Strażacy interweniowali w niedzielę przy ulicy Bukowej w Wodzisławiu Śląskim. - Wezwała nas pani, która spacerowała tam z psem. Usłyszała dziwne odgłosy ze studzienki kanalizacyjnej. Zajrzała do środka, a tam był mały dzik - opowiada Jacek Filas, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu Śląskim.
Studzienka, oddalona kilka metrów od drogi, nie była zabezpieczona włazem. Strażacy najpierw wyciągnęli z niej plastikowe krzesło, które też wpadło do głębokiego dołu, a potem wsunęli podbierak. Zwierzę mocno wierzgało, ale udało się je wyłowić i wsadzić do klatki.
Dzik trafił do gabinetu weterynaryjnego Nasi Przyjaciele w Wodzisławiu. - Upadek z wysokości na szczęście mu nie zaszkodził, niczego sobie nie zlamał - mówi Paweł Staniczek, właściciel przychodni.
Po konsultacji z Jackiem Wąsińskim, który prowadzi Leśne Pogotowie dla dzikich zwierząt w Mikołowie, wypuszczono dzika do lasu w pobliżu buchtowiska, czyli miejsca żerowania dzików. - Powinien znaleźć swoje stado. Ale nawet, jeśli mu się to nie uda, da sobie radę sam, bo jest już w takim wieku, że nie wymaga karmienia butelką - mówi lekarz.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: PSP w Wodzisławiu Śląskim