Byłam na czwartym piętrze, pacjentka przebywała na drugim. Nie było możliwości, byśmy wiedziały, co tam się dzieje – mówi Wanda Gut, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu w Starachowicach. Kobieta pełniła dyżur w noc, gdy na terenie placówki pacjentka na podłodze urodziła martwe dziecko. Szefowa związku jest jedną z osób, które po tym zajściu, według zapowiedzi dyrektora, mają stracić pracę.
Pani Wanda feralnej nocy miała dyżur na oddziale ginekologicznym. Ten, jak mówi, mieści się na czwartym piętrze starachowickiego szpitala. Razem z nią dyżurowała inna pielęgniarka.
Tymczasem dwa piętra niżej, na oddziale patologii ciąży rozgrywał się dramat: jedna z pacjentek na podłodze, bez pomocy urodziła martwe dziecko.
"Związek wielokrotnie apelował"
Po tym zdarzeniu dyrektor zadecydował o zwolnieniu personelu: pielęgniarek, położnych, ordynatora i lekarzy, którzy pełnili wtedy dyżur. Jak poinformował na konferencji prasowej, wypowiedzenia na w sumie otrzymać 8 osób. Wśród nich jest pani Wanda.
- We dwie dyżurowałyśmy na czwartym piętrze. Pacjentka przebywała na drugim. Nie było możliwości, byśmy wiedziały, co tam się dzieje – mówi w rozmowie z tvn24.pl kobieta. Jak dodaje, na drugim piętrze mieszczą się w sumie trzy oddziały: patologii ciąży, położniczy oraz porodówka. Na każdym z nich feralnej nocy dyżur pełniła jedna osoba.
- Jako związek zawodowy wielokrotnie zwracaliśmy się do dyrekcji z apelem o zmianę sytuacji, w której na oddziałach dyżurują pojedyncze osoby. Zwracałyśmy uwagę na to, że w końcu może się coś stać. I się stało – mówi szefowa związku.
Jak dodaje, związek "nie zgadza się na odpowiedzialność zbiorową". - Jeżeli dyrektor tak chce postępować, to konsekwencje ponieść powinno także kierownictwo – zaznacza.
W rozmowie z portalem tvn24.pl podkreśla, że zwolnionych ma zostać w sumie 9 osób, a nie 8, tak jak wcześniej podawał dyrektor.
Do dramatycznego porodu doszło w szpitalu w Starachowicach na początku listopada.
Pani Izabela trafiła do szpitala po tym, jak przestała wyczuwać ruchy płodu. Lekarze potwierdzili, że ciąża obumarła. Kobieta została umieszczona na oddziale. Kiedy zaczęła odczuwać skurcze, lekarze mieli uznać, że nie są to skurcze porodowe. W rozmowie z TVN 24 kobieta opowiadała, że urodziła na podłodze, bez żadnej pomocy medycznej.
Dyrektor zwalnia
Na poniedziałkowej konferencji prasowej dyrektor szpitala Grzegorz Fitas przeprosił pacjentkę. Zaznaczył też, że kobieta przeżyła tragedię osobistą, a "personel nie był w stanie w kompetentny sposób udzielić kobiecie pomocy". Poinformował też o zwolnieniu personelu, który pełnił wtedy dyżur.
W niedzielę zakończyła się także kontrola prowadzona przez wojewódzkiego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa doktora Wojciecha Rokitę. Została przeprowadzona na polecenie ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, konsultanta krajowego ds. położnictwa i ginekologii prof. Stanisława Radowickiego oraz konsultanta krajowego ds. perinatologii prof. Mirosława Wielgosia.
Do sprawy na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych odniósł się również Jerzy Owsiak.
Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24