Krakowska prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące tragedii na Broad Peak. Podczas zejścia z ośmiotysięcznika w marcu ubiegłego roku zginęli dwaj polscy himalaiści - 28-letni Tomasz Kowalski i 59-letni Maciej Berbeka.
- 14 stycznia Prokuratura Okręgowa w Krakowie wszczęła śledztwo w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia dwóch osób - mówi dla TVN24 Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej prokuratury. - To są te osoby, które zginęły w czasie ataku Broad Peak w marcu ubiegłego roku - dodaje.
Zawiadomienie mailem od osoby prywatnej
Czynności prokuratura prowadzi w sprawie, a nie przeciw jakiejś osobie. - Zatem nikt nie ma przedstawionego w tym śledztwie zarzutu - wyjaśnia rzeczniczka prokuratury. Tłumaczy, że za "narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia" grozi kara do trzech lat więzienia.
W przypadku wskazania osoby winnej, warunkiem poniesienia odpowiedzialności jest to, czy czyn jest uznany za przestępstwo również według prawa kraju, na terenie którego do niego doszło - wskazuje Marcinkowska.
- W tym zakresie prokurator musi poznać przepisy obcego kraju. Na pewno część przygotowań i część organizacyjna odbywała się w Polsce, więc wtedy możemy mówić wyłącznie o działaniach w kraju, a nie poza granicami - informuje rzeczniczka prokuratury. - Musimy wiedzieć jak to dokładnie przebiegało. W tym zakresie dopiero rozpoczynamy czynności - dodaje.
I wyjaśnia: - Musimy w tym postępowaniu odpowiedzieć na pytanie czy tym osobom (Kowalskiemu i Berbece - red.) zapewniono bezpieczeństwo, a zatem będziemy badali całą organizację tej wyprawy i przygotowania do niej.
Śledczy dysponują raportem Polskiego Związku Alpinizmu i innymi dokumentami tego związku. Ruszają przesłuchania świadków.
Postępowanie zainicjowało zawiadomienie, które drogą mailową otrzymała krakowska prokuratura. - Zgłaszającym jest osoba prywatna, postronna, nie ma ona związku z uczestnikami wyprawy, rodzinami tych osób bądź ze Związkiem Alpinizmu - podkreśla prokurator Marcinkowska.
Tragedia na Broad Peak
5 marca 2013 r. na wierzchołku Broad Peak (8051 m n.p.m.) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków), 33-letni Artur Małek (KW Katowice), 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane) i 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa). Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu.
8 marca zostali uznani za zmarłych.
To był jednocześnie wielki sukces i wielka tragedia polskiego himalaizmu. Czterej wspinacze jako pierwsi ludzie na Ziemi zdobyli zimą liczący 8051 metrów szczyt Broad Peak. Adam Bielecki był najszybszy, po nim wszedł Małek, a za nimi Berbeka i Kowalski. Bielecki i Małek zeszli do bazy w odstępie kilku godzin w nocy z 5 na 6 marca. W czasie schodzenia Tomasz Kowalski kilkakrotnie sygnalizował problemy; miał kłopoty z wypiętym rakiem, mówił, że nie ma siły iść. Prawdopodobnie w pewnym momencie na skutek wyczerpania organizmu usiadł i już nie wstał.
Ciało Kowalskiego odnaleziono kilka miesięcy później, latem, na wysokości blisko 8 tys. metrów. Ciała Macieja Berbeki nie odnaleziono - prawdopodobnie wpadł do szczeliny i tam pozostał.
Raport PZA
Tragedia wywołała burzę w polskim środowisku wspinaczkowym; organizatorom zarzucano, że himalaiści byli niedoświadczeni (Kowalski) lub słabi kondycyjnie (Berbeka), że wyprawa była źle przygotowana. Kierownika ekspedycji Krzysztofa Wielickiego krytykowano za to, że pozwolił na jednoczesny atak szczytowy całej czwórce. Adamowi Bieleckiemu zarzucano, że nie bacząc na kolegów "popędził w dół", pozostawiając partnerów na pastwę losu. Niektórzy mówili nawet o "moralnej katastrofie" w polskim himalaizmie.
Rodzina Kowalskiego w emocjonalnych wywiadach przekonywała, że być może gdyby Tomasz nie został na górze sam, zdołałby dotrzeć do bazy. Sam Bielecki twierdził, że w górach każdy może liczyć tylko na siebie i że nie był w stanie pomóc kolegom.
Autor: JUST//kdj / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: polskihimalaizmzimowy.pl