Do prokuratury wpłynęła opinia toksykologiczna dotycząca 31-letniego kierowcy autobusu, który w sobotę w Katowicach potrącił śmiertelnie 19-letnią kobietę. - 31-latek był pod wpływem środków antydepresyjnych i przeciwbólowych - przekazała prokurator. Miał jednak zaprzeczyć, że leczył się psychiatrycznie. Na temat leków mają się jeszcze wypowiedzieć toksykolodzy i ewentualnie farmakolodzy.
31-letni Łukasz T. po zdarzeniu poddany został badaniu na zawartość alkoholu w organizmie. Wynik był negatywny, mężczyzna był trzeźwy. Pobrano mu także krew do badań na zawartość innych środków odurzających. Jak poinformowała nas Monika Łata z Prokuratury Okręgowej w Katowicach, wpłynęła już opinia toksykologiczna dotycząca kierowcy autobusu.
- Według opinii toksykologicznej 31-latek był pod wpływem środków antydepresyjnych i przeciwbólowych. Będzie powołany kolejny biegły, którego zadaniem będzie ustalenie, czy te środki miały wpływ na zachowanie kierowcy - powiedziała nam Monika Łata.
Aleksander Duda z Prokuratury Rejonowej Katowice-Zachód sprecyzował na dzisiejszym briefingu w Katowicach, że w badaniu stwierdzono trzy leki, przepisywane na receptę. 31-latek miał jednak zaprzeczyć w trakcie przesłuchania, że leczył się psychiatrycznie. Na temat leków mają się jeszcze wypowiedzieć toksykolodzy i ewentualnie farmakolodzy.
Kierowca autobusu twierdził, że obawiał się o swoje życie i zdrowie
Do wypadku doszło w sobotę przed szóstą rano w okolicy przystanku na ulicy Mickiewicza. Kierowca autobusu miejskiego po potrąceniu 19-latki pojechał do zajezdni i tam został zatrzymany. W niedzielę usłyszał zarzut zabójstwa 19-latki, a także zarzuty usiłowania zabójstwa dwóch innych osób, które były na torze jazdy autobusu. Został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące.
- Łukasz T., przesłuchany w charakterze podejrzanego, częściowo przyznał się do przedstawionego zarzutu i stwierdził, że obawiał się o swoje życie i zdrowie. Bał się, że zostanie zaatakowany przez grupę ludzi - zarówno z prawej, jak i z lewej strony; dlatego ruszył autobusem - informowała w niedzielę prokurator Monika Łata.
Jak powiedział na dzisiejszym briefingu prokurator Aleksander Duda, dzisiaj prokuratura ma podjąć decyzję o wyłączeniu do osobnego postępowania sprawy bójki, która rozegrała się na Mickiewicza tuż przed tragedią. Jak widać na dostępnym w internecie nagraniu z wypadku, osoby walczące na jezdni uniemożliwiały przejazd autobusu.
- Przesłuchano około 20 świadków, przesłuchiwane są kolejne osoby, które mogą mieć informacje na temat zdarzenia - powiedział Aleksander Duda.
Na jutro zlecono sekcję zwłok 19-latki.
Prokurator dodał, że Łukasz T. przed sobotnią tragedią był uczestnikiem ośmiu kolizji. Nie wyjaśnił jednak, kto był sprawcą tych zdarzeń.
Kierowca z Katowic brał silne leki, autobus był sprawny
Ferdynand Reiss, wiceprezes Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Katowicach, w którym zatrudniony był Łukasz T. powiedział nam, że nie wiedział o tym, by kierowca przyjmował jakieś silne leki. Przyznał, że sprawdzał teczkę personalną 31-latka i "wszystko jest w niej w porządku".
- Każdy z naszych naszych kierowców podlega okresowym badaniom medycznym i psychologicznym. Jeżeli chodzi o badania medyczne, jest to okres regulowany prawem - trzyletni i nasz kierowca [Łukasz T. - red.] miał badania ważne do 27 października 2023 roku. Badania psychologiczne i ich okres ważności jest indywidualnie uzależniony od decyzji lekarza. W przypadku tego kierowcy, badania te miały miejsce 27 października ubiegłego roku i osoba prowadząca te badania przedłużyła naszemu kierowcy zezwolenie na 5 lat do 27 października 2025 - wyjaśnił Reiss.
Jak dodał, z dokumentów PKM wynika, że Łukasz T. jako kierowca brał udział w jednej kolizji i nie on był jej sprawcą. Stwierdził także, że autobus, który prowadził w feralną sobotę, był w pełni sprawny technicznie.
Zarząd PKM wydał wczoraj oświadczenie w sprawie wypadku. "Jesteśmy wstrząśnięci tym co się stało i serdecznie współczujemy rodzinie zmarłej. Z wielkim niepokojem i smutkiem obserwujemy też falę hejtu, jaką to nieszczęście wywołało. Złe emocje i obraźliwe komentarze osądzające tak ofiarę tego wypadku, jak i jego sprawcę, są w naszej ocenie nie tylko niestosowne, ale przede wszystkim raniące uczucia bliskich tych osób, którym to tragiczne wydarzenie odebrało spokój na długi czas. Dlatego apelujemy: wyciszmy emocje, nie oceniajmy, pozwólmy w spokoju działać organom, które są do tego powołane – policji i prokuraturze, by dobrze zbadały, jak doszło do tego nieszczęścia, oceniły kto zawinił i wymierzyły odpowiednią karę" - czytamy na stronie PKM.
Zarządcy PKM podkreślili, że współpracują w tej sprawie z prowadzącymi śledztwo oraz z władzami miasta. "Zrobimy wszystko, by tę sprawę wyjaśnić" - napisali.
Wcześniej do tragedii odniósł się Zarząd Transportu Metropolitarnego, który organizuje i zleca transport publiczny na Śląsku.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Śląska policja