Na parking na Palenicy Białczańskiej w Tatrach została wezwana policja. Wszystko dlatego, że w jednym z samochodów zamknięty był pies. Okazało się, że jego właścicielka poszła na wycieczkę w góry. Mundurowi uwolnili zwierzę.
Dyżurny zakopiańskiej komendy policji odebrał zgłoszenie w poniedziałek po południu. Kiedy patrol przyjechał na miejsce okazało się, że samochód stoi w nasłonecznionym miejscu, a w środku znajduje się skomlący pies.
- Mundurowi szukali kontaktu z właścicielem pojazdu. Jednak w pobliżu nie było nikogo kto wiedziałby cokolwiek o ich aktualnym miejscu pobytu. Dlatego policjanci nie czekali na powrót właścicieli i podjęli próbę uwolnienia pieska - relacjonuje Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej policji.
"Poszła na szlak do Morskiego Oka"
Funkcjonariuszom udało się otworzyć drzwi nie powodując uszkodzeń samochodu. - Zwierzę natychmiast zostało wyciągnięte z rozgrzanego pojazdu. Po jakimś czasie do samochodu podeszła jego właścicielka. Tłumaczyła, że poszła na szlak do Morskiego Oka i nie zdawała sobie sprawy, że może narazić swojego psa na niebezpieczeństwo – podaje rzecznik.
Kobieta została przesłuchana przez policję. Sprawą zajmie się teraz prokuratura. - Przypominamy, że za znęcanie się nad zwierzęciem może grozić kara do trzech lat pozbawienia wolności - podkreśla Gleń.
Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: KWP Kraków