Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał w mocy wyrok 16 lat więzienia dla Łukasza T., kierowcy miejskiego autobusu, który w lipcu 2021 r. w centrum Katowic przejechał 19-letnią dziewczynę. Odpowiadał za jej zabójstwo i próbę zabicia kilku innych osób, które również znalazły się na jezdni. Obrońca kierowcy wnosił o uniewinnienie. Prokurator domagał się 25 lat więzienia, a rodzina zmarłej - w tym jej ojciec - żądała dożywocia. Wyrok jest prawomocny.
Sprawa miała ruszyć przed sądem apelacyjnym kilka tygodni temu, wówczas jednak została odroczona - pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych dopiero wtedy oświadczył, że żąda dla oskarżonego dożywocia. W konsekwencji wyłoniony w tej sprawie trzyosobowy skład orzekający musiał zostać poszerzony o dwóch kolejnych sędziów.
We wrześniu ubiegłego roku katowicki sąd okręgowy wymierzył T. karę 16 lat więzienia, uznając go za winnego zabójstwa Barbary Sz. i usiłowania zabicia trzech innych osób, a także prowadzenia autobusu pod wpływem środka, który działa jak alkohol. Od tamtego wyroku odwołała się zarówno obrona, która przed sądem I instancji domagała się uniewinnienia, jak i prokuratura, która żądała dla oskarżonego 25 lat więzienia.
W poniedziałek sąd apelacyjny nie uwzględnił żadnej ze złożonych apelacji, uznając że sąd okręgowy przeprowadził wyrok prawidłowo i dokonał właściwej oceny zgromadzonego materiału dowodowego. Utrzymał w mocy wyrok 16 lat więzienia dla Łukasza T. Zwolnił mężczyznę z ponoszenia kosztów sądowych.
"To nie był żaden wypadek drogowy. To było intencjonalne zachowanie oskarżonego" - podkreślił w ustnym uzasadnieniu poniedziałkowego wyroku sędzia Rafał Doros, opisując początek samego zajścia, kiedy została potrącona pierwsza z kilku stojących na jezdni osób. Później - dodał sędzia - T. widział, że ma przed sobą ludzi, mimo to potrącił Barbarę Sz.
Sąd pierwszej instancji nie miał wątpliwości
Łukasz T. we wrześniu usłyszał nieprawomocny wyrok za śmierć 19-letniej Barbary, którą przejechał autobusem w Katowicach. Sąd skazał go na karę pozbawienia wolności za trzy czyny: zabójstwo Barbary (15 lat więzienia), usiłowanie zabójstwa innej kobiety (osiem lat) oraz jazdę pod wpływem opioidów (1 rok).
Wtedy sąd wymierzył oskarżonemu karę 16 lat pozbawienia wolności. Wydał także zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na 15 lat. Na poczet kary zaliczył czas spędzony w areszcie.
T. - wedle rozstrzygnięcia - miał zapłacić zadośćuczynienie rodzinie zmarłej Barbary: 80 tysięcy złotych partnerowi oraz po 70 tysięcy dwójce dzieci. Kosztami postępowania sąd obciążył Skarb Państwa.
"Życie nie było dla niego dobrem nadrzędnym"
Wyrok pierwszej instancji odczytywała sędzia Justyna Magner-Szweda. Jak podała w ustnym uzasadnieniu, oskarżony ma zaburzenia osobowości ze skłonnością do agresji, leczył się psychiatrycznie, ma za sobą próby samobójcze. Sędzia nie dała wiary w jego wyjaśnienia i skruchę.
W ocenie sądu, który jako pierwszy zajmował się sprawą, wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. W ocenie składu sędziowskiego czyn sprawcy zasługuje na szczególne potępienie, a jego szkodliwość społeczna ma najwyższy stopień. - Życie ludzi nie było dla oskarżonego dobrem nadrzędnym - ocenił we wrześniu ubiegłego roku sąd, wskazując, iż działania Łukasza T. nie da się w racjonalny sposób wyjaśnić i usprawiedliwić.
Kierowca przeprosił rodzinę Barbary
- Jestem rodzinie pokrzywdzonej to winny. Będę przepraszał jeszcze bardzo, bardzo długo, bo to ja kierowałem tym autobusem, nikt inny. Czuję się w obowiązku przeprosić - powiedział jeszcze przed odczytaniem wyroku pierwszej instancji Łukasz T. Jak mówił, jest mu żal, smutno i wstyd, że doszło do takiego zdarzenia z jego udziałem. Zadeklarował chęć pomocy rodzinie zmarłej Barbary. - Wiem, że to nie przywróci życia pani Basi. Ojciec nie odzyska córki, a dzieci matki - mówił. I dodawał: - Zrobiłbym wszystko, żeby pani Basia mogła żyć. Oskarżony przyznał, iż błędem było, że w ogóle podjechał w pobliże grupy uczestniczącej w bójce. Sytuację określił jako zbieg nieszczęśliwych wydarzeń.
Nastolatka znika pod kołami autobusu, który ciągnie ją przez kilkadziesiąt metrów
Do opisywanych w akcie oskarżenia wydarzeń doszło 31 lipca 2021 r. rano, niedaleko przejścia dla pieszych u zbiegu ulic Mickiewicza i Stawowej - w ścisłym centrum Katowic. Doszło tam do bójki z udziałem kilku osób, wracających z zabawy w jednym z klubów. Na udostępnionym w mediach społecznościowych amatorskim nagraniu widać, jak kierowca autobusu najeżdża na grupę młodych ludzi, z których część uczestniczyła w bójce na pasie ruchu. Nastolatka znika pod kołami pojazdu, który ciągnie ją przez kilkadziesiąt metrów, zaś jeden z mężczyzn jest popychany przez jadący autobus. Inni uciekają na boki, a następnie biegną za odjeżdżającym pojazdem.
Jak opisywał prokurator, T., który wiózł wtedy kilkoro pasażerów, dojeżdżając do grupki stojącej na jezdni, użył klaksonu; jadąc z prędkością ok. 10 kilometrów na godzinę najpierw potrącił pierwszą kobietę, która znalazła się przed pojazdem. Dziewczyna upadła na kolana i została szybko podniesiona i wyprowadzona z jezdni przez kolegów. To zachowanie T. prokuratura zakwalifikowała jako usiłowanie zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Po chwili potrącona została Barbara, która została wciągnięta pod koła pojazdu.
Czytaj też: Prokuratura: kierowca autobusu, który śmiertelnie przejechał 19-latkę, był pod wpływem leków
Według prokuratury, oskarżony celowo wjechał w osoby stojące na jezdni i nie jest prawdą, że ich nie widział. Jak wynika z opinii biegłych, przed zdarzeniem zażył substancje psychoaktywne, w tym tramadol. W organizmie kierowcy wykryto też niewielkie ilości amfetaminy, które jednak - jak mówił prokurator - były poniżej "progu trzeźwości". Ta substancja nie miała wpływu na zachowanie T.
Łukasz T. przekonywał na początku procesu, że nie zauważył kobiety tuż przed pojazdem, a o tym, że ktoś zginął pod kołami, dowiedział się dopiero później od policjantów. Wielokrotnie przepraszał bliskich 19-letniej Barbary, która zginęła i oświadczył, że chciałby w przyszłości zapracować na zadośćuczynienie dla nich.
Wątpliwości obrońców
Jeden z obrońców Łukasza T., mec. Waldemar Murek zwracał uwagę w czasie procesu pierwszej instancji, że prokuratura nie wskazała żadnego motywu, jakim miałby kierować się oskarżony dokonując zarzucanego mu zabójstwa. Oskarżenie - mówił mecenas - kwestionuje natomiast obawę i strach, które - co podkreśla obrona - kierowały Łukaszem T., kiedy odjeżdżał z miejsca, gdzie trwała bójka. Adwokat mówił o nagonce na oskarżonego i ocenił, że opinia publiczna wydała już w tej sprawie niekorzystny dla Łukasza T. wyrok. Przyznał, że śmierć 19-latki była straszną tragedią, apelował jednak o obiektywne spojrzenie na sprawę.
Z kolei mecenas Przemysław Moroz podkreślał dynamiczne okoliczności, w jakich doszło do zdarzenia - toczącą się przy autobusie bójkę - oraz postrzeganie tej sytuacji przez kierowcę. Przytaczał oceny samego oskarżonego i jednego ze świadków, zgodnie z którymi przed odjazdem autobusu uczestnicy bójki mieli się rozstąpić. Adwokat zwrócił uwagę na poczucie zagrożenia kierowcy związane z sytuacją wokół pojazdu, m.in. harmidrem, kopnięciem w reflektor czy parciem na drzwi. Przypomniał, że zdarzenie było nagłe i trwało kilkanaście sekund.
Mecenas Kinga Jaśkiewicz podważyła zarzuty prokuratury, według których przed zdarzeniem kierowca zażył substancje psychoaktywne, w tym tramadol (prowadzenie autobusu pod wpływem tramadolu, środka działającego podobnie do alkoholu, równoważne jest ze stanem nietrzeźwości w odniesieniu do alkoholu etylowego). W ocenie Jaśkiewicz, nie ma dowodów na to, że Łukasz T. zażył środki psychoaktywne przed zdarzeniem - mógł zrobić to również później (co wyklucza prokuratura), a nie przed zatrzymaniem. Kwestionowała też prawidłowość procedury pobrania krwi kierowcy po jego zatrzymaniu.
Śledztwo prokuratury
W śledztwie i podczas procesu przesłuchano m.in. osoby znajdujące się na jezdni ul. Mickiewicza i w pobliżu. Zabezpieczono nagrania, na których utrwalony został przebieg zdarzenia. Uzyskano liczne opinie biegłych, w tym z zakresu medycyny sądowej, badań fizykochemicznych, toksykologii i chemii sądowej, biologii i genetyki sądowej, informatyki i ruchu drogowego. Przeprowadzono też eksperyment procesowy na miejscu tragedii.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Jarek Praszkiewicz