Reportaż rozpoczyna się od przypomnienia, że pochodzący ze Śląska piłkarz zasłynął między innymi strzeleniem czterech bramek Brazylii podczas mistrzostw świata we Francji w 1938 roku (Biało-Czerwoni ulegli wtedy Canarinhos 5:6). Dlaczego jednak nie wymienia się go jednym tchem wśród najlepszych krajowych zawodników? Bo nad Ernestem Wilimowskim ciąży opinia zdrajcy. Dlaczego?
Amerykański dziennik przypomina, że pochodzący ze Śląska napastnik po nazistowskiej agresji na Polskę nie tylko wyjechał w głąb Niemiec, ale też zaczął występować w niemieckiej reprezentacji ze swastyką na sercu. Grał też z sukcesami w niemieckich klubach - co przed wojną z powodzeniem robił na boiskach polskiej ligi.
- Z polskiego punktu widzenia był oczywiście zdrajcą. Zdradził Polskę - mówi cytowany przez "NYT" Zbigniew Rokita, polski pisarz i rodowity Ślązak. Autor książki o regionie przekonuje, że z punktu widzenia lokalnej społeczności prawda jest nieco inna. Jaka? Amerykańscy dziennikarze wskazują, że piłkarz jako Ślązak nie był ani Polakiem, ani Niemcem. Amerykanie w swoim artykule przekonują, że teraz - w dobie wzrostu nastrojów nacjonalistycznych w Europie - jego historia jest jak kamyk w bucie ludzi, którzy chcą postrzegać kwestie lojalności narodowej w sposób czarno-biały, bez wchodzenia w odcienie szarości.
Jerzy Gorzelik, lider Ruchu Autonomii Śląska mówi z kolei, że"Wilimowski symbolizuje hybrydową tożsamość Śląska i jego często tragiczną historię między Niemcami i Polską".
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Zbiórka
Pretekstem do napisania historii o piłkarzu jest akcja przygotowana przez jego były klub, Ruch Chorzów, który zbiera datki na nowy nagrobek dla zmarłego w 1997 roku zawodnika.
- Historia Śląska nie jest czarno-biała, nie jest tylko polska albo tylko niemiecka - mówi "NYT" Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu Chorzów. Były piłkarz klubu, wspomina, że jako dziecko zafascynowały go opowieści o wyczynach Wilimowskiego – jak wtedy, gdy w 1939 roku strzelił 10 goli w jednym meczu.
Zbieranie pieniędzy na nowy nagrobek, to według niego "okazanie szacunku legendzie", a nie wyraz sympatii do Niemiec. Klub zdecydował się działać po tym, jak władze niemieckiego miasta Karlsruhe postanowiły zlikwidować część cmentarza, gdzie pochowany jest Wilimowski.
Zbiórka - jak wskazują dziennikarze "New York Times" - wywołała duże kontrowersje. I w tym kontekście przytacza wypowiedź europosła Pawła Jabłońskiego z PiS, który podkreślał, że trwająca od kwietnia zbiórka wywołała oburzenie.
- Grał z hitlerowską swastyką na piersi i brał pieniądze od Niemców, podczas gdy jego koledzy z reprezentacji Polski byli mordowani przez tych samych Niemców - powiedział amerykańskim dziennikarzom Jabłoński.
W zupełnie innym tonie wypowiada się Arnold Reinhold Langer, działacz walczący o uznanie Śląska za odrębny region kulturowo-językowy. Twierdzi, że trzeba pokazać ludziom, że Ślązacy "mieli swojego Lionela Messiego". - To jest coś, z czego możemy być dumni - zaznacza Langer.
"New York Times" podkreśla, że wybory prezydenckie wygrał Karol Nawrocki - kandydat Prawa i Sprawiedliwości, partii, która w 2011 roku określała ideę śląskiej tożsamości jako "zamaskowaną opcję niemiecką". Dziennikarze przypominają, że poprzedni prezydent Andrzej Duda również nie zdobył popularności na Śląsku swoim wetem dla ustawy uznającą język śląski.
Wichry historii
Autorzy w swoim tekście przypominają, że Górny Śląsk - gdzie w 1916 roku urodził się Wilimowski - należał do Niemiec do 1921 roku. Po I wojnie światowej znalazł się w granicach Polski, która wróciła na mapy świata. W 1939 roku zajęli go Niemcy pod wodzą Hitlera, ale po wojnie teren wrócił do Rzeczypospolitej.
Piłkarz po wojnie nie wrócił do Polski. Karierę zakończył w 1959 roku. Zmarł 30 sierpnia 1997 roku w wieku 81 lat. Na pogrzebie była obecna rodzina, znajomi, sąsiedzi, a także delegacja z wieńcem Niemieckiego Związku Piłki Nożnej. Nie było delegacji PZPN.
Autorka/Autor: bż/gp
Źródło: tvn24.pl, New York Times
Źródło zdjęcia głównego: Narodowe Archiwum Cyfrowe