Prokuratura umorzyła postępowanie przeciwko pani Halinie ze wsi Cudków, która w lipcu ścięła przydrożny krzyż. Kobieta - nie mogąc się doprosić o jego przeniesienie - sama chwyciła za piłę, bo "przeszkadzały jej modlitwy przed krzyżem". Prokuratura nie dopatrzyła się jednak ani kradzieży, ani obrazy uczuć religijnych mieszkańców wsi. - Wreszcie mam święty spokój - komentuje pani Halina.
O głośnej sprawie ze wsi Cudków w gminie Dąbrowa Zielona (ok. 40 km od Częstochowy) pisaliśmy w lipcu. Do policjantów z Koniecpola wpłynęło zgłoszenie o kradzieży metalowego krzyża o wysokości 4,5 metra. Gdy dotarli na miejsce, pies tropiący zaprowadził ich do "zguby" ukrytej na terenie pobliskiej posesji.
Jej 57-letnia właścicielka pani Halina Krzesicka przyznała, że osobiście ścięła krzyż za pomocą piłki do metalu, a następnie przeniosła, bo "przeszkadzały jej zgromadzenia mieszkańców i modlitwy przed kapliczką" - pisała w oficjalnym komunikacie policja. Kobieta odmówiła jednak oddania skradzionych przedmiotów. Funkcjonariusze zakwalifikowali działanie jako kradzież oraz obrazę uczuć religijnych. Za te przestępstwa mieszkance Cudkowa groziło nawet na 5 lat. Sąsiedzi byli zbulwersowani postępowaniem pani Haliny.
Sprawa umorzona
Teraz jednak 57-latka może spać spokojnie. Prokuratura Rejonowa w Myszkowie umorzyła postępowanie przeciwko kobiecie. - Ustalono, że zamiarem Haliny K. nie było zniszczenie przedmiotu, kradzież ani obraza uczuć religijnych mieszkańców wsi – powiedział w rozmowie z tvn24.pl Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. I dodał, że za umorzeniem przemiał fakt, że kobieta przed ścięciem krzyża starała się o jego przesunięcie. – Zwracała się z tą sprawą zarówno do proboszcza parafii której podlega wieś, jaki do urzędu gminy – wyjaśnił rzecznik.
Nikt się nie zgłosił
Poza tym kobieta tłumaczyła, że była przekonana iż krzyż leży na jej posesji. - Ja nie jestem z tego dumna, nie to było moim zamiarem, ale to był akt rozpaczy - tłumaczyła wtedy w rozmowie z TVN24 57-latka. Sprowadzony geodeta ostatecznie wymierzył posesję i orzekł, że krzyż leżał jednak przy tzw. pasie drogowym, a nie działce należącej do pani Haliny.
W trakcie postępowania przesłuchano kilkunastu świadków, ale ani jeden nie skarżył się na obrazę jego uczuć religijnych.
Teraz decyzja prokuratury uprawomocni się po siedmiu dniach, o ile nikt nie wniesie na decyzję zażalenia.
- Wreszcie mam z tym święty spokój – komentuje sprawę w rozmowie z tvn24.pl pani Halina. Ale dodaje, że atmosfera we wsi nadal jest nieprzyjemna. – Stosunek osób, które zorganizowały nagonkę, nadal się do mnie nie zmienił – oświadczyła. W całej tej sytuacji widzi jednak także pozytywy. - Dzięki nagłośnieniu tej sprawy zwiększył się ruch na stronie mojej firmy - przyznaje z uśmiechem.
Gdzie jest krzyż?
Jak powiedział prok. Ozimek, krzyż zdeponowano u proboszcza parafii. Jeszcze nie wiadomo, gdzie zostanie postawiony.
Sprawą krzyża z Cudkowa zainteresowały się też Fakty TVN.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: rf/gp / Źródło: TVN24 Katowice