Z własnej woli, między służbą a domowymi obowiązkami, odbudowują budynek zniszczony przez ogień. Dzięki policjantom z Niemstowa(Podkarpacie) pięcioosobowa rodzina Matysów ma szansę znów stanąć na nogi.
Najpierw Matysowie przez 15 lat tułali się po wynajętych mieszkaniach. Kiedy w końcu wybudowali swój wymarzony dom, budynek spłonął. Pięć miesięcy po przeprowadzce. A kwota ubezpieczenia była zbyt mała, by zacząć budować od nowa.
"To jest rzecz naturalna"
Wtedy na pomoc przyszli sąsiedzi i policjanci z pobliskiej komendy. Za serce złapała ich Krysia, córka Joanny i Tomasza Matysów.
- Zapytałam Krysi o czym marzy, a ona odpowiedziała, że nie wie, co to znaczy marzyć. Że kiedy miały się zrealizować jej marzenia, dom spłonął. I w tym momencie wiedziałam, że zrobimy Krysi pokój – wspomina rozmowę z dziewczynką Anna Hanus-Witko z posterunku policji w Cieszanowie.
Policjantka tłumaczy, że funkcjonariusze nie mogli przejść obojętnie obok tragedii, która spotkała rodzinę. – To jest rzecz naturalna, że trzeba pomóc komuś, kto jest w potrzebie – przekonuje Hanus-Witko
"To dobro się nam zwróci"
Policjanci działają po służbie. Materiały i meble dostają od ludzi o wielkich sercach – ktoś dał meble dla dzieci, ktoś inny lampy, firany. Market budowlany przekazał panele podłogowe.
- Mam nadzieję, że jeśli my będziemy potrzebować pomocy, to dobro się nam zwróci – mówi Karolina Firlit-Wrona, jedna z osób pomagających rodzinie Matysów.
- Ważne, że jesteśmy tu i że jest gdzie siedzieć. Że można się umyć i położyć. Dzieci do szkoły wychodzą z własnego domu i do własnego domu wracają – mówi Joanna Matys.
Autor: wini/ec / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24