Brali udział w nielegalnym wyścigu, zgłosili się na policję

Potrącona została kobieta (wideo archiwalne)
Potrącona została kobieta (wideo archiwalne)
Źródło: tvn24
Ścigający się kierowcy to mieszkańcy Rzeszowa, a potrącony "starter" to kobieta – ustalili podkarpaccy policjanci. Chodzi o nielegalny wyścig, który odbył się w poprzedni weekend w rejonie strefy ekonomicznej Dworzysko w Rzeszowie. Biegli badają obrażenia 27-latki, a kierowcy czekają na zarzuty lub wniosek o ukaranie.

Na nagraniu, które trafiło do internetu, widać, jak osoba, która daje sygnał rozpoczęcia wyścigu, zostaje potrącona przez jeden z ruszających samochodów. Wyrzucona w powietrze po chwili ląduje na jezdni.

Nagranie wygląda dramatycznie, jednak policjanci, którzy sprawdzali zgłoszenie dotyczące nielegalnego wyścigu, nie zastali na miejscu nikogo. – Nie zgłosiła się do nas osoba poszkodowana w tym zdarzeniu. Żadna z placówek medycznych też nie poinformowała nas, by zgłosił się ktoś z obrażeniami, które mogłyby powstać w wyniku takiego zdarzenia – informował wówczas Adam Szeląg, rzecznik prasowy rzeszowskiej policji.

"Chcieli spróbować wspólnego startu"

Film trafił do mediów, a policjanci rozpoczęli poszukiwania kierowców i poszkodowanej osoby.

- Osoby uczestniczące w tym zdarzeniu zgłosiły się do rzeszowskiej komendy. To dwaj mężczyźni, mieszkańcy Rzeszowa w wieku 18 i 20 lat oraz 27-letnia kobieta mieszkająca w gminie Krasne. Z ich zeznań wynika, że chcieli spróbować wspólnego startu, podczas którego 18-latek potrącił kobietę – podaje Szeląg.

27-latka przedstawiła dokumentację medyczną, której treści policja nie ujawnia.

Żaden z uczestników wydarzenia nie usłyszał jeszcze zarzutów. - Dalszy tok postępowania zależeć będzie od opinii biegłego z zakresu medycyny. Jeżeli obrażenia okażą się poważne, kierowca odpowie za spowodowanie wypadku. Jeżeli obrażenia nie będą groźne, policjanci skierują wobec mężczyzn wniosek o ukaranie do sądu w związku ze spowodowaniem zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym – tłumaczy rzecznik.

Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków

Czytaj także: