Do mężczyzny, który stracił przytomność w jednym z budynków parafii w Dąbrowie Górniczej, nie wpuszczono ratowników medycznych. Ci wezwali policję i tak wybuchła seksafera w diecezji sosnowieckiej. Biskup przeprasza wiernych i prosi o modlitwę za zbłąkanych księży. O mężczyźnie, któremu na plebanii nie udzielono pomocy, nie wspomina.
Prokuratura bada sprawę nieudzielenia pomocy mężczyźnie, który w nocy z 30 na 31 sierpnia stracił przytomność na plebanii parafii pw. NMP Anielskiej w Dąbrowie Górniczej.
Na razie nikt nie usłyszał zarzutów. - Musimy uzyskać opinię biegłego medycyny sądowej, aby ustalić, jaki był stan zdrowia pokrzywdzonego w dniu zdarzenia - mówi Waldemar Łubniewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu.
Prokuratura mówi o pokrzywdzonym, Kościół o nim zapomina. Jego cierpienie przyćmiewa otoczka obyczajowa - mężczyzna świadczył usługi seksualne w służbowym mieszkaniu księdza. W reakcji na zdarzenie biskup sosnowiecki Grzegorz Kaszak napisał listy do księży i do parafian. W pismach nie ma mowy o gościu plebanii. Pokrzywdzonymi są "bardzo cierpiący wierni", "obolali i zawstydzeni księża", siostry zakonne i katecheci, którzy "nie zrobili nic złego", ale "bardzo cierpią i jest im bardzo trudno", Jezus i wreszcie "nasz brat, który dopuścił się gorszącego czynu".
Pożar w bazylice
Impreza w budynku parafii nie wyszłaby na jaw, gdyby nie groźny incydent. Mężczyzna, który miał świadczyć usługi seksualne, zemdlał i wezwano do niego pogotowie. Jednak ratownicy nie zostali wpuszczeni do mieszkania. Wtedy poprosili o pomoc policję. Sprawę jako pierwsza opisała "Gazeta Wyborcza".
Diecezja sosnowiecka zareagowała na doniesienia medialne. Z opublikowanego tego dnia komunikatu wynika, że proboszcz parafii informował kurię o "interwencji pogotowia i policji" już 12 września, a biskup sosnowiecki powołał komisję, która ma pilnie wyjaśnić "fakty i okoliczności zaistniałej sytuacji".
Kościół od razu zaczął zaprzeczać. "W świetle dotychczasowych ustaleń Komisji należy nadmienić, że jej ustalenia różnią się od informacji przedstawionych przez niektóre media" - czytamy w pierwszym komunikacie kurii.
W czwartek sytuacja się zaogniła - późnym wieczorem ktoś podpalił drzwi bazyliki pw. NMP Anielskiej. "Przypinanie łaty wszystkim księżom z Dąbrowy Górniczej jest złe" - zareagował w piątek w liście do księży biskup Kaszak. I dalej napisał o ciężkiej posłudze duchownych. "My, kapłani, po tym okropnym wydarzeniu czujemy się zbici. I chociaż ogólnie przyjęta norma mówi 'leżącego się nie kopie', to nie brakuje takich, którzy wykorzystują tę sytuację, aby właśnie leżącego kopać" - dodał biskup, odwołując się do zniszczenia "perły Zagłębia Dąbrowskiego".
"Najbardziej godnym potępienia jest nieudzielenie pomocy"
Biskup podkreślił, że każdy winny zostanie ukarany wedle prawa kanonicznego, niezależnie od wyroku sądu karnego. Po raz pierwszy przeprosił - wszystkich "zasmuconych, dotkniętych i zgorszonych". "Świadom też jestem odpowiedzialności, jaka ciąży na mnie jako biskupie. Jeśli zrobiłem coś źle, pomyliłem się czy coś zaniedbałem, to bardzo przepraszam. I oczywiście jestem gotów przyjąć wszystkie konsekwencje, z tym się wiążące" - napisał Kaszak.
W piątek media zaczęły pisać o domniemanym organizatorze imprezy na plebanii. Wskazały go z imienia i funkcji. Tego samego dnia kuria poinformowała w drugim komunikacie, że udział tego księdza w zdarzeniu "nie budzi żadnych wątpliwości" oraz że "został 21 września br. pozbawiony wszystkich urzędów i funkcji kościelnych do czasu wyjaśnienia sprawy i skierowany do zamieszkania poza parafią". Kuria dodała, że według informacji tego księdza żadna inna osoba duchowna nie brała udziału w zdarzeniu.
W niedzielę w kościołach diecezji sosnowieckiej odczytano list Grzegorza Kaszaka. Biskup prosi diecezjan o modlitwę za "obolałych i zawstydzonych księży, a także wszystkich tych, którzy nie zrobili nic złego, a bardzo cierpią i jest im bardzo trudno. Myślę tutaj w sposób szczególny o siostrach zakonnych i katechetach" oraz o "nawrócenie naszego brata, który dopuścił się gorszącego czynu".
Profesor Andrzej Kobyliński, ksiądz katolicki i etyk, zwraca uwagę, że mężczyzna, który zemdlał w budynku parafii, jest podwójną ofiarą – jako pracownik seksualny i osoba, której nie udzielono pomocy.
- W sensie moralnym to zdarzenie wymaga jeszcze głębszego potępienia niż orgia homoseksualna. Gdyby stopniować odpowiedzialność moralną, to najbardziej godnym potępienia jest nieudzielenie pomocy drugiemu człowiekowi, który mógł stracić życie. Jak głęboka musi być deprawacja księży uczestniczących w orgii, że ktoś umiera i nie pomagamy mu, bo się boimy, że stracimy władzę i pieniądze - komentuje Kobyliński.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View