Zamiast dożywocia - 25 lat. Krakowski sąd złagodził wyrok wobec Wojciecha R., skazanego za zabójstwo trzech osób w podkrakowskich Jurczycach w 2000 roku. Chodzi o zbrodnię, którą sąd pierwszej instancji określił mianem "egzekucji". Wyrok jest prawomocny.
W styczniu br. krakowski sąd okręgowy skazał Wojciecha R. na karę dożywocia za potrójne zabójstwo - w dwóch przypadkach poprzez zabezpieczanie miejsca zbrodni, a w trzecim poprzez oddanie strzału.
Sąd Apelacyjny w Krakowie zmienił wyrok, uznając, że w przypadku trzeciej ofiary oskarżony nie oddał samodzielnie strzału, ale "stworzył odpowiednie warunki do zastrzelenia ofiary przez Krzysztofa P.". Zdaniem sądu, to Krzysztof P. zastrzelił wszystkie trzy osoby. Zmarł w trakcie procesu.
Sprawa z 2000 roku, zatrzymanie po latach
Sprawa dotyczy zabójstwa, do którego doszło w nocy z 8 na 9 września 2000 r. w domu w Jurczycach 44-latki, jej 37-letniego konkubenta i 30-latka. Po przeszło 20 latach w sprawie tej zbrodni zatrzymani zostali Krzysztof P. (ps. Loczek) i Wojciech R. Krakowski sąd okręgowy uznał, że dwie ofiary zastrzelił Krzysztof P., który zmarł w zakładzie karnym jeszcze przed rozpoczęciem procesu, a trzecią Wojciech R. Został on w styczniu nieprawomocnie skazany na dożywocie.
Obrona oskarżonego – mec. Zbigniew Ćwiąkalski i mec. Magdalena Stanisławska-Czop – zaskarżyli wyrok zarówno co do winy, jak i wymiaru kary, wnosząc o uniewinnienie Wojciecha R., ewentualnie złagodzenie kary. W apelacji wytknęli sądowi pierwszej instancji dowolną ocenę dowodów i nadinterpretacje, niezwrócenie uwagi na wskazywane przez obronę okoliczności przy ich ocenie, a także – w przypadku wątpliwości – brak rozstrzygnięcia na korzyść oskarżonego.
Obrońca: sąd interpretował wątpliwości na niekorzyść oskarżonego
- Sprawa niewątpliwie ma charakter poszlakowy. Nie ma co do tego wątpliwości, ponieważ jedyną osoba żyjącą, która była świadkiem tamtego zdarzenia, jest Wojciech R. – wskazał na sali rozpraw mec. Zbigniew Ćwiąkalski, dodając, że w związku z tym wszelkie stwierdzenia w materiałach postępowania przygotowawczego, czy uzasadnieniu sądu pierwszej instancji należy weryfikować z "wielką ostrożnością".
- Co do wątpliwości, które interpretuje się na korzyść oskarżonego, (sąd) dokładnie zrobił coś odwrotnego. Czyli jeżeli były wątpliwości, to interpretował je na niekorzyść oskarżonego – ocenił mec. Ćwiąkalski.
Obrońcy przekonywali sąd, że Wojciech R. nie zastrzelił Waldemara J., a w krytycznym momencie zbrodni – gdy wszystkie trzy ofiary znajdowały się w łazience, gdzie zostały zabite – oskarżonego nie było w tym pomieszczeniu. Obalali przy tym dowód, jakim był zabezpieczony ślad obuwia, który w ich przekonaniu nie wskazuje na Wojciecha R. oraz "nie zamyka łańcucha poszlak". Według obrońców, nielogicznym dla "Loczka" byłoby też oddanie broni młodszemu partnerowi, by sam zastrzelił trzecią z ofiar, narażając tym - w ocenie obrońców - własne życie.
Zdaniem mec. Ćwiąkalskiego, w świetle prawa karnego Wojciechowi R. nie można też przypisać działania we współsprawstwie, którego ważnym elementem jest "świadomość i wola realizacji porozumienia". Obrona argumentowała, że Wojciech R. nie umawiał się z "Loczkiem" na taki przebieg zdarzenia.
Natomiast prokurator Marek Sosnowski z prokuratury regionalnej wniósł o utrzymanie w mocy zaskarżonego wyroku. - W mojej ocenie jest on prawidłowy, sąd wyjaśnił, dlaczego wymierzył taką karę – podkreślił prokurator. Według oskarżyciela obrona nie wykazała, by sąd dokonał dowolnej oceny dowodów. Powoływał się też na opinię biegłych, zgodnie z którą Krzysztof P. w momencie krytycznym znajdował się w pozycji, która "uniemożliwiałaby oddanie precyzyjnego strzału" w kierunku trzeciej ofiary, a "strzał został oddany z przyłożenia".
"Zacierałem ślady pod presją"
Wojciech R. od początku nie przyznawał się do popełnienia zbrodni, ale nie przeczył, że brał udział w wydarzeniach w Jurczycach. Swoje zachowanie tłumaczył działaniem pod wpływem lęku przed Krzysztofem P. Podczas czwartkowej rozprawy odwoławczej podkreślił, że żałuje udziału w tamtych wydarzeniach.
- Faktycznie nie poinformowałem służb, nie udzieliłem pomocy, zacierałem pod presją "Loczka" ślady, to były kwestie spowodowane kontekstem tej sytuacji, nie wynikały z mojej współpracy z nim, ale z tego, jaką presję potrafił wywierać" – mówił.
W styczniu Wojciech R. został uznany winnym potrójnego zabójstwa w dwóch przypadkach poprzez zabezpieczanie miejsca zbrodni, a w trzecim poprzez oddanie strzału. Sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku określił zbrodnię w Jurczycach egzekucją. - Trzy żyjące osoby są sprowadzane do jednego miejsca, do małej powierzchniowo łazienki i po kolei, bez żadnego zatrzymania się, zostają zastrzelone – mówiła sędzia Aleksandra Sołtysińska.
W uzasadnieniu orzeczenia sędzia zastrzegła, że niemożliwe pozostaje ustalenie dokładnej przyczyny konfliktu, który doprowadził do tragedii, bo Wojciech R. – jedyna żyjąca osoba – będący wtedy na miejscu – nie ujawnił tego. Jako prawdopodobne wersje wskazała spór na tle biznesowym. Chodziło o plany utworzenia agencji towarzyskiej. Drugą możliwą wersją, zdaniem sądu, było użycie przemocy przez Krzysztofa P. wobec uczestniczki spotkania Barbary K. Sędzia zaznaczała jednocześnie, że oskarżony nie próbował uciec z miejsca zdarzenia i "do samego końca współpracował z Krzysztofem P.".
Nowe dowody
Sprawa potrójnego morderstwa w Jurczycach przez lata pozostawała niewyjaśniona. Po przesłuchaniu blisko 100 świadków i zabezpieczeniu ok. 200 śladów umorzono ją w 2002 r. Przełom nastąpił w 2007 r., kiedy policjanci dotarli do nowych dowodów, jednak także one nie były wystarczające do postawienia zarzutów.
W połowie 2020 r. śledczy przy okazji przesłuchania w innej sprawie uzyskali informacje o zabójstwie w Jurczycach. Po weryfikacji nowych danych i kolejnych dowodów ustalili osoby podejrzewane. Zebrany materiał pozwolił na postawienie zarzutów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24