Dawid B. przyznał się w prokuraturze, że polał Kamila gorącą wodą i rzucił na rozgrzany piec węglowy, bo chłopiec zrzucił telefon. Spowodowało to u chłopca rozległe oparzenia oraz złamania kończyn. Biegli uznali, że to przyczyniło się do śmierci chłopca. Kamil zmarł po 35 dniach w szpitalu. Prokuratura zmieniła właśnie zarzut dla Dawida B. Mężczyzna odpowie za zabójstwo dziecka ze szczególnym okrucieństwem i znęcanie się nad nim od 2020 roku, a także nad jego młodszym bratem. Zmieniony zarzut usłyszała także matka chłopca.
27-letni Dawid B. podejrzany był o usiłowanie zabójstwa ośmioletniego Kamila z Częstochowy i znęcanie się nad nim ze szczególnym okrucieństwem. Chłopiec zmarł 8 maja, po 35 dniach pobytu w szpitalu. 10 maja odbyła się sekcja zwłok. Biegli z zakresu medycyny sądowej ustalili, że przyczyną śmierci Kamila stały się rozległe oparzenia ciała, w przebiegu którego doszło do wstrząsu pooparzeniowego, infekcji ogólnoustrojowej, a ostatecznie doszło do niewydolności wielonarządowej. Według biegłych istnieje "bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy między spowodowanymi obrażeniami a zgonem pokrzywdzonego".
CZYTAJ TEŻ: Lekarz Kamila: nie widziałem żadnego efektu wcześniejszego leczenia, musiało to być duże cierpienie
Jak informował wcześniej zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak, "ustalenia i wnioski posekcyjne jednoznacznie pozwalają na zmianę zarzutów".
Dawid B., ojczym Kamila usłyszał w czwartek zarzut zabójstwa dziecka ze szczególnym okrucieństwem.
Prokuratura: od listopada 2020 roku znęcał się nad Kamilem i jego bratem
Prokuratura Regionalna w Gdańsku, która przejęła śledztwo, zarzuciła Dawidowi B. zabójstwo chłopca ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie poprzez m.in. polewanie go wrzącą wodą, uderzanie prysznicem i pięściami po ciele, rzucenie pokrzywdzonego na rozżarzony piec węglowy. - Skutkiem działań podejrzanego było spowodowanie u ośmioletniego chłopca ciężkich obrażeń ciała, które po pozostawieniu go w stanie bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia, bez udzielenia pomocy, doprowadziły do jego śmierci - poinformowała prokuratura. .
Nowe zarzuty obejmują również trwające od listopada 2020 roku do 3 kwietnia 2023 roku znęcanie się psychiczne i fizyczne ze szczególnym okrucieństwem nad Kamilem poprzez "bicie go rękoma po całym ciele, rzucanie o podłogę i meble, kopanie po ciele i głowie, przypalanie papierosami, skutkujące szeregiem obrażeń ciała doznanych przez dziecko".
Jak ustalono, podejrzany dopuścił się zarzucanego mu czynu w warunkach recydywy. Dawid B. odsiadywał wcześniej dwuletnią karę pozbawienia wolności za rozbój.
- Przedstawiony podejrzanemu zarzut obejmuje także dokonane w tym samym okresie znęcanie się psychiczne i fizyczne ze szczególnym okrucieństwem nad drugim pasierbem, siedmioletnim Fabianem - dodała prokuratura.
Matce zarzucono pomocnictwo do zabójstwa
Dawid B. jest mężem matki Kamila, 35-letniej Magdaleny B. Kobieta była początkowo podejrzana o narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Miała nie reagować na katowanie syna, a potem nie udzieliła mu pomocy. Również w jej wypadku prokuratura poszerzyła zarzuty.
Prokuratora w Gdańsku zarzuciła Magdalenie B. pomocnictwo do zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie poprzez - pomimo ciążącego na niej obowiązku – zaniechanie działania i niepodejmowanie reakcji chroniących małoletniego przed aktami przemocy ze strony ojczyma oraz nieudzielenie pomocy skatowanemu chłopcu znajdującemu się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, czym ułatwiła Dawidowi B. dokonanie jego zabójstwa.
Przedstawione kobiecie zarzuty obejmują również pomocnictwo do fizycznego i psychicznego znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad jej synami Fabianem i Kamilem przez Dawida B. poprzez niepodejmowanie reakcji chroniących małoletnich, pomimo ciążącego na niej takiego obowiązku. Jak ustalono kobieta akceptowała, wyrażała zgodę i tolerowała podejmowane przez Dawida B. brutalne akty przemocy wobec jej dzieci.
- Dawid B. złożył wyjaśnienia przyznając się jedynie do niektórych agresywnych zachowań wobec małoletniego Kamila. Magdalena B. nie przyznała się do zarzucanego jej czynu i złożyła wyjaśnienia - przekazała w czwartek Marzena Muklewicz z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Trzy razy widział go lekarz. Nie zobaczył śladów przemocy?
Rodziną Kamila interesowało się wiele służb już od urodzenia chłopca. Był 2015 rok, Sąd Rodzinny w Częstochowie ustanowił w rodzinie nadzór kuratora. Magdalena miała wtedy trójkę dzieci.
Ośrodki pomocy społecznej w Częstochowie i w Olkuszu, gdzie rodzina przeprowadziła się w 2022 roku na kilka miesięcy, wielokrotnie informowały sądy rodzinne w tych dwóch miastach, że są zaniepokojone sytuacją w rodzinie. Wskazywały na zaniedbanie dzieci. Żadnej poprawy nie przynosiła praca socjalna. Kamil uciekał z domu. Trzy razy interweniowała w tej sprawie olkuska policja. OPS w Olkuszu dwukrotnie zakładał rodzinie Niebieską Kartę.
Mimo to sąd w Częstochowie nie widział podstaw do zmiany zarządzeń opiekuńczych (sierpień 2022), a sąd w Olkuszu ustanowił nadzór kuratora i zobowiązał rodzinę do współpracy z asystentem rodzinnym (połowa marca .2023). Magdalena miała już wtedy szóstkę dzieci, w tym dwoje najmłodszych (w wieku 3 lat i pół roku) z Dawidem. B.
Służby informowały media, że nikt nie zauważył u dzieci śladów przemocy fizycznej. Także szkoły. Pedagodzy, policjanci i pracownicy socjalni nie mogą podnieść dziecku koszulki, by obejrzeć pod tym kątem jego ciało. Może to zrobić lekarz. Od listopada 2022 do dnia, w którym chłopiec został skatowany, lekarz widział Kamila kilka razy. Pierwszy raz, gdy chłopiec został znaleziony w piżamie na przystanku w Olkuszu. Policja odwiozła go wtedy na badania do szpitala. Drugi, gdy 9 marca matka, zmobilizowana przez szkołę chłopca, zgłosiła się z nim do lekarza z bolącą ręką. Ponieważ ręka okazała się złamana, został założony gips, który został zdjęty po dwóch tygodniach - wtedy lekarz także mógł obejrzeć chłopca.
Postępowanie wobec sędziów rodzinnych
Śledztwo w sprawie śmierci Kamila prowadziła do tej pory Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Teraz przejmuje je Prokuratura Regionalna w Gdańsku.
Śledczy od początku przyglądają się pracy służb, czy nie doszło do zaniechania z ich strony w sprawie Kamila. Ten wątek śledztwa dotyczy niedopełnienia obowiązków przez pracowników ośrodków pomocy społecznej w Częstochowie, a także w Olkuszu, zespołów interdyscyplinarnych ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie, a także przez kuratorów i placówki oświatowe.
- Niezależnie od zadań, jakie będzie realizować prokuratura w tej sprawie, również jako minister sprawiedliwości w trybie nadzoru administracyjnego zdecydowałem się wystąpić do rzecznika dyscyplinarnego sędziów celem wszczęcia postępowania wyjaśniającego, inicjując niejako postępowanie dyscyplinarne w stosunku do sędziów Sądu Rejonowego w Częstochowie i Sądu Rejonowego w Olkuszu - powiedział Zbigniew Ziobro podczas środowej konferencji prasowej.
Jak dodał, chodzi o sytuację związaną z decyzjami procesowymi, które miały zapadać w tych sądach. - Mam nadzieję, że również te postępowania dotyczące spraw związanych z badaniem właściwego trybu prowadzenia postępowań na etapie sądowym będą istotnym elementem wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy - powiedział minister, wyrażając opinię, że będą też wykorzystywane w prowadzonym postępowaniu karnym.
Zarzuty dla ciotki i wuja, sąsiedzi "nic nie słyszeli"
Kamil mieszkał z matką, ojczymem, piątką rodzeństwa oraz siostrą matki, jej mężem i ich dwójką dzieci (jedno z nich jest pełnoletnie). Ciotka Aneta J. i wuj Wojciech J. usłyszeli zarzuty za to, że nie pomogli chłopcu. Mają dozór policji.
Kamilowi nie pomogli także sąsiedzi - w rozmowie z nami zapewniali, że nic nie słyszeli.
Rodzeństwo Kamila zostało zabezpieczone w pieczy zastępczej. Sąd zakazał Magdalenie B. kontaktów z dziećmi. Dotąd nie pozbawił jej praw rodzicelskich, podobnie jak Dawida B.
- Postępowanie w tej sprawie się toczy i dotyczy także 14-letniego syna Wojciecha i Anety J. Na razie dziecko pozostaje pod ich opieką, sąd ustanowił nad rodziną nadzór kuratora - mówi Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.
3 kwietnia, po pięciu dniach cierpienia i zawiadomieniu ojca biologicznego Kamila, chłopiec został przetransportowany do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Był przytomny. Dopiero zespół pogotowia podał mu leki przeciwbólowe i wyłączające świadomość. W takim stanie - w śpiączce farmakologicznej - pozostał do śmierci i według zapewnień lekarzy nie odczuwał bólu. Po czterech tygodniach leczenia medycy podjęli ostatnią próbę ratowania dziecka i podłączyli je do ECMO, aparatury, która natlenia krew pozaustrojowo. Niestety próba okazała się nieskuteczna.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24