Wiatr ze Wschodu

Walczył od pierwszego dnia wojny. "Potrzebowałem kilku dni, żeby zrozumieć"

24 lutego mija rok od rosyjskiej napaści na Ukrainę. Tuż przed rocznicą tragedii prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden nieoczekiwanie odwiedził Kijów, gdzie oddał hołd dziesiątkom tysięcy poległych w obronie Ukrainy. O okropnościach tej wojny Andrzej Zaucha, w wydaniu specjalnym programu "Wiatr ze Wschodu", rozmawiał z żołnierzem piechoty morskiej, który walczył od pierwszego dnia i omal nie zginął. Hlib Stryżko, który bronił Mariupola, został ciężko ranny podczas walk. Trafił do rosyjskiej niewoli, gdzie nikt go nie leczył. Po paru tygodniach został wymieniony na rosyjskich jeńców. Po powrocie do ojczyzny leczył się siedem miesięcy, by wrócić do zdrowia. Dzisiaj jest działaczem organizacji pomagającej weteranom i ich rodzinom. - Potrzebowałem kilku dni, żeby całkowicie zrozumieć fakt, że Rosja dokonała inwazji na całe moje państwo - wyznał Stryżko. Wspomniał jak poczas walki zrozumiał, że chociaż się boi, to musi wykonywać swoje rozkazy, bo od tego zależało życie jego pododdziału i los kraju. - Miałem bardzo rozsądnego dowódcę i wiedziałem, że jakikolwiek rozkaz mi wyda, to ja bezwarunkowo go wykonam - kontynuował. Pytany, co było najtrudniejszego w obronie Mariupola, odparł, że "każdy dzień, kiedy już było bardzo ciężko i zaczynało brakować zapasów". - Ciężko było znaleźć w sobie siłę, żeby walczyć dalej - dodał.