38-letnia mieszkanka bloku w Siemianowicach Śląskich wezwała pomoc do 14-letniej córki, która zemdlała w niedzielę wieczorem. Strażacy stwierdzili przekroczenie stężenia tlenku węgla w powietrzu. Pogotowie - oprócz nastolatki - zabrało do szpitala także jej matkę oraz trójkę rodzeństwa w wieku od jednego roku do dziewięciu lat. Jak informują służby, przyczyną zdarzenia najprawdopodobniej była nieszczelność gazowego podgrzewacza wody.
W niedzielę przed godziną 21 służby zostały wezwane do mieszkania w Siemianowicach Śląskich, w wielorodzinnym czterokondygnacyjnym budynku przy ulicy Zielonej.
- Wezwanie pochodziło od matki 14-letniej dziewczyny, kobieta zgłosiła drgawki i brak kontaktu u córki - mówi Sebastian Karpiński, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Siemianowicach Śląskich.
Dodaje, że 14-latka odzyskała przytomność jeszcze w mieszkaniu. Pogotowie zabrało do szpitala nie tylko ją. Jak mówi Karpiński, stwierdzono podtrucie tlenkiem węgla u wszystkich domowników: 38-letniej matki oraz dzieci w wieku jednego roku, czterech i dziewięciu lat.
Dopuszczalna wartość to 35 ppm. W mieszkaniu było 240
- Badanie stężenia tlenku węgla naszymi urządzeniami dało wynik 240 ppm - podkreśla Karpiński. Podczas, gdy dopuszczalna wartość nieszkodliwa dla zdrowia człowieka to 35 ppm.
Przyczyną ulatniania się czadu prawdopodobnie była nieszczelność podgrzewacza wody - piecyka gazowego. Stężenie rosło do niebezpiecznej wielkości z powodu zbyt szczelnych okien.
Karpiński przypomina o montażu detektorów tlenku węgla, zwłaszcza w starym budownictwie. Niewielkie urządzenie może nam uratować życie.
Strażacy nazywają czad "cichym zabójcą". Dolegliwości zatrucia, takie jak bóle głowy i mdłości, pojawiają się już przy stężeniu 100 ppm, ale można je zlekceważyć, myląc z innymi schorzeniami.
Strażacy sprawdzili stężenie tlenku węgla w klatce schodowej budynku na Zielonej i we wszystkich mieszkaniach w pionie. Nie było podstaw do ewakuacji mieszkańców.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock