31-letni Piotr M. w lipcu ubiegłego roku jechał pijany, pod prąd, drogą S7 w Tokarni (świętokrzyskie). Doprowadził do czołowego zderzenia. Zginął 35-letni mężczyzna. Teraz w kieleckim sądzie zapadł wyrok. 31-latek został skazany na dziewięć lat więzienia. Dożywotnio stracił też prawo jazdy.
Do wypadku doszło 22 lipca ubiegłego roku. Oskarżony prowadząc osobowego volkswagena jechał pod prąd pasem w kierunku Warszawy. Mężczyzna - jak ustalili śledczy - miał 1,5 promila alkoholu we krwi. Po kilkunastu kilometrach brawurowej jazdy, w Tokarni czołowo zderzył się z jadącym z przeciwka volkswagenem transporterem, którym kierował 35-letni mężczyzna podróżujący z 59-letnią kobietą. 35-latek zginął na miejscu. Przewodnicząca składu sędziowskiego Bożena Kotwa-Surowska podkreślała, że materiał dowodowy nie budzi wątpliwości odnośnie winy 31-latka.
- Oskarżony spożył alkohol, w czasie zdarzenia miał 1,5 promila. Następnie wsiadł za kierownicę razem z pasażerką, również znajdującą się w stanie nietrzeźwości. Przejechał w tym stanie 15 kilometrów. Oskarżony wjeżdżając na drogę ekspresową z pewnością widział znaki drogowe, widział, że jechał pod prąd. Mamy nagranie na 4 minuty przed zdarzeniem. Już wtedy jedzie niezgodnie z zasadami ruchu drogowego. Miał czas, żeby się zreflektować, że stwarza zagrożenie dla ruchu – zaznaczyła sędzia.
"Umyślnie łamał zasady ruchu drogowego"
Sędzia zwracała uwagę, że Piotr M. umyślnie łamał zasady ruchu drogowego. Dodała, że mężczyzna dopuścił się tego czynu, będąc wcześniej skazanym za prowadzenie samochodu po wpływem alkoholu (w dniu wypadku mężczyzna wyszedł z więzienia - red.).
- To bulwersujące. Co więcej, na drodze jest pas zieleni. Oskarżony miał możliwość zjechania z drogi. Nie da się nie zauważyć, że jest się na drodze ekspresowej i jedzie w nieprawidłowym kierunku – mówiła sędzia.
Podkreśliła, że pokrzywdzony nie miał szans na uniknięcie zderzenia. - Pokrzywdzony wyprzedzał samochód ciężarowy, w tym momencie na jego pasie pojawił się samochód jadący z naprzeciwka. Pokrzywdzony miał tylko jedną sekundę na reakcję. Nie był w stanie podjąć żadnych skutecznych manewrów – mówiła sędzia.
"Społeczeństwo nie wyraża zgody na takie zachowanie"
Sędzia zaznaczyła, że orzeczenie jest surowe i ma uświadamiać, że społeczeństwo nie wyraża zgody na takie zachowanie. - Oskarżony pędząc ku swojemu przeznaczeniu przypieczętował los pokrzywdzonego. Tacy kierowcy powinni być w ogóle eliminowani z ruchu drogowego – mówiła sędzia.
Tymczasem oskarżony w trakcie procesu tłumaczył się, że zdecydował się wsiąść po alkoholu do samochodu, ponieważ dostał telefon od siostry, która chciała, aby odwiózł jej auto. Zeznawał, że bał się, iż następnym razem siostra nie pożyczy mu samochodu.
Dla dwojga dzieci zmarłego kierowcy sąd zasądził 40 tysięcy złotych nawiązki. Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: KPP Kielce