W ciągu kilku godzin na trzech skrzyżowaniach policjanci przyłapali sześciu kierowców, którzy przejechali na czerwonym świetle. Przed pasami. Na jednym z tych przejść dwa lata temu zginęły dwie kobiety, wracające z modlitwy. Wtedy tragedia wstrząsnęła wtedy miastem, dzisiaj już nie działa jak przestroga.
16 sierpnia 2016 roku. Późnym wieczorem dwie kobiety wracają ze zboru Świadków Jehowy w centrum Dąbrowy Górniczej. Na przejściu dla pieszych na ul. Legionów - 50 m za skrzyżowaniem z ul. Górniczą z sygnalizacją świetlną - giną wskutek potrącenia przez dostawcze renault: 64-latka na miejscu, 59-latka umiera w szpitalu.
- Z winy kierowcy - mówi Mariusz Miszczyk, rzecznik policji w Dąbrowie Górniczej.
Świadek wypadku powiedział nam wtedy, że "kierowca był w szoku, nie był w stanie stwierdzić, na którym przejściu potrącił te kobiety" i że "90 na godzinę jechał jak nic", a "na pewno nie (dozwolone tam) 50. To była jedna z największych tragedii drogowych w Dąbrowie. Powinna działać na kierowców jak przestroga, powinni zdejmować w tym miejscu nogę z gazu. Nie zdejmują.
"To było późne żółte"
13 stycznia 2018 roku. Policjanci ustawiają się z kamerą po kolei na trzech najbardziej newralgicznych skrzyżowaniach w Dąbrowie Górniczej. W tym na feralnym skrzyżowaniu Legionów z Górniczą. Każde skrzyżowanie ma sygnalizację świetlną.
W ciągu kilku godzin przyłapują sześciu kierowców, którzy przejeżdżają przez skrzyżowanie na czerwonym. Przez skrzyżowanie Legionów z Górniczą - znowu dostawcze auto. Jedzie od strony Będzina, tak jak renault w sierpniu 2016 roku, czyli najpierw mija światła, a potem ma pasy.
- Kierowcy tłumaczyli, że tak naprawdę to było późne żółte, a nie czerwone i że nie zdążyliby bezpiecznie wyhamować - mówi Miszczyk.
Policjanci byli nieugięci. Trzem kierowcom, których wina była ewidentna, wystawili mandaty w wysokości 300 - 500 zł. Pozostałe wykroczenia rozstrzygnie sąd.
Pasy oświetlone, z wysepką, a przejść się nie da
17 sierpnia 2016 roku mieszkańcy Dąbrowy z okolicy śmiertelnego wypadku powiedzieli TVN24, że tylko dzięki obecnej tam ekipie telewizyjnej mogli tego dnia bezpiecznie i szybko przejść po pasach na Legionów.
- To cud, że zginęło tutaj tak mało osób. Kierowcy nie zatrzymują się przed pasami - mówiła nam Aneta Winter.
- Na tym samym przejściu zostały potrącone dwie niepełnosprawne kobiety - dodała Danuta Żuber.
Miały nadzieję, że coś się zmieni po wypadku, zwłaszcza że w okolicy są plac zabaw i przedszkole.
Nic się nie zmieniło: sygnalizacja jest nadal 50 metrów od pasów, na skrzyżowaniu, jak w 2016.
- To przejście jest dobrze oświetlone, na środku ma wysepkę - zapewnia Miszczyk.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Policja Śląska