- Ale tak w domu? – pyta zdziwiona pani Krystyna. Pomysł noszenia maseczki antysmogowej podczas oglądania telewizji lub przygotowywania obiadu nie mieści jej się w głowie. „Nie ma opcji”, „śmieszne”, „przykre i trudne” – tak na tę wizję reagują inne osoby. A jednak, jeśli chodzi o smog, to nawet we własnym domu nie jesteśmy bezpieczni.
- Dziś nawet nie otworzyłam okna, bo jak jest takie powietrze, to nie ma sensu – załamuje ręce mieszkanka Krakowa. Inna stwierdza, że „zostaje tylko nie otwierać okien. I udusić się”. Niestety, nawet zamknięte okna nie gwarantują, że do pomieszczeń nie przedostanie się zanieczyszczone powietrze.
Naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie razem z Krakowskim Alarmem Smogowym przeprowadzili badania, z których wynika, że w czasie epizodów smogowych powietrze w zamkniętych pomieszczeniach jest na ogół średnio o 50 procent lepsze niż na zewnątrz. Kiedy norma jest przekroczona wielokrotnie, to 50 procent to nadal zły wynik.
"Oby do tego nie doszło"
Dlatego, żeby skutecznie chronić się przed szkodliwymi pyłami, powinniśmy stosować zabezpieczenia również kiedy przebywamy w domu. Dlatego pomysł noszenia maseczki z filtrem nie tylko podczas spacerów wydaje się logiczny. Budzi jednak zrozumiałe kontrowersje.
- Nie ma opcji, ciężko to sobie wyobrazić – stwierdza młoda kobieta, która do Krakowa przyjechała na krótko. Przyznaje jednak, że zanieczyszczenie powietrza jest wyczuwalne.
Inna ocenia, że noszenie maseczki w domu byłoby „trochę śmieszne”. - Ja uważam, że te maseczki w ogóle nic nie dają – stwierdza pani Żaneta. Jak dodaje, skuteczna byłaby tylko wymiana pieców w krakowskich domach i przerzucenie się z samochodów na rowery.
- Byłoby to bardzo przykre i trudne, tak myślę. Oby do tego nie doszło – wzdycha pani Mariola, która do Krakowa przeprowadziła się niedawno. Kobieta niepokoi się o wpływ smogu na swoje zdrowie.
Porażające wyniki badań
Podczas badań AGH i KAS dane zbierano w 11 lokalizacjach w Krakowie i w okolicach. W każdej pomiary trwały od 4 do 14 dni.
- Na podstawie przeprowadzonych pomiarów stwierdzić można, że stężenia pyłu zawieszonego wewnątrz budynków, pochodzące z przedostawania się pyłu z zewnątrz, są średnio o 50 procent niższe aniżeli stężenia na zewnątrz. Wartość redukcji stężeń zależy bardzo silnie od kondycji budynku oraz rodzaju wentylacji – napisali w raporcie dr inż. Jakub Bartyzel i inż. Katarzyna Smoleń z AGH.
W budynkach, w których korzysta się z kominków - dowodzą autorzy badania - stężenia zanieczyszczeń wewnątrz pomieszczeń bywają wyższe niż na otwartej przestrzeni.
- Nasze badania pokazują, jak fatalnym powietrzem oddychamy. Jest tak źle, że nawet zamknięcie się w domach nie jest w stanie zapewnić dostępu do czystego powietrza – powiedziała na konferencji prasowej Anna Dworakowska z Krakowskiego Alarmu Smogowego i podkreśliła, że poziomy rejestrowane podczas badań wewnątrz pomieszczeń w wielu krajach Europy wystarczyłyby do ogłoszenia alarmu smogowego.
Autorzy badania zaznaczają, że poziom alarmowy dla pyłu zawieszonego PM10 jest w Polsce dwukrotnie wyższy niż na Słowacji, trzykrotnie wyższy niż na Węgrzech i w Czechach i czterokrotnie wyższy niż we Francji (w Polsce to 300 mikrogramów na m sześc., we Francji – 80 mikrogramów na m sześc.).
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24