Do pięciu lat więzienia grozi 51-letniemu kierowcy, który w lipcu ubiegłego roku - zdaniem prokuratury - doprowadził do katastrofy w ruchu lądowym. Kierowana przez niego ciężarówka uderzyła w tył stojącego w korku autobusu. Na skutek zderzenia dwa auta stanęły w płomieniach. Akt oskarżenia w tej sprawie został już wysłany do sądu.
Akcję ratunkową po wypadku, do którego doszło 2 lipca ubiegłego roku obszernie relacjonowaliśmy na tvn24.pl. Do zdarzenia doszło w miejscowości Bogusławice (woj. śląskie). Z powodu trwających prac drogowych, utworzył się tam korek. W zatorze zatrzymał się też autobus, którym podróżowało łącznie z dwoma kierowcami, 30 obywateli Ukrainy.
- Około godz. 13.40 prawym pasem jezdni poruszał się ciągnik samochodowy z naczepą, kierowany przez Bernarda S. W pewnym momencie Bernard S. najechał na tylną część autobusu - relacjonuje Tomasz Ozimek z częstochowskiej prokuratury okręgowej.
Dodaje, że na skutek zderzenia zgniecione zostały zbiorniki z paliwem ciężarówki, co doprowadziło do powstania pożaru.
- Ponadto w wyniku uderzenia ciągnika w autobus doszło do najechania przez autobus na tył naczepy, znajdującej się przed autobusem, która również uległa zapaleniu - przekazuje prokuratura.
Za szybko i bez koncentracji
Kierowca autobusu został poważnie ranny, a 28 jadących tym pojazdem obywateli Ukrainy doznało stłuczeń i złamań różnych części ciała.
- Straty oszacowano na 1,2 miliona złotych - to nie tylko zniszczone pojazdy, ale też przewożony towar, rzeczy osobiste i uszkodzona infrastruktura drogowa - informuje prokurator Ozimek.
Prokuratorzy ustalili reż, że Bernard S. jechał za szybko. Biegły stwierdził, że na przebudowywanym odcinku drogi miał na liczniku 81 km/h, przekraczając tym samym prędkość dopuszczalną o 21 km/h.
"Wystrzał i język ognia"
Przeprowadzone w trakcie śledztwa badania wykazały, że stan techniczny pojazdów biorących udział w katastrofie nie mógł mieć wpływu na jej zaistnienie lub przebieg. Wykluczono również, że przed zdarzeniem mogło dojść do gwałtownego zejścia powietrza z opony ciągnika lub naczepy, kierowanych przez Bernarda S.
Przesłuchany w charakterze podejrzanego Bernard S. przyznał się do popełnienia zarzuconego mu przestępstwa. Jak mówił, bezpośrednio przed wypadkiem zauważył w prawym lusterku "język ognia" i usłyszał wystrzał, co odwróciło jego uwagę i skutkowało najechaniem na autobus.
Bernard S. nie był w przeszłości karany. Podczas śledztwa prokurator zastosował wobec podejrzanego środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji i poręczenia majątkowego. Przestępstwo nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym jest zagrożone karą pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.
Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24