Krakowska szkoła zwolniła z pracy katechetkę w ciąży. Kobieta się rozwiodła i żyje w konkubinacie. - Ta pani nie spełnia naszych oczekiwań moralnych - tłumaczy krakowska kuria. Prawnicy w ocenie tej sprawy są podzieleni. Z jednej strony kobiety w ciąży chroni prawo. Z drugiej, to kuria cofnęła skierowanie do nauczania religii, a to skutkuje rozwiązaniem umowy o pracę.
Sylwia Zawlocka uczyła religii przez 18 lat. Była wtedy już po rozwodzie, o którym poinformowała kurię. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", ta nie robiła problemów. Jednak kiedy pracowała w szkole, ktoś miał podpalić jej samochód i wybić okna. Sprawa trafiła na policję, ale została umorzona, a winnych nie znaleziono.
Po tych wydarzeniach kobieta poszła na roczny urlop dla poratowania zdrowia. Tuż przed powrotem do szkoły dowiedziała się, że dyrektorka zamierza jej obciąć pół etatu. Nie zgodziła się na takie rozwiązanie. Pierwszego września do szkoły jednak nie przyszła. Okazało się, że jest w ciąży, dostała zwolnienie lekarskie.
"Ksiądz powiedział, że mnie rozumie, i życzył powodzenia"
Trzy dni później zadzwoniono do niej z wydziału katechetycznego kurii metropolitalnej w Krakowie. Dyrektor wydziału ks. Krzysztof Wilk spytał o plany: - Powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Że po porodzie już nie chcę być katechetką. Nie mam ślubu z ojcem dziecka i rozumiem, że dla kurii to może być problem. Obiecałam, że odejdę, ale teraz zależy mi na utrzymaniu pełnego etatu, ponieważ od niego będzie zależeć wysokość świadczeń, jakie dostanę podczas urlopu macierzyńskiego. Ksiądz powiedział, że mnie rozumie, i życzył powodzenia - mówi w rozmowie z "Gazetą" Zawlocka.
Jednak po kilku dniach kuria postawiła katechetce ultimatum. - Albo biorę pół etatu, albo zostaję na lodzie, bez żadnych świadczeń - opowiada w gazecie. Kobieta nie zgodziła się, więc cofnięto jej skierowanie do nauki katechezy i nie przedłużono tzw. misji kanonicznej. W ślad za tą decyzją zatrudniona na czas nieokreślony katechetka została zwolniona ze szkoły.
Czy szkoła naruszyła przepisy?
Pod koniec września pani Sylwia napisała pozew o przywrócenie do pracy. - Kodeks pracy zabrania zwalniać kobietę w ciąży. Skoro kuria cofnęła mi skierowanie do nauczania katechezy, dyrektorka powinna zaproponować mi godziny pracy w świetlicy lub jako pedagoga szkolnego. Mam do tego pełne kwalifikacje, a w szkole są wakaty - żali się gazecie pani Sylwia. Nie zgadza się z tym Marcin Wujczyk z Katedry Prawa Pracy i Polityki Społecznej Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Szkoła, zwalniając tą panią, nie złamała prawa. To kuria cofnęła jej skierowanie do nauczania religii. Zgodnie z Kartą Nauczyciela takie cofnięcie skutkuje rozwiązaniem umowy o pracę i nie ma tu znaczenia ochrona przysługująca kobiecie w ciąży. Jego opinii nie podziela jednak adwokat Rafał Pliszka. - Karta Nauczyciela nie reguluje kwestii związanych z macierzyństwem. Stosuje się wtedy przepisy kodeksu pracy, które zabraniają zwalniać kobietę w ciąży. Szkoła naruszyła przepisy - ocenia. Dyrektor szkoły Ewa Mączka na pytania dziennikarzy w tej sprawie nie odpowiedziała.
"Straciła więc pracę z własnego wyboru i własnej winy"
- To była bardzo trudna decyzja, bo kobieta jest w ciąży. Nie spałem dwie noce. Ale do kategorycznego rozwiązania tej sprawy zmobilizowali nas ludzie świeccy. W szkole panował niesmak. Ta pani siała zgorszenie w środowisku. Katechetka nie może żyć w konkubinacie. A żyła. Straciła więc pracę z własnego wyboru i własnej winy - tłumaczy się ze swojej decyzji ks. Krzysztof Wilk.
Ksiądz twierdzi też, że Sylwia Zawlocka przez wiele lat była świetnym pracownikiem, ale teraz się pogubiła. - Nie mogliśmy powierzyć jej prowadzenia katechezy, bo nie spełnia oczekiwań moralnych - mówi gazecie.
Jednak, pomimo "barier nie do przeskoczenia", proponowano jej pół etatu. Ksiądz Wilk zarzeka się, że gdy proponował to katechetce, nie wiedział jeszcze, że jest w ciąży i że żyje ze swoim partnerem bez kościelnego ślubu.
Pół etatu dla księdza
- Skąd sam pomysł na obcięcie katechetce godzin?- zastanawiają się dziennikarze "Gazety Wyborczej". I szybko znajdują odpowiedź. - Dyrektor wydziału katechetycznego nie kryje, że etat pani Sylwii miał zostać podzielony na pół, by jego drugą połowę dostał pracujący w szkole ksiądz. Bez tego zabiegu uczyłby tylko 7 godzin w tygodniu i tym samym nie miał prawa do ubezpieczenia - czytamy w "Gazecie"
Decyzja kurii oburzyła rodziców uczniów szkoły. - Niesmak w szkole? Pierwsze słyszę. Pani Sylwia była bardzo lubianą przez dzieci katechetką. Nigdy nie słyszałam też złego słowa na nią od innych rodziców - mówi mama jednego z uczniów szkoły. - W tej szkole katecheci zmieniają się jak w kalejdoskopie. Pani Sylwia wybijała się na ich tle. Nie opowiadała, że czytanie "Harry'ego Pottera" jest grzechem. Nie wykluczam, że kogoś bardzo religijnego mogła uwierać jej sytuacja życiowa. Ale nikt nie mówił o tym głośno - podkreśla matka dwóch uczących się w szkole dzieci. Zawlocka jest teraz na zwolnieniu lekarskim. Świadczenia w wysokości dotychczasowej pensji wypłaca jej ZUS. Gdy zwolnienie się skończy, skończą się pieniądze. Nie będzie jej przysługiwał również płatny urlop macierzyński ani ubezpieczenie.
Autor: mmw/gp / Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: tvn24