, kiedy nie było u nas zwyczaju sprzątania po psach. Wiele osób przyzwyczaiło się do tego i ciężko im zmienić teraz nawyki. Bardzo duża część opiekunów twierdzi, że odchody bardzo szybko się rozkładają i znikają z powierzchni, więc nie ma sensu ich sprzątać. Niektórzy bronią się też ekologią, mówiąc, iż lepiej pozostawić odchody na trawniku niżeli pakować je do plastikowych torebek - tłumaczy behawiorystka.
Dodaje jednocześnie, że "nie można zrzucać winy tylko i wyłącznie na osoby starsze" za to, że nie sprzątają po psach. Jak się okazuje, wśród młodszego pokolenia również nie brakuje osób, które nie dbają o porządek.
- Wielokrotnie jesteśmy świadkami, gdy młode osoby, mieszkające na nowych osiedlach nie sprzątają po swoich psach. Co zadziwia najbardziej to to, iż przychodzą codziennie w te same miejsca i nie przeszkadza im chodzenie po skrajnie zabrudzonym trawniku. Z czego wynika tak rażący brak poczucia higieny, ciężko powiedzieć. O decyzji posprzątania po swoim psie często decyduje najprostsza rzecz, czyli ocena społeczeństwa, nawet tego najbliższego. Codziennie spotykamy osoby, których decyzja o sprzątnięciu zależy wyłącznie od tego czy ktoś patrzy czy nie. Jeżeli nie to, szybko odchodzą z psem. Smutny to widok, ponieważ oprócz przykrego zapachu i widoku, wielu opiekunów nie wie jak dużo pasożytów przenoszonych jest przez odchody - zaznacza Joanna Grabowska.
Problem białych odchodów
Pani Joanna w rozmowie z tvn24.pl odnosi się również do faktu związanego z występowaniem w przestrzeni publicznej psich odchodów, ale koloru białego. Kiedyś było ich znacznie więcej, niż obecnie. Z czego to wynika?
- Białych odchodów faktycznie kilka lat temu było dużo więcej, obecnie widuje się je dużo rzadziej. Tak jasny kolor odchodów wynikał ze zbyt dużej ilości wapnia dostarczanego w diecie psa. Obecnie coraz więcej opiekunów psów świadomie wybiera karmy. Zwracamy uwagę na skład, pochodzenie oraz zapotrzebowanie naszych psów. Ostatnie 3-4 lata to znaczący rozwój psiej dietetyki, co niesamowicie nas cieszy, ponieważ jakość podawanej karmy, ma ogromny wpływ na zachowanie psów. Część zasług można przypisać producentom karm, którzy zaczęli lepiej bilansować składy, dzięki czemu nawet mniej świadomy opiekun kupując gotową karmę ma szansę względnie dobrze żywić swojego psa. Mimo to wciąż ogromna ilość karm bytowych ma nieprawidłowy skład, który może stanowić zagrożenie dla czworonogów. Drugi powód, to jak wynika z naszego doświadczenia, opiekunowie podają swoim psom dużo mniej kości. Dzięki temu ilość wapnia w organizmie psa nie przekracza dopuszczalnych norm - tłumaczy Grabowska.
"Jest zauważalnie lepiej"
W podobnym tonie wypowiada się Marta Ozimek, redaktorka naczelna portalu psy.pl. Jak mówi, "podejście do sprzątania zdecydowanie zmieniło się na przestrzeni ostatnich 5-10 lat".
- Jest zauważalnie lepiej. I na to składa się kilka czynników. Oczywiście świadomość opiekunów psów wzrosła, szczególnie w dużych i średnich miastach. Niezaprzeczalnie spory udział miały tu też zmiany społeczne – często żyjemy na osiedlach, znamy swoich psich sąsiadów, i wychodząc na spacer spotykamy się z nimi, a w towarzystwie bardziej odczuwamy presję, że "nie wypada" nie sprzątać - twierdzi.
Jej zdaniem, jest jeszcze drugi powód, dla którego sytuacja uległa poprawia. To dostępność do psiej infrastruktury w miastach. Mowa tu przede wszystkim o koszach i woreczkach na psie odchody.
- Kiedyś trzeba było maszerować przez pół osiedla, żeby wyrzucić niesioną w chusteczce kupę. Teraz woreczki dostępne są od ręki w sklepach, kosztują mało, a kosze rozstawione są gęsto w strategicznych miejscach. Niemałą cegiełkę dołożył też rozwój technologiczny – obecnie każdy ma smartfona, dostęp do internetu i szereg mediów społecznościowych, a pozostawianie ekskrementów pupila na trawniku jest w nich mocno piętnowane. Problem został też zaopiekowany odgórnie, bo przecież za niesprzątanie po psie grozi mandat w wysokości do 500 złotych - zaznacza Marta Ozimek.
- Wciąż jest sporo do zrobienia, aby życie z czworonogiem w przestrzeni miejskiej było łatwiejsze. Tutaj potrzebna byłaby głębsza analiza psychologiczna, jednak najczęściej słyszymy wymówki typu: "Nie będę z tym biegał i szukał kosza", "To naturalne, więc po co zbierać" lub po prostu bezrefleksyjne przyzwyczajenie, niechęć do zmiany podejścia i włożenia choćby krzty wysiłku. Nie chcę mówić, że najczęściej dotyczy to osób starszych, bo wiele razy spotkałam się z sytuacją, kiedy to osoba relatywnie młoda zwyczajnie odchodziła, kontynuując spacer, nie sprzątając po swoim psie. Chyba wciąż do niektórych nie dotarło, że mając psa w domu, mamy nie tylko przyjemność z przebywania z tą niesamowitą istotą, ale też i swoje obowiązki - podkreśla dziennikarka.
Socjologiczne spojrzenie
Socjolog Arkadiusz Karwacki z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl, że "obecność w przestrzeni publicznej zagadnień proekologicznych, ochrony środowiska naturalnego, jej relacji do świadomego obywatelstwa i odpowiedzialności za warunki życia, zostawia swój ślad".
- Oczywiście ten ślad wciąż jest sprofilowany strukturalnie – sprzątanie po czworonogach częściej spotkamy w dużym mieście, a także będą one bardziej upowszechnione w wyższych piętrach struktury społeczeństwa. Tam, w strukturze doświadczana jest większa presja udowodnienia sobie i innym przyswojenia i uświadomienia obowiązków obywatelskich, zachowań proekologicznych, swoistej kultury - jako próba odróżnienia się od tych, którzy takiej "ogłady" nie mają. A zatem sprzątanie przestrzeni po psie może być kolejnym desygnatem pozycji społecznej w relacji do innych, cechą wzmacnianą/warunkowaną kontrolą społeczną – "głupio będzie, jeśli ktoś zobaczy; jeśli ktoś zwróci uwagę, to wstyd". Osoby wrażliwe na kwestie odpowiedzialności za wspólne sprawy zaczęły delikatnie zwracać uwagę: "może Pan/Pani nie zauważył(a), ale pies się załatwił, potrzebuje Pan/Pani woreczek"? Kontrola społeczna zaczyna przynosić efekty - mówi socjolog.
Czytaj również: Kosze na psie kupy przepełnione
On sam byłby jednak ostrożny w uznaniu, że w różnych warstwach klasy średniej podejście do tej kwestii mamy rzeczywiście spójne i konsekwentne.
- W myśl porzekadła, czego oczy (innych) nie widzą… Zwłaszcza, jak jest ciemno. W świecie „betonozy” sprzątanie po psie staje się próbą zachowania kawałka zieleni w estetycznej formie. Wywołany wyżej beton tym bardziej wymaga takich zabiegów (o czym często psy same wiedzą, szukając naturalnej przestrzeni sanitarnej). Kolejne (młodsze) pokolenia właścicieli psów są bardziej na bieżąco z trendami. Jednym z nich jest niewątpliwie troska o otoczenie i sprzątanie po psach - podkreśla Arkadiusz Karwacki, odwołując się jednocześnie do osób, które nie myślą o sprzątaniu.
- Kiedy wyjdziemy z domu czy bloku z pewnością natkniemy się na pozostałości po spacerach opiekunów zwierzaków, którym nie w głowie noszenie i używanie worków na psie odchody. Z kilku powodów. Po pierwsze z tradycjonalizmu – mowa tu o podejściu, w którym będę robić tak, jak było kiedyś i nie włączam nowych aktywności. „Nikt kiedyś nie sprzątał, a teraz ludzie mają jakieś dziwne podejście”. Tu znajdą się też osoby, które nie chcą wpisywać się w trendy „nowoczesności” i uznają, że kwestie ekologii czy ochrony środowiska to wydumane tematy. Po drugie, warto wskazać, że wśród tej zbiorowości będą też ci, którzy koncentrują się na sobie i swoim dobrze. To oczywiście postawa, która nie uwzględnia poczucia „my” i dobra wspólnego. Nie ma tu wykształconej współodpowiedzialności, empatyzowania z oczekiwaniami innych. Maksymalizacja własnych korzyści zakłada, że nie będę się przejmował tym, co poza moim ogródkiem. Ja mam prawa, ale już nie obowiązki - wyjaśnia socjolog.
Karwacki zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. Wśród wielu osób panuje przekonanie, że za porządek w mieście czy gminie odpowiadają służby. - Już poza moim oknem niewiele mnie interesuje. I dodatkowo można tu wskazać postawę „gapowicza”, czyli osoby, która liczy, że inni będą sprzątać po swoich psach, a ja w tym wspólnotowym życiu „przejadę się na gapę”. Dokładnie tak, jak w sytuacji, kiedy inni płacąc za bilety utrzymają transport publiczny, a ja postaram się z tego korzystać bez własnego wkładu. Wśród nas jest wciąż wiele osób z tym podejściem. Znajdziemy też, po trzecie, i tych, którzy tego typu praktyki uznają za obrzydliwe i nie są skłonne się do tego przyzwyczajać. Nie sprzątają także ci, i to po czwarte, którzy mają poczucie, że w tym momencie nikt nie widzi. A zatem czują się na chwilę uwolnieni z kontroli społecznej - wyjaśnia naukowiec.
Miasta reagują
"Pies to kupa radości i kupa... obowiązków (do posprzątania)" – to hasło toruńskiej kampanii promującej sprzątanie po czworonogach. Bilbordy i plakaty przypominające o tym obowiązku pojawiły się m.in. na przystankach komunikacji miejskiej.
- Celem akcji, którą prowadzi Wydział Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Torunia jest promowanie utrzymania czystości trawników w mieści, jak również przypomnienie, że psie odchody należy wrzucać do specjalnych koszy, ale także do pojemników na odpady zmieszane i ogólnodostępnych koszy, dostępnych w przestrzeni miejskiej Torunia. Temat pozostawiania psich odchodów na chodnikach, skwerach czy trawnikach jest problemem estetycznym, ale przede wszystkim higienicznym. Szacuje się, że w ciągu całego swojego życia średniej wielkości pies "produkuje" blisko tonę odchodów. Co ważne, znajduje się w nich mnóstwo pasożytów, które stanowią zagrożenie dla ludzi, szczególnie dzieci, ale także dla innych czworonogów - przyznaje Marcin Centkowski, rzecznik prasowy prezydenta Torunia.
Pozostawienie psich odchodów w przestrzeni publicznej stanowi zagrożenie dla zdrowia ludzi, szczególnie dla dzieci, które są bardziej narażone na kontakt z bakteriami i larwami. Rozkładające się odchody mogą przenosić szkodliwe bakterie, wirusy i pasożyty.
- Kontakt z psią kupą może bowiem doprowadzić do różnych chorób, często niebezpiecznych: toksokarozy wywołanej przez glistę psią, czy bąblowicy wywołanej przez tasiemce bąblowcowe. Psie odchody to również prosta droga do zarażenia się pierwotniakami, np. tymi z rodzaju Giardia, wywołującymi lambliozę. To jeszcze nie wszystko: przepływające przez obszary zurbanizowane rzeki i strumienie są zanieczyszczane olbrzymimi ilościami bakterii fekalnych pochodzących z psich odchodów, zwłaszcza po intensywnych opadach. Zalegające psie ekskrementy – podczas rozkładu – przenikają także do wód gruntowych - potwierdza Centkowski.
Jak dodaje, "świadomość obowiązku sprzątania po swoim pupilu wśród mieszkańców Torunia wciąż rośnie, m.in. dzięki znakom do tego namawiającym oraz coraz większej liczbie pojemników na odpady".
- W ubiegłym roku na terenie Torunia stanęło kolejnych 50 specjalnych koszy, choć psie odchody można wrzucać również do zwykłych pojemników na odpady zmieszane lub do koszy ulicznych. Mimo że torunianie coraz częściej sprzątają po swoich psach, to Gmina Miasta Toruń podejmuje działania edukacyjne w tym zakresie. Na początku sierpnia wystartowała kampania promująca czystość trawników, podkreślająca, że pies to nie tylko wspaniały towarzysz, ale również obowiązki, które wiążą się z opieką nad pupilem. Do nich należy m.in. sprzątanie psich odchodów. W przestrzeni miejskiej Torunia zostały udostępnione billboardy oraz plakaty, który przypominają o obowiązku sprzątania psich odchodów - wyjaśnia rzecznik prasowy.
Podobnie jest w sąsiedniej Bydgoszczy. Od kilku lat obserwujemy w terenie większą dbałość właścicieli psów o sprzątanie odchodów swoich pupili. Dotyczy to zwłaszcza osiedli mieszkaniowych, na terenie których jest większa dostępność zieleni urządzonej i wybiegów dla psów. Znacznie gorzej sprawa wygląda na terenie zwartej tkanki miejskiej w Śródmieściu. Z uwagi na to, że tereny spacerowe często nie są dostępne w bezpośrednim sąsiedztwie mieszkańców, wciąż niestety napotyka się tu nieuprzątnięte psie odchody na chodnikach i w obrębie mis pod drzewami - mówi Marta Stachowiak, rzeczniczka prasowa prezydenta Bydgoszczy.
W Bydgoszczy odchodzą od ustawiania na terenach gminnych dystrybutorów woreczków na psie nieczystości. Dlaczego? -Z naszych doświadczeń wynika, że każdy odpowiedzialny za swoje zwierzę właściciel, sam zadba o ich posiadanie. Niestety te udostępniane i uzupełniane przez miasto w ogólnie dostępnych dystrybutorach, często były wykorzystywanie niezgodnie z przeznaczeniem - przyznaje Marta Stachowiak.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock