Zamkniętego w samochodzie psa zauważył mieszkaniec Pszczyny (woj. śląskie). Według świadków, zwierzę w nagrzanym aucie mogło spędzić nawet kilkadziesiąt minut. Okazało się, że jego właściciel poszedł na obiad i - jak przekazuje policja - zagadał się ze znajomym. Na miejscu pojawił się, gdy funkcjonariusze chcieli wybić szybę w pojeździe. - Zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na jakie naraził psa - informują funkcjonariusze.
W niedzielę w Pszczynie mężczyzna zauważył zamkniętego w aucie psa. O sprawie zaalarmował policję. - Z relacji świadków wynikało, że pies mógł siedzieć w samochodzie od około 40 minut. Zwierzę cały czas dyszało i było już wyczerpane - przekazuje Jadwiga Śmietana z policji w Pszczynie.
Policja: poszedł na obiad i uciął sobie pogawędkę ze znajomym
Funkcjonariusze sprawdzili, czy w pobliżu nie ma właściciela czworonoga. Pojawił się, gdy policjanci zabierali się za wybicie bocznej szyby opla. - Widząc policjantów, zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na jakie naraził psa. Okazało się, że mężczyzna poszedł na obiad i uciął sobie pogawędkę ze znajomym - opisuje Śmietana.
Czytaj też: Tak nagrzał się samochód we Wrocławiu. Test z kamerą termowizyjną Teraz mundurowi wyjaśniają okoliczności tego, co się stało. Tu przypominają: - Pozostawienie dzieci, starszych ludzi lub zwierząt w samochodzie to poważne zagrożenie nie tylko dla ich zdrowia, ale i życia. Nawet chwila, której potrzebujemy, by zrobić zakupy, czy zjeść posiłek może wystarczyć, by doprowadzić do tragedii.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja