Porwał się, a wystarczyło poprosić

To nie było do końca tak...
To nie było do końca tak...
Źródło: TVN24.pl

Właściciel baru z okolic Mediolanu zaginął a jego matka dostała sms-a z żądaniem zapłaty pół milona euro. Porwanie, Włochy, okup - skojarzenie może być tylko jedno. Jednak za zniknięciem nieszczęsnego barmana wcale nie stoi mafia...

Paolo Friggi porwał się sam! Mężczyzna od dawna miał finansowe kłopoty i w akcie desperacji upozorował swe porwanie licząc, że w ten dość niekonwencjonalny sposób wyłudzi pieniądze od rodziny. Włoch "zaginął" w poniedziałek w drodze do swego baru w miejscowości Motta Visconti. Alarm w całych Włoszech podniósł się, gdy jego matka otrzymała wiadomość od domniemanych porywaczy żądających pieniędzy i gdy znaleziono jego samochód, porzucony w pobliżu miejsca pracy. Po dwóch dniach Friggi został znaleziony przez policję w chacie ukrytej w lesie, nieopodal swego domu. Po krótkim przesłuchaniu przyznał się, że całą sprawę sfingował by zdobyć pieniądze.

Co ciekawe, nawet gdyby nie został odnaleziony, Włoch nie miał żadnych szans na zdobycie pieniędzy. Zgodnie z obowiązującymi w Italii procedurami w przypadku porwania... zamraża się wszystkie konta członków rodziny. Chodzi o to, by najbliżsi porwanego nie zapłacili potajemnie okupu.

Fałszywy zakładnik odpowie za upozorowanie przestępstwa. Może jednak mówić o olbrzymiej wyrozumiałości ze strony rodziny. Wiadomo już, że "porwany" otrzyma pomoc finansową od swych bliskich. - Skoro miał kłopoty finansowe, mógł nam przecież o tym powiedzieć - powiedziała spokojnie jego matka po 48 godzinach nerwowego wyczekiwania na wiadomość o 37 - letnim synu.

Źródło: PAP/Radio Szczecin

Czytaj także: