Podczas gdy na horyzoncie widać zbliżające się wybory samorządowe, krakowscy radni i urzędnicy chcą poluzować uchwalone rok temu przepisy o strefie czystego transportu. Restrykcje obejmą całe miasto od lipca 2024 roku, są jednak dwie propozycje zmian uchwały. Wiceprezydent Krakowa proponuje przełożenie w czasie najsurowszych przepisów. Radni opozycji chcą, by strefa ograniczała w głównej mierze przyjezdnych, dając taryfę ulgową mieszkańcom – właścicielom nawet najbardziej nieekologicznych pojazdów.
Strefa czystego transportu ma zacząć obowiązywać w Krakowie od lipca 2024 roku. Zakłada dwa etapy wprowadzania regulacji, które mają wypchnąć z całego miasta najbardziej nieekologiczne samochody. W pierwszej kolejności zmiany będą stosunkowo łagodne, szczególnie dla osób, które nie planują w najbliższej przyszłości kupować nowego pojazdu.
Czytaj też: Centra miast nie dla starych samochodów. "Biedni ludzie mają kupować bardzo kosztowne auta"
Od najbliższego lipca nowe przepisy dopuszczać będą wjazd zarejestrowanym przed 1 marca 2023 roku samochodom benzynowym o normie Euro 1 i samochodom z silnikiem diesla o minimalnej normie Euro 2. Bardziej restrykcyjnie będzie dla tych, którzy zarejestrowali pojazd po 1 marca 2023 roku - tu wymóg dla pojazdów benzynowych będzie wynosił Euro 3, a dla "diesli" - Euro 5. Wyłączone z przepisów mają być między innymi motocykle, pojazdy historyczne, food trucki, autobusy szkolne, a także pojazdy, którymi poruszają się osoby z niepełnosprawnościami (posiadające odpowiednie oznaczenie).
Drugi etap ma rozpocząć się 1 lipca 2026 roku. Wtedy każdy samochód, bez względu na datę rejestracji, będzie musiał spełnić te same warunki: Euro 3 (lub rok produkcji od 2000) dla napędów benzynowych i Euro 5 (lub rok produkcji od 2010) dla silników diesla.
Kraków. Propozycje zmian w strefie czystego transportu
Kraków to pierwsze miasto w Polsce, które uchwaliło przepisy o strefie czystego transportu, jednak głosy sprzeciwu wobec restrykcji stają się teraz coraz wyraźniejsze, co widać po przykładzie strefy utworzonej w Warszawie. Ostatecznie stołeczni radni zgodzili się na propozycję ograniczenia strefy do centrum miasta. Również w Krakowie przepisy mają być poluzowane.
Są na to dwie propozycje. Z pierwszą wyszło miasto. Wiceprezydent Krakowa Andrzej Kulig, który szykuje się do walki o fotel prezydenta w nadchodzących wyborach samorządowych, w rozmowie z tvn24.pl poinformował, że urzędnicy przedstawią radnym projekt nowelizacji przyjętej rok temu uchwały. Jako pierwsza poinformowała o tym "Gazeta Wyborcza".
Jak zaznaczył Kulig, termin wejścia uchwały w życie - 1 lipca 2024 roku - pozostanie bez zmian. Korekta ma dotyczyć wyłącznie jednego zapisu - tego dotyczącego normy Euro 5 dla "diesli".
- Otrzymujemy dużo głosów ze strony przedsiębiorców, którzy wwożą do miasta towary "dostawczakami" z silnikami o normie Euro 4. W związku z przepisami musieliby wymieniać flotę, a to byłoby dla nich trudne do wykonania w terminach przyjętych przez uchwałę. W efekcie przerzuciliby koszty na konsumentów - tłumaczy nam wiceprezydent Kulig.
Wiceprezydent chce więc, by do 2026 roku diesle spełniające normę Euro 4 mogły wjeżdżać do strefy. Normy te stosowane były w latach 2006-2009. Według propozycji magistratu mają one zniknąć z krakowskich ulic dopiero dwa-trzy lata później niż przewidziano w obecnej formie uchwały. Szczegółowy termin jest jeszcze ustalany.
Propozycja urzędników zostanie poddana konsultacjom społecznym. Do głosowania w Radzie Miasta ma dojść w połowie stycznia.
Poluzowania przepisów chce też opozycyjny klub radnych Kraków dla Mieszkańców. Według ich projektu zmian, strefa miałaby nie obowiązywać mieszkańców Krakowa, którzy zarejestrowali swoje samochody przed 1 marca 2023 roku.
- Zrozumiałe są obawy mieszkańców, mamy za sobą pandemię, teraz inflację, kryzys gospodarczy, więc powinno się te przepisy zmienić. Zmiana nie będzie miała aż takiego wpływu na cel, jakim jest poprawa jakości powietrza, bo problemem są przede wszystkim samochody z gmin ościennych, a jest ich codziennie 250 tysięcy, w tym przestarzałe busy. Same wymogi norm Euro nie są aż tak rygorystyczne. Skrajni populiści mówią, że wszystkie samochody trzeba będzie wymieniać, ale tak nie jest - ocenia w rozmowie z tvn24.pl radny Krakowa dla Mieszkańców Łukasz Maślona.
- Przekładanie terminów jest formą przyznania się przez magistrat, że nie był w stanie odpowiednio przygotować mieszkańców do nowych przepisów. Naszym zdaniem trzeba te ramy czasowe utrzymać - mówi radny.
Rada Miasta miałaby głosować nad tą propozycją podczas sesji 17 stycznia. Byłaby to jednak uchwała kierunkowa, wskazująca prezydentowi wytyczne. Nawet gdyby została przegłosowana, to prezydent Jacek Majchrowski musiałby skierować do radnych projekt konkretnych zmian w przepisach.
Polski Alarm Smogowy: zmiany odsuną w czasie poprawę jakości powietrza
Według Bartosza Piłata z Polskiego Alarmu Smogowego pomysły prezydenta i radnych Krakowa dla Mieszkańców nie różnią się od siebie znacząco pod względem zasadniczym. - Obie te zmiany odsuną w czasie poprawę jakości powietrza - komentuje.
- Według założeń w lipcu 2026 redukcja emisji tlenków azotu miałaby zmniejszyć się o nawet połowę. Ten cel w obu wariantach odsunie się w czasie na około dwa lata - uważa działacz.
- Zasadne staje się pytanie, czy nie powinny zostać podniesione docelowe standardy. Skoro chcemy odsunąć w czasie efektywność strefy, to czy w tej bardziej odległej dacie nie powinny być postawione bardziej surowe wymagania? Na przykład w 2028 mogłaby obowiązywać norma Euro 4 dla silników benzynowych i Euro 6 dla "diesli". To nie są aż tak wygórowane warunki - ocenia Bartosz Piłat.
Jednak według radnego Grzegorza Stawowego z Platformy Obywatelskiej już uchwalone przepisy są dość restrykcyjne. Dodaje, że jego zdaniem propozycja radnych Krakowa dla Mieszkańców jest niezgodna z prawem.
- Z ustawy o drogach publicznych wynika, że są one własnością wszystkich Polaków. Można wprowadzać ograniczenia na drogach podrzędnych czy płatne parkowanie, ale nie tego rodzaju zakaz wjazdu dla przyjezdnych - ocenia radny Stawowy.
- Uważam, że to nieprawda - odpowiada mu przedstawiciel Polskiego Alarmu Smogowego. - Na tych samych zasadach obowiązują różne wysokości stawek w strefie płatnego parkowania czy ceny biletów komunikacji miejskiej. Kolejnym przykładem są strefy ograniczonego ruchu, do których mogą wjeżdżać tylko mieszkańcy - mówi Bartosz Piłat.
Radny Stawowy uważa, że przepisy trzeba "zliberalizować i odłożyć w czasie". W dodatku w uchwale, jego zdaniem, powinno być więcej wyjątków. - Co jak żona zabiera z podkrakowskiej miejscowości męża z zawałem do szpitala? - pyta. Dodaje, że "obostrzenia w Krakowie są najbardziej rygorystyczne w Europie". - Magistrat nie zadbał żeby odpowiednio poinformować mieszkańców o strefie czystego transportu. Jesteśmy na progu kampanii wyborczej i teraz zaczyna się zamieszanie - ocenia radny Grzegorz Stawowy z PO.
Poparcie dla rozluźnienia przepisów o strefie czystego transportu deklarują właściwie wszystkie kluby w Radzie Miasta, również Prawo i Sprawiedliwość. Rzecznik klubu PiS Michał Drewnicki przyznaje, że jego ugrupowanie jest za obniżeniem wymagań albo wydłużeniem terminu wprowadzania zmian.
- Chodzi o to, by w sposób naturalny mieszkańcy mogli te samochody wymieniać, a nie, żeby zmuszać ich do radykalnych wydatków i wymuszania zmian w nieodległym terminie. Na pewno poprzemy jakąś formę poluzowania przepisów, ale nad konkretnymi propozycjami jeszcze nie rozmawialiśmy. Na pewno nie będziemy jednak za likwidacją tej strefy - ocenia Michał Drewnicki.
Projekt zmian opracowany przez magistrat ma się pojawić w najbliższych dniach.
Strefy czystego transportu konieczne dla odblokowania środków z KPO
Polska zobowiązana jest do wprowadzania w najbardziej zanieczyszczonych miastach stref czystego transportu na mocy Programu Ochrony Powietrza z 2020 roku. To też warunek konieczny do odblokowania środków z Krajowego Planu Odbudowy.
Strefy mają ograniczyć emisję rakotwórczego dwutlenku azotu. – Na krakowskich alejach (Słowackiego, Mickiewicza i Krasińskiego - red.) mamy 105 dni smogowych, to najwyższy wynik w Polsce. To samo dotyczy stężeń pyłu PM10 oraz dwutlenku azotu. To jest to, co robi nam niekontrolowany transport kołowy. To przekłada się na problemy zdrowotne: udary mózgu, nadciśnienie, poronienia. Ogromny wachlarz chorób – mówiła radnym Krakowa w listopadzie 2022 roku Anna Dworakowska z Krakowskiego Alarmu Smogowego, przekonując do przyjęcia przepisów o strefie. – Spaliny emitowane przez silniki diesla są rakotwórcze, tak samo, jak tlenki azotu - przekonywała.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock