Bez polityki

Diakon Halina Radacz: Maria z Józefem byli uchodźcami. Byli wykluczeni

Raczej życzę spokojnych świąt, a nie wesołych. Sytuacja jest niewesoła. Kwestia zgonów, chorób, ograniczeń, niemożności spotkania, więc to nie będą wesołe święta rodzinne. Sytuacja w kraju też nie jest ciekawa, więc pytanie, czy mamy się z czego cieszyć – powiedziała w programie "Bez polityki" Halina Radacz, diakon Kościoła ewangelicko-augsburskiego. W rozmowie z Piotrem Jaconiem tłumaczyła, że "tak naprawdę Maria z Józefem byli w pewnym sensie uchodźcami, bo nie było dla nich miejsca". - Byli trochę wykluczeni, nie mieli gdzie się schronić. Znaleźli schronienie w grocie, zimnej, ciemnej. To może trochę nam przypomina tych ludzi, którzy dziś chronią się w lesie, po ciemku. To dotyczy tych, którzy wiedzą, o co chodzi w tych świętach – podkreśliła. - Są osoby, które głoszą teorie, przedstawiając tych uciekinierów i uchodźców jako ludzi złych, pozbawionych człowieczeństwa, którzy chcą kraść. Ja się pytam o wiarę tych ludzi. Czy oni mają prawo mówić o sobie, że są ludźmi wiary? Ponieważ to, co głoszą jest sprzeczne z przesłaniem ewangelii – oceniła.

 

Mówiła, że "każdy jest za siebie odpowiedzialny". - Każdy z nas płaci w swoim życiu za to, co robi. To nie chodzi o szukanie zemsty, chodzi o to, że nie można kogoś na siłę uszczęśliwiać, ani wiedzą, ani dostrzeganiem rzeczy trudnych – stwierdziła.

 

Radacz zdradziła, że miewa kryzysy wiary. - Bywają ciężkie dni, trudne. Kilka razy w życiu chciałam zostawić wszystko, pójść uczyć w szkole i dać sobie spokój, ale zawsze było coś, co mnie trzymało. To były takie momenty, że traciłam nadzieję, że da się coś zmienić w moim własnym Kościele, jeżeli chodzi na przykład o pozycję kobiet. Nie sama, ale jednak zmieniłam swój Kościół – przyznała.