Wyniki badania toksykologicznego wskazują, że 45-latek w momencie śmierci był pod wpływem narkotyku alfa-pvp. - To substancja z grupy syntetycznych katynonów, która nazywana jest "narkotykiem zombie", znana też jest jako Flakka. Powoduje pobudzenie i agresję. Osoba znajdująca się pod jej wpływem ma problemy z oceną sytuacji, nie reaguje na bodźce, zachowuje się jak "ciało obce" w świecie. To w dużym stopniu tłumaczy zachowanie tego mężczyzny tuż przed śmiercią - przekazał prokurator Kilian w rozmowie z tvn24.pl. Dodał, że stężenie narkotyku w ciele 45-latka było "toksyczne".
- Stężenie dopalacza w organizmie tego człowieka mogło doprowadzić do jego zgonu - zaznaczył prokurator. Dodał, że 45-latek miał w organizmie też alkohol, którego stężenie wyniosło około pół promila.
Jako pierwsi o wynikach badań toksykologicznych poinformowali dziennikarze "Dziennika Zachodniego".
Pięć strzałów z policyjnej broni, cztery pociski trafiły
Do zdarzenia doszło 31 lipca. Policjanci odebrali zgłoszenie o "pobudzonym mężczyźnie z maczetą w dłoni" na ulicy Mikołajczyka w Sosnowcu. Mężczyzna miał wcześniej uszkodzić zaparkowane tam samochody oraz autobus. Z dotychczasowych informacji przekazanych przez policję wynika, że w wyniku działań mężczyzny zniszczone zostało tylko mienie, żaden ze świadków nie został ranny.
- Usłyszałem jakieś takie niepokojące uderzenie i wyzwiska. Zerknąłem przez okno i widziałem, że jakiś mężczyzna w bluzie rozpiętej, na boso, atakował samochody. Zadzwoniłem na 112, już byli poinformowani. Policja przyjechała, oddali do niego strzały - opisywał jeden z mieszkańców ulicy Mikołajczyka.
"Gdy policjanci dotarli na miejsce, mężczyzna skierował swoją agresję na nich i nie wykonywał poleceń mundurowych. W związku z bezpośrednim zagrożeniem dla życia i zdrowia policjanci użyli broni palnej, oddając strzały w kierunku napastnika" - poinformowano w policyjnym komunikacie.
Prokuratura ustaliła, że policjanci wystrzelili pięć razy. Cztery pociski trafiły w mężczyznę. Dwie kule trafiły w tułów 45-latka, dwie w jego prawą nogę. Na miejsce została wezwana karetka, ranny został przetransportowany do szpitala. Jego życia nie udało się uratować.
Dwa śledztwa
- Mężczyzna w Sosnowcu zaatakował policjantów maczetą to Polak - poinformował na X Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych. Wcześniej w sieci pojawiły się sugestie, że napastnikiem był cudzoziemiec.
Świadkowie opisują, że mężczyzna chodził po ulicy boso, w rozpiętej bluzie. Jedna z poszkodowanych tłumaczy że początkowo myślała, że napastnik został potrącony przez inny pojazd i potrzebuje pomocy. Dlatego się zatrzymała.
- Usłyszałem jakieś takie niepokojące uderzenie i wyzwiska. Zerknąłem przez okno i widziałem, że jakiś mężczyzna w bluzie rozpiętej, na boso, atakował samochody. Zadzwoniłem na 112, już byli poinformowani. Policja przyjechała, oddali do niego strzały - odpisuje jeden z mieszkańców ulicy Mikołajczyka. Mężczyzna dodaje, że ciężko stwierdzić, czy napastnik uderzał samochody maczetą czy innym narzędziem.
Niedługo po zdarzeniu Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu poinformowała o wszczęciu dwóch śledztw: w sprawie napaści na policjantów oraz ewentualnego przekroczenia uprawień przez mundurowych.
- Postępowanie dotyczy ewentualnego przekroczenia uprawień z uwagi na użycie broni służbowej i zadanie obrażeń mężczyźnie, który w następstwie tej interwencji zmarł. Nie przesądzamy o naruszeniu przepisów ze strony funkcjonariuszy. (…) Przyjętą praktyką jest, że tego rodzaju postępowanie przeprowadza się przy każdym użyciu broni służbowej - podkreślił wtedy prokurator Bartosz Kilian.
Autorka/Autor: bż/tok
Źródło: tvn24.pl, Dziennik Zachodni
Źródło zdjęcia głównego: TVN24