Sam zgłosił się do szpitala. Na podstawie objawów został zakwalifikowany do testu na koronawirusa. Nie poczekał, wyszedł. W sprowadzenie pacjenta na oddział zakaźny zaangażowani zostali: sanepid, policja i pogotowie ratunkowe ze specjalną karetką i ratownikami w kombinezonach. A co by było, gdyby pacjent nie zgodził się wrócić?
KORONAWIRUS W POLSCE. RAPORT TVN24.PL.
- Człowiek nam uciekł z izby przyjęć - mówi Zbigniew Bajkowski, dyrektor wojewódzkiego szpitala specjalistycznego w Częstochowie. - Byliśmy w trakcie przygotowywania jego dokumentacji medycznej, czekał na przyjęcie na oddział. Sam się zgłosił do szpitala, bo źle się poczuł. Lekarz na podstawie objawów zakwalifikował go do testu, by wykluczyć zakażenie koronawirusem - dodaje Bajkowski.
Dyrektor podkreśla, że test nie został przeprowadzony. - Może pacjent nie wytrzymał psychicznie oczekiwania - przypuszcza.
Do "ucieczki" doszło w środę. Ostatecznie, jak mówi Bajkowski, pacjent "został złapany przez policję". Ale niezupełnie tak było.
Ustalili adres, poczekali na karetkę
Szpital powiadomił o "ucieczce" sanepid w Częstochowie, ten zaś - miejscową policję. Obie instytucje zgodnie przyznają, że chodziło o "ustalenie miejsca pobytu pacjenta z podejrzeniem zakażenia koronawirusem".
Policja sprawdziła dwa wskazane adresy. - Ustaliliśmy, gdzie jest pacjent. Na podstawie obserwacji - zaznacza Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka policji w Częstochowie. Podkreśla, że policjanci nie zbliżali się do pacjenta, nawet nie pukali do jego drzwi. Czy dlatego, że nie mieli odzieży ochronnej, takiej jak ratownicy z karetki? Policja nie udziela takiej informacji.
Chyra-Giereś: - Powiadomiliśmy koordynatora sanepidu. Na tym nasza rola się skończyła. Policjanci poczekali jeszcze na przyjazd karetki na wypadek, gdyby pacjent się oddalił.
- A co by było, gdyby się oddalił? - dopytuję.
- Powiadomilibyśmy sanepid - mówi rzeczniczka.
"My tylko koordynujemy"
Karetkę wezwał sanepid. - Była to specjalna, zabezpieczona karetka z ratownikami w kombinezonach. Przewieźli pacjenta do szpitala zakaźnego w Bytomiu - mówi Edyta Kapelka z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Częstochowie (bytomski oddział był najbliższy miejscu odnalezienia pacjenta).
Kapelka nie potrafi zrelacjonować, jak przebiegała interwencja, bo na miejscu nie było nikogo z sanepidu.: jak to się stało, że pacjent, który wcześniej nie chciał poddać się testowi, potem z własnej woli wsiadł do karetki.
- Co, gdyby nie zechciał? - pytam. Kapelka: - Zgodnie z Ustawą o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi można zastosować środki przymusu. Ale nie nasza w tym rola, my tylko koordynujemy akcją. Proszę o to pytać policję.
"My realizujemy zadania zlecone"
Wracam z pytaniem do policji - do rzecznika komendanta głównego Mariusza Ciarki: co mogą zrobić, kiedy pacjent zakażony koronawirusem lub z podejrzeniem zakażenia ucieka ze szpitala. Odpowiada, że pytania należy kierować do inspekcji sanitarnej, bo policjanci realizują zadania zlecone przez nią.
Koronawirus z Chin. Sytuacja w Polsce
Ustawa: decyduje lekarz
- Lekarz powinien zrobić wszystko, żeby pacjent mu nie uciekł, a jeśli już ucieknie, to szpital powiadamia policję, która ma złapać pacjenta, zakuć w kajdanki i przywieźć do szpitala. Taka jest procedura - wyjaśnia Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Droga powiadamiania policji powinna być najkrótsza, jak wyjaśnia Edyta Kapelka. Sanepid w niczym tu nie pomoże - nie ma danych pacjenta.
Zgodnie z Art. 36 ustawy, na który powołują się służby sanitarne, "wobec osoby (...) u której podejrzewa się lub rozpoznano chorobę szczególnie niebezpieczną i wysoce zakaźną, stanowiącą bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia lub życia innych osób, może być zastosowany środek przymusu bezpośredniego polegający na przytrzymywaniu, unieruchomieniu lub przymusowym podaniu leków".
W punkcie drugim czytamy, że "o zastosowaniu środka przymusu bezpośredniego decyduje lekarz lub felczer, który określa rodzaj zastosowanego środka przymusu bezpośredniego oraz osobiście nadzoruje jego wykonanie przez osoby wykonujące zawody medyczne."
Ustawodawca nie pozostawił lekarzy samych. Zgodnie z ustawą, mogą zwrócić się do służb mundurowych, na przykład policji, o pomoc. Ale "udzielenie pomocy następuje pod warunkiem wyposażenia funkcjonariuszy lub żołnierzy w środki chroniące przed chorobami zakaźnymi przez tego lekarza lub felczera".
- Od stosowania środków przymusu jest policja i może ją o to poprosić lekarz, nie sanepid - podsumowuje Bondar.
- A kto ma dać policjantom kombinezony? - pytam.
- A po co im kombinezony? - pyta Bondar.
- Ratownicy przyjechali po pacjenta w kombinezonach.
Bondar: - Policjanci mają swój inspektorat sanitarny. Jeśli czują lęk, mogą poprosić o kolumnę transportu sanitarnego.
Policja: możemy odmówić
- Policja ma obowiązek udzielić pomocy ratownikom medycznym, ale oni, prosząc policjantów o pomoc, mają obowiązek wyposażyć ich w strój ochronny. Mam na myśli kombinezony klasy trzeciej, odporne na rozdarcia w trakcie szarpaniny, te pomarańczowe. Te zwykłe, białe, mamy na wyposażeniu - mówi Krzysztof Balcer, przewodniczący NSZZ Policjantów województwa łódzkiego. - Jeśli policjant nie dostanie takiego kombinezonu, może odmówić pomocy. Powiadamia o tym swojego przełożonego i ma prawo nie wykonać jego polecenia.
"Rozwiewając wątpliwości, co do wyposażenia funkcjonariuszy w specjalne stroje ochronne, przypominamy, że wyposażeni są w nie funkcjonariusze czy ratownicy, którzy mają bezpośredni kontakt z osobami zarażonymi, czy badanymi. W każdym przypadku, gdy zajdzie potrzeba bezpośredniego kontaktu z osobami objętymi kwarantanną policjanci będą postępować zgodnie z wytycznymi inspektorów sanitarnych" - czytamy komunikat na stronie śląskiej policji.
"Ucieczki" osób z podejrzeniem koronawirusa zdarzały się już w Polsce. Tylko w ostatni poniedziałek - pacjentka szpitala w Wałbrzychu poszła na zakupy na stację benzynową, a z wojewódzkiego szpitala zakaźnego w Warszawie wyszedł pacjent. Oboje przywieziono z powrotem do szpitali karetkami.
„KORONAWIRUS. RAPORT”. EKSPERCI ODPOWIADAJĄ W TVN24 NA WASZE PYTANIA.
Autorka/Autor: mag/i
Źródło: TVN 24 Katowice