Policja dostała zgłoszenie, że w bloku między piętrami stanęła winda, w której mogą być osoby objęte kwarantanną. Dlatego policjanci i strażacy przyjechali na interwencję w odzieży ochronnej. Osoby w windzie nie były w kwarantannie, ale wracały z zakazanej w czasie epidemii COVID-19 imprezy.
Do interwencji doszło w środę po godzinie 22 w bloku przy ulicy Sterniczej w Bielsku-Białej.
Jak wynika z ustaleń policji, w windzie między piętrami utknęły trzy osoby, dwaj mężczyźni w wieku 41 i 29 lat oraz 26-letnia kobieta.
- Zadzwonili na numer alarmowy, podany w windzie, a administrator windy powiadomił straż pożarną - relacjonuje Roman Szybiak, rzecznik bielskiej policji.
Nim strażacy pojechali na interwencję, skontaktowali się z policją. - Za każdym razem sprawdzamy, czy osoby, wobec których podejmowana jest interwencja, są objęte kwarantanną - wyjaśnia Szybiak.
Z informacji policji wynikało, że tak właśnie miało być w tym przypadku. Dlatego do bloku oprócz strażaków pojechali policjanci i wszyscy byli w odzieży ochronnej.
Gdy odblokowali windę i uwolnili trójkę osób, okazało się, że nikt nie jest w kwarantannie. Wracali z imprezy od mieszkańca tego samego bloku.
- Jeden z mężczyzn w windzie i gospodarz imprezy byli w kwarantannie, która skończyła im się dobę wcześniej. Mieliśmy nieaktualne informacje - wyjaśnia Szybiak.
Mimo to policjanci sporządzili wniosek do sanepidu o ukaranie wszystkich uczestników imprezy, bo w ich ocenie cel spotkania był czysto towarzyski, co nie jest ważną potrzebą życiową i złamali w ten sposób przepisy o zwalczaniu epidemii.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Bielskie Drogi