Z jednej strony kilkudziesięciu policjantów z psami i policyjnym helikopterem, z drugiej - pięciuset nastolatków. To nie kolejne zamieszki w Kenii czy Neapolu, ale finał Australijskiej imprezy w jednym z australijskich domów.
Szesnastoletni mieszkaniec Melbourne zorganizował w domu imprezę pod nieobecność rodziców. Na zabawę przyjechało ponad pół tysiąca osób. Nie wszyscy zmieścili się w domu, dlatego impreza przeniosła się na ulicę. Kiedy sąsiedzi zawiadomili policję, goście wpadli w szał; obrzucili radiowozy butelkami, a w okolicznych domach powybijali szyby.
Policja do poskromienia młodzieży wykorzystała psy i helikopter. Teraz funkcjonariusze zastanawiają się, czy obciążyć organizatora imprezy, 16-letniego Corey'a Delaney'a kosztami policyjnej akcji. Nikogo nie aresztowano.
- Nie będzie łatwo dowieść, kto dokładnie odpowiada za wycenione na 20 000 dolarów zniszczenia - powiedziała Christine Nixon z policji stanu Wiktoria. - Rozważamy możliwość pociągnięcia Delaney'a do odpowiedzialności. W końcu to on zorganizował imprezę. Musi się czegoś nauczyć - dodała.
Sam Delaney nie przejmują się zamieszaniem. Następnego dnia nie przejawiał ani odrobiny skruchy. Zapytany, o to co myśli o wydarzeniach poprzedniej nocy odpowiedział: "nie wiem, byłem tak pijany, że nic nie pamiętam".
- Jestem za to pewien, że moi goście nie mieli nic wspólnego z rozróbą - wyjaśnił. Dodał także, że na następny weekend, jeżeli rodzice znowu wyjadą, planuje kolejną imprezę.
Źródło: abc.net.au