- Zaczęło się w środę. Jechałem z Gdańska na Śląsk, ze Śląska do Gdańska, z powrotem na Śląsk. Bez snu łącznie 48 godzin. Wymieniałem tarczę, niszczyłem, jechałem dalej. Takie było polecenie pracodawcy. W piątek zasnąłem głęboko. Śniło mi się, że gdzieś tam jadę. Obudziłem się na ulicy, wyciągnięty z samochodu przez ludzi - opowiadał w sądzie oskarżony o jazdę ciężarówką drogą szybkiego ruchu pod prąd.
W poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Częstochowie ruszył proces Michała O. Jest on oskarżony o to, że 14 czerwca br. na drodze krajowej numer 1, kierując samochodem ciężarowym z naczepą, jadąc w kierunku ulicy Rejtana w Częstochowie na pasie ruchu przeznaczonym w przeciwnym kierunku, zmuszając innych uczestników ruchu do gwałtownych manewrów wymijania, doprowadził do serii kolizji drogowych. Zdaniem śledczych Michał O. umyślnie sprowadził bezpośrednio zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym i znajdował się pod wpływem amfetaminy.
- Przyznaję się, że jechałem pod prąd - powiedział oskarżony w sądzie.
Ma 34 lata, mieszka z rodzicami. Zarabia trzy tysiące złotych brutto. Przyznał się, że na imprezach zażywa amfetaminę, bo nie może pić alkoholu. Ale - jak twierdzi - ostatni raz zażywał narkotyk pięć dni przed zdarzeniem.
Sąd okazał oskarżonemu dowód, zabezpieczony w ciężarówce. - Co to jest? - zapytała sędzia. - Tacka do narkotyków - odpowiedział Michał O.
Sen za kierownicą
Linia obrony Michała O. polega na dowodzeniu, że był zmęczony z winy swojego pracodawcy.
- Zaczęło się w środę. Jechałem z Gdańska na Śląsk, ze Śląska do Gdańska, z powrotem na Śląsk. Bez snu łącznie 48 godzin. Wymieniałem tarczę, niszczyłem, jechałem dalej. Takie było polecenie pracodawcy. W piątek zasnąłem głęboko. Śniło mi się, że gdzieś tam jadę. Obudziłem się na ulicy, wyciągnięty z samochodu przez ludzi - opowiadał w sądzie.
Jak mówił, nic nie pamięta z tej sytuacji, ma tylko przebłyski, ale nie potrafi odróżnić jawy od snu. - Ponoć przejechałem cztery kilometry pod prąd, ale to policjanci mi powiedzieli - mówił.
Drugie życie
Osoby uczestniczące w zdarzeniu relacjonowały je przed kamerami TVN24. - Jechałem lewym pasem i tak naprawdę to auto - nie wiem, skąd - wzięło się nagle przed moim autem - mówił jeden z kierowców. - Mam drugie życie, ja, żona i znajomi. To, że z państwem rozmawiam, to drugie życie - powiedział.
- Facet taranował (...) wszystkie auta, jakie spotkał na drodze. (Była - red.) ogólna panika. Dopiero zatrzymał się na takim, który nie zdążył uciec - mówiła inna uczestniczka karambolu.
- Troszeczkę się chyba można zdziwić, jeżeli się widzi tira jadącego pod prąd. Myślałem, że może nie zauważył, może pijany, ale jak wysiadłem z auta, to widziałem, że on po kolei taranował wszystkich - relacjonował kolejny z kierowców. - Polecieliśmy, wyciągnęliśmy kierowcę z samochodu. (…). Pilnowaliśmy kierowcy do momentu przyjazdu policji - dodał inny.
Autor: mag/ks/kwoj / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Szymon Binek