Do niebezpiecznej sytuacji w Tatrach doszło w niedzielę wczesnym popołudniem. Na Giewoncie 37-letni turysta został zaatakowany gazem pieprzowym. Nie mógł kontynuować wycieczki, dlatego ratownicy TOPR przetransportowali go do szpitala. Jak informuje policja, 37-latek nie chciał jednak niczego zgłaszać.
Do zdarzenia doszło w niedzielę przed godziną 14. Ratownicy TOPR zostali wezwani do 37-letniego turysty z Małopolski, który nie był w stanie samodzielnie kontynuować wędrówki, ponieważ ktoś w jego pobliżu rozpylił gaz pieprzowy.
Na miejsce został skierowany śmigłowiec TOPR, który był akurat wykorzystywany przy innym zdarzeniu. Z maszyny w rejonie Wyżniej Kondrackiej Przełęczy desantował się jeden ratownik TOPR.
Poszkodowany został zabrany do szpitala
Jak powiedział nam ratownik dyżurny TOPR Tomasz Wojciechowski, wysłany ratownik zajął się pomocą poszkodowanemu, który został następnie przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Zakopanem.
Ratownicy poinformowali o sprawie straż Tatrzańskiego Parku Narodowego i policję.
- Po udzieleniu pierwszej pomocy mężczyźnie przez zespół medyczny policjanci usiłowali dowiedzieć się od niego, co się stało i w jakich okolicznościach miał zostać poszkodowany. Niestety mężczyzna nie współpracował z policjantami i niczego nie wyjaśnił jak również oświadczył, że niczego nie chce zgłaszać - poinformował w komunikacie aspirant sztabowy Roman Wieczorek, oficer prasowy zakopiańskiej policji.
Policjanci ustalają świadków i przebieg zdarzenia. - Zgromadzony materiał dowodowy zostanie poddany ocenie, w jakim kierunku będą podejmowane dalsze czynności - dodał Wieczorek.
- To czyn wołający o pomstę do nieba, szczególnie w górach. Jeżeli coś takiego dzieje się gdzieś w mieście, sytuacja wygląda inaczej. W górach, gdzie teren jest z natury skomplikowany, osoba potraktowana takim gazem nie jest w stanie zadbać w pełni o swoje bezpieczeństwo. Bardzo łatwo może wtedy dojść do nieszczęścia - ocenił Tomasz Wojciechowski.
bp/gp
Źródło: tvn24.pl, KPP w Zakopanem