Sąd Rejonowy w Jaworznie umorzył postępowanie w sprawie 74-letniej lekarki oskarżonej o wpisywanie do dokumentacji medycznej badań, które w rzeczywistości nie zostały wykonane. Miała tym samym doprowadzić w spółce do szkody w wysokości ponad pół miliona złotych, które ta musiała zwrócić do NFZ. Sąd stwierdził jednak, że choć mogło dojść do przestępstwa, to prokuratura nie dostarczyła na to niezbitych dowodów.
W środę 12 marca Sąd Rejonowy w Jaworznie umorzył postępowanie wobec 74-letniej lekarki, która usłyszała ponad sześć tysięcy zarzutów oszustwa - po jednym za każdą wizytę lekarską, podczas której miało dojść do nieprawidłowości.
Według ustaleń śledczych kobieta miała wpisywać do dokumentacji medycznej pacjentek poradni ginekologiczno-położniczej nieprawdziwe kody wykonanych badań. Przez to - według prokuratury - otrzymywała wynagrodzenie za na przykład badania USG, które w rzeczywistości nie miały miejsca.
W ten sposób kobieta miała wyrządzić szkodę na blisko 527 tysięcy złotych. To kwota, którą NFZ miał nienależnie wypłacić przychodni. Gdy sprawa wyszła na jaw po kontroli przedstawicieli przychodni, spółka zwróciła pieniądze Narodowemu Funduszowi Zdrowia.
Za mało dowodów
Jak czytamy w uzasadnieniu umorzenia postępowania przesłanym nam przez sędzię Beatę Włoch, prezes Sądu Rejonowego w Jaworznie, materiał dowodowy "jawi się jako skromny" i nie jest wystarczający do potwierdzenia stawianych 74-latce zarzutów. Co więcej, okazało się, że spośród blisko 50 przesłuchanych w tej sprawie pacjentek 10 zeznało, że oskarżona przeprowadziła im badanie USG. "Tym samym narracja (...) o niewykonywaniu przez oskarżoną procedur o wyższej referencyjności nie jest rzetelna i wymaga dogłębnego sprawdzenia" - uzasadnił swoją decyzję sąd.
Sąd argumentował też, że do żadnej szkody w spółce nie doszło, nie uznając konieczności zwrotu nienależnej kwoty za szkodę. "Oskarżona nie działała w celu osiągnięcia poprzez wskazaną spółkę, z którą zawarła umowę, nienależnego świadczenia w postaci wypłaty zawyżonego kontraktowego wynagrodzenia od Narodowego Funduszu Zdrowia, a w celu uzyskania dla siebie od tej spółki wyższych kwot wynagrodzenia (...). Takiego zarzutu jednak jej nie postawiono, jak również nie poczyniono w tym zakresie ustaleń faktycznych" - stwierdził Sąd Rejonowy w Jaworznie. W uzasadnieniu czytamy, że to korzyść majątkowa innego rodzaju niż ta, którą opisał prokurator.
Czytaj też: Lekarz z reportażu "Superwizjera" z rocznym zakazem wykonywania zawodu. Jest prawomocne orzeczenie
Sąd o "korzyści majątkowej lekarki"
Sąd stwierdził jednocześnie, że istnieje możliwość - po przeprowadzeniu "wyczerpującego postępowania przygotowawczego" - postawienia lekarce zarzutów m.in. wypłaty nienależnych środków, czyli działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
"Zgromadzony już na tym etapie materiał dowodowy dał uzasadnioną podstawę do uprawdopodobnienia, że oskarżona dopuściła się popełnienia przestępstw na szkodę opisanej spółki z tytułu zawartej z nią umowy zlecenia, z której uzyskała zawyżone wynagrodzenie. Okoliczności te muszą jednak zostać wszechstronnie sprawdzone" - stwierdził sąd. W uzasadnieniu postanowienia czytamy też, że wskazana kwota szkody w wysokości ponad pół miliona złotych jest kwotą szacowaną. W dodatku sama lekarka miała uzyskać blisko 292 tysiące złotych nienależnego wynagrodzenia.
Przestępstwo oszustwa, o które oskarżona została 74-letnia lekarka z Jaworzna, zagrożone jest karą od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock