Tylko w TVN24 GO
Zmuszony do ucieczki z Afganistanu, więziony przez talibów. Afgański uchodźca: to wciąż ci sami talibowie, nie można im ufać
Zobaczyłem przerażającą perspektywę przyszłości Afganistanu - powiedział w rozmowie z korespondentem "Faktów" TVN w Londynie Maciejem Worochem Rohullah Yakobi, afgański uchodźca. Miał 12 lat, gdy został zmuszony do ucieczki z Afganistanu, bo jego ojciec dowodził oddziałem walczących z talibami Hazarów. Przez Pakistan trafił do Iranu, gdzie przez dwa lata zmuszany był do niewolniczej pracy. W 2004 roku trafił do Anglii. Teraz jest absolwentem Wydziału Filozofii, Polityki i Ekonomii na jednym z angielskich uniwersytetów. Wciąż jednak z całą swoją rodziną, gdy słyszą i widzą talibów, drżą. - Talibowie są przepełnieni złością na świat i na Afgańczyków, używali języka pełnego gróźb, zajmują bardzo zdecydowane stanowisko - dodał. Jego zdaniem, talibowie się nie zmienili. - Rozumieją już znaczenie mediów, potrafią posługiwać się technologią, rozumieją potęgę propagandy, są lepiej uzbrojeni, lepiej połączeni ze światem i z regionem. Mają większe wsparcie na arenie międzynarodowej, dzięki sposobowi, w jaki negocjowali z nimi Amerykanie. Mają wsparcie regionalne z Chin, Rosji, Iranu i Pakistanu. Ewoluowali pod względem zasięgu ich oddziaływania. W żadnym razie pod względem wartości. Wciąż są tymi samymi talibami, chcącymi kamienować kobiety i wieszać ludzi na latarniach - mówił. Dodał, że dzisiaj "pod wieloma względami to bardziej ekstremistyczna wersja" talibów. - Ja przeżyłem pięć miesięcy w fortecy talibów, w Helmandzie. Pochodzę z innej, bardzo biednej części Afganistanu, ale ponieważ nas nie byli w stanie całkiem stłamsić, mieliśmy przynajmniej szkoły. Nauczyłem się czytać i pisać. Gdy trafiłem do prowincji Helmand nie spotkałem ani jednego chłopca czy dziewczynki, co ja mówię? Żadnego chłopca czy mężczyzny, który umiałby pisać czy czytać. Idea szkoły była im obca, a w interesie talibów leży utrzymanie tego stanu rzeczy - skomentował. Rohullah Yakobi opowiedział także o tym, jak był torturowany przez talibów. - Dowódca parzył sobie herbatę. Rozgrzał łyżkę na kuchence, takiej starej, tą łyżką zaczął mnie przypalać. Ślady po tych oparzeniach mam do dzisiaj. Gorsze rzeczy czekają tych, którzy są teraz w Afganistanie - mówił. Ocenił, że obecnie kobiety mają najwięcej do stracenia. - Widać, że kobiety są krok po kroku wymazywane z życia publicznego - stwierdził.
Czy Kabul pogrąży się w chaosie? - W krótkim czasie w mieście zapewne zapanują pozory spokoju. Ale ci, którzy przeciwstawiają się talibom, w kontekście wartości, historii czy tożsamości, w końcu się skrzykną i zorganizują. Nie będzie to koniec konfliktu w Afganistanie, ale dużo zależy od tego, jak talibowie będą się zachowywać w najbliższym czasie. Ich rządy póki co są bardzo kruche, jest ich zaledwie kilkadziesiąt tysięcy. Nie są w stanie kontrolować całego terytorium, kołderka im się robi przykrótka. Ich władza jest dość niepewna, ale to się może zmienić - powiedział Rohullah Yakobi. Przyznał, że wciąż uważa Afganistan za swoją ojczyznę. - Afganistan nie jest cmentarzyskiem mocarstw. Afganistan jest cmentarzyskiem Afgańczyków. Afganistan nigdy nie pogodził się sam ze sobą. Zawsze lała się tam krew. Światu przez ostatnie 20 lat udało się pomóc Afgańczykom zbudować instytucje, które nigdy tam wcześniej nie istniały - mówił.