Dwunastoletnia dziewczynka z Sobótki (woj. świętokrzyskie) wracała z mamą ze sklepu. Pies, z którym szły, wbiegł w pole pszenicy. A tam leżał uszkodzony kabel energetyczny. Dziewczynka zginęła. Okoliczności śmierci dziecka bada teraz prokuratura.
Było po 21, kiedy krzyk 33-letniej matki usłyszał jeden z sąsiadów.
- Od razu zrozumiał, że stało się coś złego. Wbiegł w pole pszenicy. Razem z przerażoną matką próbował ratować porażoną prądem dwunastoletnią dziewczynkę - opowiada w rozmowie z tvn24.pl podkom. Agata Frejlich z policji w Opatowie.
Na ratunek było jednak za późno. Dziewczynka zginęła na miejscu.
- Teraz już wiemy, że dziecko zostało porażone, bo leżał tam uszkodzony kabel energetyczny, który doprowadzał prąd do jednej z posesji - dodaje podkom Frejlich.
"Nie do uwierzenia"
Do awarii prawdopodobnie doszło kilka dni temu, podczas nawałnicy.
- Kable szły po słupach nad polem do chałupinki, która jest niezamieszkała od 40 lat - opowiada Elżbieta Opala, sołtys Sobótki.
W rozmowie z tvn24.pl opowiada, że do teraz trudno jej uwierzyć w to, co się stało.
- To było takie dobre dziecko. Wiem, że wtedy pomagała mamie. Obie wracały z zakupów. Szły razem z pieskiem obok pola, na którym doszło do tragedii - opowiada Opala.
W pewnym momencie - tę wersję potwierdza też policja - pies wbiegł na pole. A dziewczynka próbowała go złapać.
- To wszystko składa się w jakąś niewyobrażalną, upiorną całość. Koszmar - komentuje sołtys.
Było zgłoszenie?
Matka dziewczynki została przewieziona do szpitala. Chociaż nie miała obrażeń fizycznych, to kobieta jest w szoku. Okoliczności tragedii bada policja pod nadzorem prokuratury.
- Na tym etapie wszystko wskazuje, że zakład energetyczny nie wiedział o awarii, bo kable prowadziły tylko do opuszczonej posesji. Nie miał więc kto zaalarmować służb. Będziemy to jednak jeszcze weryfikowali - dodaje Agata Frejlich z opatowskiej policji.
Wśród mieszkańców Sobótki pojawiają się jednak komentarze, że o zerwanych kablach obok posesji zakład energetyczny był jednak poinformowany.
- Do mnie też dotarły te informacje. Mam nadzieję, że będzie to bardzo dokładnie wyjaśnione - dodaje sołtys.
Adam Rafalski, rzecznik PGE Dystrybucja podkreśla, że do teraz nie odnaleziono śladów po jakimkolwiek zgłoszeniu.
- Do jednego systemu trafiają zarówno zgłoszenia na telefoniczny numer alarmowy, jak i informacje przekazywane nam drogą elektroniczną. Przeszukaliśmy zgłoszenia od początku czerwca i nie znaleźliśmy informacji o awarii - podkreśla Rafalski.
Dodaje, że informacje o zerwanych liniach napięcia są zawsze "traktowane priorytetowo".
- Działamy w takich sytuacjach natychmiast. Ze względów bezpieczeństwa, jeszcze zanim pogotowie dojedzie na miejsce, wyłączone zostają okoliczne stacje średniego napięcia - informuje rzecznik PGE Dystrybucja.
Dodaje, że prąd jest na nowo włączany dopiero po znalezieniu i naprawieniu awarii.
- W miejscowości Sobótka działaliśmy już po tragedii dziecka - kończy Adam Rafalski.
Szok
Dwunastolatka miała czworo rodzeństwa.
- Była najstarsza. Pomagała rodzicom, jak mogła. Ich najmłodsze dziecko ma cztery lata - mówią nam mieszkańcy miejscowości.
Rodzina nie była zamożna, ale - jak podkreśla sołtys Elżbieta Opala - rodzice starali się, jak mogli, żeby wyżywić rodzinę.
- Pomagali w wielu pracach polowych. Starali się, żeby rodzinie niczego nie brakowało - kończy sołtys.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24