Leżak, hel i dużo balonów. Tyle potrzebował amerykanin Kent Couch, by wzbić się w przestworza. Na pokład leżaka zabrał kamerę wideo, spadochron i urządzenie GPS.
48-letni mieszkaniec Oregonu użył 150 mocnych, lateksowych balonów wypełnionych helem. Na swoim leżaku wzbił się w powietrze i przeleciał ponad 350 kilometrów, kończąc lot na polu w sąsiednim stanie. Żeby wylądować użył wiatrówki - po prostu przestrzelił kilka balonów.
Couch twierdzi, że lądowanie było wyjątkowo miękkie. To był trzeci lot Oregończyka i - jak do tej pory - najdłuższy. Amerykanin powtórzył wyczyn swojego rodaka Larrego Waltersa, który w 1982 roku na podobnej konstrukcji, wzniósł się na wysokość 4 kilometrów. Wtedy władze nie były wyrozumiałe dla podniebnego śmiałka. Po wylądowaniu... dostał mandat za naruszenie przepisów o ruchu powietrznym.
Źródło: APTN