Dzień po operacji wszczepienia rozrusznika serca w Górnośląskim Centrum Medycznym stuleni Józef Pułecki wrócił do domu. - Serce zaczęło bić z przerwami. Profesor bardzo szybko zdiagnozował, co to jest i zdecydował, że jedyny ratunek, żeby poprawić tę arytmię, to zastosować rozrusznik - opowiada pacjent.
Józef Pułecki zaczął mieć problemy z sercem w zeszłym roku. Miał wtedy 99 lat. - Serce zaczęło bić z przerwami - opowiada. Jak dodaje, w Górnośląskim Centrum Medycznym im. L. Gieca w Katowicach szybko zdiagnozowano mu arytmię. Podjęto decyzję o operacji.
W ubiegły czwartek 19 października, gdy pan Józef miał już 100 lat, zespół medyczny z Oddziału Elektrokardiologii GCM wszczepił mu rozrusznik serca ze stymulacją naśladującą naturalne przewodzenie w sercu.
Operacja się udała. W piątek pacjent został wypisany do domu. Będzie monitorowany przez pół roku.
Nie pali, unika tłustych potraw i cukru, biologicznie ma mniej niż 100 lat
- Zabieg technicznie przebiegł bez problemu. Zastosowałem u pana najnowszą metodę stymulacji serca, polegającą na wprowadzeniu elektrody w najbardziej fizjologiczne miejsce do stymulacji - mówi dr n.med. Grzegorz Jarosiński z GCM.
Lekarz Piotr Kulesza, który po operacji zajmował się stuletnim pacjentem, podkreślił, że wiek przy takiej operacji ma znaczenie, ale zawsze trzeba patrzeć na całokształt. - Żeby jeszcze funkcjonował w taki sposób, jaki sprawia mu radość - wyjaśniał Kulesza.
Pan Józef biologicznie jest młodszy, niż wskazywałby na to kalendarz. Opowiadał dziennikarzom, jak żyje, że jest w takiej dobrej formie. - Nie palę. Jeżeli chodzi o alkohol to okazyjnie. Stosuję żywienie: unikać tłustych rzeczy, unikać cukru - wymieniał.
Po operacji poczuł się od razu lepiej. Skończyły się zadyszki. Przed opuszczeniem szpitala żartował z dziennikarzami i opowiadał o swoim życiu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24