Krakowski sąd uznał Jerzego S. za winnego spowodowania niebezpieczeństwa w ruchu drogowym po użyciu alkoholu i wymierzył mu karę. Wcześniej aktor został skazany za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości.
Wyrok w sprawie spowodowania niebezpieczeństwa w ruchu drogowym po użyciu alkoholu zapadł we wtorek w trybie nakazowym. Sąd wymierzył Jerzemu S. karę w wysokości 3000 złotych, a także zasądził 70 złotych w ramach kosztów postępowania i 300 złotych opłaty. Wyrok jest nieprawomocny, sprzeciw może zostać złożony w ciągu siedmiu dni.
Proces Jerzego S. i pierwszy wyrok
Chodzi o kolizję, którą S. spowodował w połowie października 2022 roku na alei Mickiewicza w Krakowie. Akt oskarżenia przeciwko Jerzemu S. wpłynął do sądu pod koniec grudnia, dotyczył kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Obrona wnosiła o wyłączenie jawności rozprawy z uwagi na ważny interes oskarżonego, ale wycofała wniosek z uwagi na to, że aktor nie stawił się na rozprawę. Proces toczył się przed Sądem Rejonowym dla Krakowa-Krowodrzy.
Podczas pierwszej i ostatniej rozprawy w tej sprawie 28 lutego Jerzy S. został uznany winnym i skazany na 12 tysięcy złotych grzywny, ma też zapłacić sześć tysięcy złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej i prawie 4,3 tys. zł tytułem kosztów sądowych. Prawo jazdy stracił na trzy lata. Wyrok nie jest prawomocny.
Art. 178a § 1. Kto, znajdując się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, prowadzi pojazd mechaniczny w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Jak uzasadniał wyrok sędzia Tomasz Rutkowski, materiał dowodowy pozwala tylko na postawienie zarzutu prowadzenia w stanie nietrzeźwości. Wysokość kary sąd ustalił na podstawie średniego stopnia szkodliwości czynu społecznego oraz na podstawie stanu majątkowego oskarżonego, wysokości miesięcznego dochodu aktora, a także uwzględniając podeszły wiek oskarżonego.
Policja składa wniosek o ukaranie Jerzego S. za kolizję
Dzień po zapadnięciu wyroku policja skierowała do sądu rejonowego wniosek o ukaranie Jerzego S. za spowodowanie kolizji 17 października 2022 r.
- Policjanci z Komisariatu IV Policji skierowali do Sądu Rejonowego dla Krakowa-Krowodrzy wniosek o ukaranie 75-latka za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Jest to wykroczenie z artykułu 86 Kodeksu wykroczeń, paragraf 2 – mówiła wówczas Elżbieta Znachowska-Bytnar z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji.
Art. 86. § 2. Kto dopuszcza się wykroczenia określonego w § 1, znajdując się w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny w wysokości nie niższej niż 2500 złotych.
Wyrok w tej sprawie zapadł właśnie we wtorek, 28 marca.
Oskarżony o prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości
Przypomnijmy, Jerzy S. w połowie października doprowadził na alei Mickiewicza w Krakowie do kolizji z 44-letnim motocyklistą. Jadąc samochodem, uderzył w łokieć kierującego jednośladem mężczyzny, któremu na szczęście nic się nie stało. Po zderzeniu pojechał dalej i został zatrzymany przez motocyklistę w innym miejscu. Jechał dalej, bo - jak tłumaczył potem policji - nie zauważył kolizji.
Wezwani na miejsce policjanci przebadali aktora alkomatem. Jak dowiedzieli się dziennikarze TVN24, aktor w wydychanym powietrzu miał 0,7 promila alkoholu. Jerzy S. stracił prawo jazdy.
Z końcem listopada aktor usłyszał zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. W Prokuraturze Rejonowej Kraków-Krowodrza Jerzy S. został przesłuchany w charakterze podejrzanego i złożył wyjaśnienia.
Akt oskarżenia przeciwko Jerzemu S. za prowadzenie w stanie nietrzeźwości wpłynął do Sądu Rejonowego dla Krakowa-Krowodrzy w ostatnich dniach grudnia.
Wyjaśnienia Jerzego S.
- Przede wszystkim przyznał się do tego, że prowadził pojazd, będąc pod wpływem alkoholu. Wynikało to z faktu, że był wcześniej umówiony z pewną osobą, która przypomniała mu o tym spotkaniu nagle, bo on zapomniał. W związku z tym, czując się dobrze po kilku godzinach od spożycia alkoholu, wsiadł do samochodu i jechał na to spotkanie - mówił wówczas rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie prokurator Janusz Hnatko.
Dzień po zdarzeniu oświadczenie aktora opublikował jego syn, również znany aktor, który przyznał, że "wydarzenia ostatniej doby były druzgoczące dla jego i jego rodziny". "Szanowni Państwo! Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu" - pisał artysta.
Jerzemu S. groziła kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch.
Wnioski prokuratury i obrony
Prokurator chciał dla aktora zakazu prowadzenia pojazdu na trzy lata, kary w wysokości 45 tys. zł (300 stawek dziennie po 150 zł) oraz wpłaty 25 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Obrońca Jerzego S., Jakub Dzwoniarski, wystąpił natomiast z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze i zaproponował niższą karę finansową - grzywnę w wysokości 240 stawek dziennych po 50 zł stawka oraz 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Obrona była zgodna z prokuraturą co do zakazu prowadzenia pojazdów przez trzy lata.
Prokurator Bartłomiej Legutko zgodził się z obroną co do nieposzlakowanej opinii aktora, ale – uzasadniając wniosek o wyższą karę – podkreślił, że nawet osoby znane, o nieposzlakowanej opinii, muszą ponieść karę.
"Wypił trzy, cztery lampki wina"
Podczas posiedzenia 28 lutego sędzia Tomasz Rutkowski odczytał wyjaśnienia aktora. S. wskazywał m.in., "że 17 października wypił trzy, cztery lampki wina do obiadu". Zapomniał, że miał umówiony tego dnia wywiad z dziennikarzem. Czując się dobrze i w przekonaniu, że alkoholu nie ma w organizmie, wyjechał bocznymi drogami - z powodu remontu ul. Królowej Jadwigi - na spotkanie z dziennikarzem. Aktor tłumaczył, że najpierw odjechał z miejsca zdarzenia, ponieważ nie poczuł, aby spowodował kolizję i zranił motocyklistę, który - według aktora - krzyczał i nie wyglądał na poszkodowanego. Jak podkreślił, miał wrażenie, że krzyczący obcy mężczyzna może go zaatakować. Jerzy S. zaznaczył, że żałuje tamtego zdarzenia i nigdy wcześniej nie prowadził pod wpływem alkoholu. Zauważył też, że miał rozładowany aparat słuchowy w prawym uchu, co dodatkowo sprawiło, że nie wiedział, o co dokładnie chodziło na początku po zdarzeniu 17 października.
Źródło: PAP, TVN24