Dwaj chłopcy z hulajnogami przechodzili przez dwujezdniową ruchliwą drogę. Jeden z kierowców zatrzymał się przed pasami i przepuścił ich, inny – już nie. 10-latek zdążył przejść, 12-latek został potrącony na środkowym pasie ruchu. Jest w poważnym stanie.
Droga krajowa numer 86, łącząca Katowice z Wisłą, tak zwana "wiślanka" oddziela Żory od dwóch sołectw. 10-latek jest z miasta, 12-latek z sołectwa. We wtorek przed 16 pokonywali razem "wiślankę" na wysokości skrzyżowania z ulicą Zamkową. Musieli przejść przez dwie bardzo ruchliwe jezdnie, z których pierwsza ma trzy pasy ruchu. I musieli poczekać, aż kierowcy ich przepuszczą, bo to przejście dla pieszych nie ma sygnalizacji.
Według ustaleń policji, na pasie bliżej chodnika zatrzymała się 25-letnia kierująca, przepuszczając chłopców. Mieli hulajnogi, ale - jak relacjonuje policja - nie wjechali na jezdnię, tylko prowadzili swoje pojazdy. Jadący kolejnym pasem 38-latek nie zatrzymał się i wjechał fordem na pasy.
- Młodszy z chłopców zdążył przejść. 12-latek został potrącony przez kierowcę forda na środkowym pasie – mówi Kamila Siedlarz, rzeczniczka policji w Żorach.
Chłopiec jest w poważnym stanie
Na policyjnych zdjęciach widać zbitą przednią szybę forda. - Kilkanaście metrów od pasów leżały buty chłopca. Siła uderzenia w chłopca musiała być duża, wystarczy uruchomić wyobraźnię – mówi policjantka.
Chłopiec był przytomny, cały czas w kontakcie z policjantami i ratownikami. Został zabrany przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Siedlarz: - Ze szpitala dostaliśmy informację, że stan chłopca jest poważny.
"Tyle się o tym mówi, a kierowcy jeżdżą na oślep"
38-latek był trzeźwy. Policjanci zatrzymali mu prawo jazdy. Nie został jeszcze przesłuchany.
W miejscu, gdzie doszło do potrącenia, obowiązuje prędkość do 70 kilometrów na godzinę. Jak mówi Kamila Siedlarz, ograniczenie nie jest przestrzegane, dlatego na żorskim odcinku "wiślanki" dochodzi do około stu zdarzeń rocznie.
Sytuacja, do której doszło wczoraj, to jedna z najczęstszych przyczyn potrącenia pieszych: jeden kierowca przepuszcza ich przez pasy, drugi nie. Siedlarz: - Tyle się o tym mówi, a kierowcy i tak jeżdżą na oślep, a potem tłumaczą, że się zagapili, że nie zdążyli zareagować. Piesi też powinni uważać, ale to były dzieci.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja