Kto powiedział, że reporter, który z zapałem relacjonuje na przykład wyjazd prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Francji, musi mieć rację w swych opiniach? Ale uwadze czujnych rodaków rzadko to umyka... Czasem recenzują na żywo
Jedni w niedzielę pocą się w garniturze stojąc przed kamerą w oczekiwaniu na swojego "live'a", a inni w cieniu popijają sobie piwko i surowym okiem oceniają reporterskie starania. Problem pojawia się wtedy, gdy ci drudzy chłodzą się w cieniu... pracującego reportera.
Nie wiadomo do końca czy naszemu widzowi (?), a może po prostu obywatelowi o wielkim poczuciu misji społecznej, nie spodobał się tak bardzo fakt wzięcia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego udziału w uroczystości powołania Unii dla Śródziemnomorza, czy też garnitur naszego reportera Arkadiusza Wierzuka.
Jedno nie ulega wątpliwości - bohater drugiego planu najwyraźniej uznał, że "coś", albo "ktoś" mąci jego niedzielny "chillout". I z całą pewnością nie był to za słabo schłodzony napój bogów, którym się raczył spoglądając w prezydenckie okno.
To nie bajka
Zawód 'reporter' - to nie jest zajęcie dla tych, którzy nie potrafią skupić całej swojej uwagi na oku kamery. To przydatna cecha zwłaszcza wtedy, gdy stacja wysyła swojego reportera w epicentrum jakiejś głośnej imprezy. Ot na taki festiwal Woodstock. Wtedy niestraszne muszą być krzyki, śmiechy, komentarze słyszane za plecami, a czasem i... zielone krasnoludy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24