63-letnia Caroline Duddridge z Fairwater w Wielkiej Brytanii pobiera opłaty od każdego członka swojej rodziny, który bierze udział w przygotowanym przez nią świątecznym obiedzie. Jak wyjaśnia, inna stawka obowiązuje dzieci, inna - dorosłych. - Nie jestem nastawiona na zysk, robię to tylko po to, by otrzymać wsparcie w pokryciu kosztów - oceniła w rozmowie z BBC.
Pomysł na płatne posiłki zrodził się po śmierci męża Duddridge w 2015 roku, kiedy została zmuszona do ograniczenia wydatków. - Powiedziałam moim dzieciom: "to kosztuje dużo pieniędzy, zrobię mały słoiczek na niewielkie sumy pieniędzy" - wspominała w rozmowie z BBC siedem lat później. Jak dodała, proces przekazywania funduszy był "trochę chaotyczny", dlatego nakazała, by pieniądze przelewać na jej konto bankowe.
ZOBACZ TEŻ: Tysiące pielęgniarek na ulicach. Premier woli "zaakceptować powszechne zakłócenia, niż podnieść płace"
Wysokie ceny żywności w Wielkiej Brytanii
W tym roku Duddrige, pracująca jako asystentka dydaktyczna, pobrała od swoich dwóch synów po 15 funtów (równowartość 79 złotych - red.), od trzech córek po 10 funtów, od czterech wnuków powyżej piątego roku życia po 5 funtów, a od dwóch trzyletnich wnucząt po 2,5 funta. Różnicę w wysokości kwot tłumaczy tym, że jej synowie pracują na pełny etat, zaś córki w niepełnym wymiarze godzin. Według 63-latki połowa łącznego budżetu na świąteczny obiad - 90 funtów - jest przeznaczana na zakup mięsa, którego, jak twierdzi, sama nie je.
- Są tacy, którzy uważają, że jestem sknerą - powiedziała w rozmowie z BBC. I dodała, żartując: - Nie zapłacisz do 1 grudnia, nie przyjdziesz. Jej zdaniem opłaty są koniecznością w sytuacji rosnących kosztów żywności i energii, kiedy na przygotowanie jedzenia na kilka dni świąt wydaje ok. 300 funtów. - Dzięki temu mam przynajmniej trochę autonomii w kwestii tego, co mogę kupić - powiedziała.
"Bardzo sprawiedliwe" rozwiązanie
- Dlaczego cały ciężar finansowy ma spadać na gospodarza? - pytała retorycznie kobieta, wyrażając nadzieję, że jej wnuki będą postrzegać wprowadzony przez nią rodzinny zwyczaj jako normę. - To bardzo sprawiedliwe. Nie jestem nastawiona na zysk, robię to tylko po to, by otrzymać wsparcie w pokryciu kosztów - dodała.
Źródło: BBC